Listkiewicz dla Sport.pl: "Wideoweryfikacja? Będę zwolennikiem romantycznej wersji futbolu"

- Jak będziemy wszystko z aptekarską dokładnością analizować to pójdę na 7. ligę i zobaczę starą dobrą piłkę - mówi nam z przekorą Michał Listkiewicz - niegdyś arbiter międzynarodowy, dziś szef komisji sędziów w Czechach. Działacz podkreśla, że z powtórek wideo trzeba korzystać umiejętnie, inaczej "futbol pożre własny ogon".

W towarzyskim spotkaniu Francji z Hiszpanią wideoweryfikacja przydała się bardzo. Sędzia skorzystał z nowych technologii i słusznie nie uznał bramki Antoine'a Griezmanna (był na spalonym). Zapisu wideo użył też przy szybkiej akcji gości i golu Gerarda Deulofeu. Liniowy pokazał spalonego, po kilkunastu sekundach okazało się, że niesłusznie.

Kacper Sosnowski: Gdyby nie powtórki wideo wynik meczu Francja - Hiszpania prawdopodobnie brzmiałby 1:1. Skończyło się na 0:2. Futbol niebawem nie będzie taki sam...

Michał Listkiewicz: Klamka już zapadła. Odwrotu nie ma. FIFA wdraża procedurę VAR (Video Assistant Referees) nawet na poziomie krajowym. W Czechach gdzie pracuję robimy to offline, testowo. Na razie jakby obok meczu. Najważniejszym krokiem jest teraz ścisłe określenie, które sytuacje i przez kogo mogą być analizowane. Jak to się wymknie spod kontroli to futbol pożre własny ogon. Jeśli np. trenerzy będą mogli domagać się sprawdzenia czy był rzut rożny czy nie, bo po nim padła bramka, to wtedy dojdziemy już do granic absurdu.

Wypowiada się Pan jak sceptyk.

Ciągle będę zwolennikiem tej romantycznej wersji futbolu. Jak będziemy wszystko z aptekarską dokładnością analizować to ja sobie pójdę na 7. ligę i zobaczę starą dobrą piłkę. Z błędami sędziów, z dyskusją po meczu wśród kibiców czy był karny czy go nie było. Trochę żartuje, ale zwracam uwagę, że trzeba do tego podchodzić z głową.

Będziemy mieć dwa oblicza futbolu, ten sam mecz rozgrywany w ekstraklasie i niższej lidze może mieć inny wynik .

Bo w drugiej lidze nikt powtórek nie zrobi. Już teraz w innych sportach widać dwa oblicza jednej dyscypliny. Inaczej wyglądają mecze piłki ręcznej na największych imprezach, gdzie weszły powtórki video, a inaczej spotkania ligowe.

Wideo wszystkiego nie załatwi, chodzi o sytuacje, gdzie może pojawić się różna interpretacja przepisów...

Bo w piłce są rzeczy podlegające osobistej ocenie. Takie zagranie ręką w polu karnym - trzech sędziów powie, że jest jedenastka, dwóch, że nie było celowości i karnego nie ma. Wideo tu nie pomoże. Najważniejsza zawsze będzie czyjaś ocena i czynnik ludzki.

Pan jako były sędzia powinien się cieszyć, że z arbitrów jest ściągana duża presja. Rozjemca spotkania Francji z Hiszpanią Felix Zwayer wyglądał na zadowolonego.

Dzięki wideo sędzia na pewno nie ma tego obciążenia, że kogoś skrzywdził, że komuś zabrał radość czy pieniądze. Pewnie arbitrom będzie łatwiej. Z drugiej strony, trzeba będzie też weryfikować sędziów. Jeżeli zdarzy się taki, który co trzecią decyzje sprawdza, to znaczy, że się nie nadaje i trzeba go pogonić. Arbiter też musi być pewny swej pracy. Komputer zawodów nie poprowadzi. To tak jak z dyrygentem w filharmonii. Można postawić komputer, który będzie wszystkim sterował, ale i tak nie będzie lepszy niż Jerzy Maksymiuk.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.