Aspiracje i oczekiwania były duże, ale Szymon Marciniak zakończył swój udział w mistrzostwach świata w Rosji po dwóch meczach. Sędziował spotkanie Argentyny z Islandią oraz mecz reprezentacji Niemiec ze Szwecją. Po drugim spotkaniu został ostro skrytykowany, a wszystko przez sytuację pomiędzy Jeromem Boatengiem i Markusem Bergiem.
- Moje ustawienie nie było idealne, bo być nie mogło. Po długim podaniu Szwed błyskawicznie wyszedł sam na sam z bramkarzem. Jedyne, co mogłem zrobić, to poszerzyć kąt widzenia. Zbiegłem więc na diagonalną. Trudno powiedzieć, czy pchnięcie wykonane przez Boatenga oceniłbym inaczej, gdybym oceniał tę sytuację z bliższej odległości - przyznał Marciniak w rozmowie z Pawłem Kapustą, dziennikarzem sportowefakty.wp.pl.
I dodał: - Po 10-15 sekundach VAR przekazał mi komunikat, że zakończył sprawdzanie sytuacji. Po przerwaniu gry poinformowałem zawodników, że sytuacja jest sprawdzona. I koniec - zaznaczył najlepszy polski sędzia.
Wśród zarzutów kierowanych w kierunki Marciniaka było m.in. ignorowanie systemu VAR. Marciniak zaznaczył, że to bzdura.
- To jakiś absurd. Nie ma takiej możliwości, by sędzia nie skorzystał z systemu. Nie wiem kto i w jakim celu rozpowszechnia absurdy, że niby czuję się mądrzejszy od VAR, że ignoruję system i chcę sędziować bez niego. To kłamstwo - zaznaczył 37-letni arbiter.
***