Japonia - Kamerun. Kto pierwszy opanuje chaos

W poniedziałek w grupie E: Japonia - Kamerun. Napędzany filozofią Zen trener Japończyków Takeshi Okada obiecuje awans do półfinału. Selekcjoner Kamerunu tradycyjnymi metodami próbuje zapanować nad grą drużyny. Kto będzie górą? Na Sport.pl relacja Z Czuba i na żywo.

Dwadzieścia lat temu Kamerun został pierwszym i ostatnim - jak do tej pory - afrykańskim ćwierćfinalistą mundialu. Japończycy największy sukces odnieśli osiem lat temu. Na mundialu, którego byli współgospodarzami, dotarli do 1/8 finału.

Okada zapowiada w RPA półfinał i podpiera się filozofią Zen. Jego mistrz Daito Noda opowiedział mu o antycznej sztuce walki - wojownik stojący twarzą w twarz z przeciwnikiem, zamiast celować w klatkę piersiową, próbuje uderzać w jego kręgosłup. Jeśli mu się uda, rany są bardziej dotkliwe. - Im trudniejszy postawisz sobie cel, tym lepszy osiągniesz rezultat - mówi Noda. Japończyków ta filozofia nie przekonuje. "Równie dobrze mógłby kazać piłkarzom dojść na Księżyc" - pisze dziennikarz Tatsuhito Kaneko.

Jeszcze kilka tygodni temu Japończycy zastanawiali się, czyja popularność osiągnęła dno. Premiera Yukio Hatoyamy, którego dziewięć miesięcy po objęciu urzędu popierało zaledwie 17 proc. Japończyków, czy selekcjonera. Hatoyama zrezygnował kilka dni temu. 54-letni trener po majowej porażce 0:2 z Koreą Południową spytał prezesa federacji, czy wciąż ma pracować z kadrą. Kilka dni później stwierdził, że żartował, bo nigdy nie opuściłby piłkarzy w takim momencie.

- Okada ma chaos w głowie. W sparingu z Koreą, zamiast testować ustawienie i taktykę, za wszelką cenę chciał wygrać. Tylko nie powiedział piłkarzom, jak to zrobić. Po stracie pierwszego gola zespół zupełnie się zagubił - mówi Philippe Troussier, trener Japonii na MŚ w 2002 r.

Okada wymarzył sobie zespół grający futbol efektowny, długo utrzymujący się piłce. W sparingu z Anglią Japończycy mieli ją przez 67 proc. czasu. Przegrali 1:2, a z dziesiątek podań w środku pola napastnicy nie mieli wiele pożytku. A raczej napastnik, bo selekcjoner stawia na występującego w lidze japońskiej Shinjiego Okazaki, a na ławce zostawia Takayukiego Morimoto, strzelającego od czterech lat gole w Serie A. - Nie mam zamiaru niczego zmieniać. Wciąż uważam, że stać nas na półfinał. Najważniejsze to wciąż powtarzać to, co robiliśmy do tej pory - mówi Okada.

Z 10 meczów w tym roku Japończycy wygrali tylko z Hongkongiem i Bahrajnem. Polegli też w ostatnich czterech sparingach. - Dlatego w ostatniej chwili chcę zorganizować jeszcze jeden - mówił Okada. Podzielony na trzy tercje po 30 minut mecz z 110. w rankingu FIFA Zimbabwe Japonia bezbramkowo zremisowała. "Jeśli wydawało wam się, że przygotowania do mundialu nie mogą przebiegać gorzej, Okada udowodnił, że mogą" - pisał japoński publicysta.

Atmosfera wokół kadry jest tak podła, że przed wylotem na MŚ największy gwiazdor drużyny Keisuke Honda wypalił do dziennikarzy: - Pewnie myślicie, że jedziemy przegrać trzy mecze?

Kameruńczycy liczą, że w grupie wyprzedzą Japonię i Danię. Najpierw jednak muszą poradzić sobie z problemami, które sami tworzą. Kilka tygodni temu legendarny Roger Milla powiedział, że Samuel Eto'o nie daje z siebie wszystkiego w reprezentacyjnej koszulce. Napastnik Interu chciał zrezygnować z wyjazdu na mundial, ale zmienił zdanie, gdy wsparli go federacja i trener Paul Le Guen.

Francuz krytykowany jest od pierwszego dnia pracy. Gdy przyjechał do stolicy Kamerunu Yaoundé, rząd wysłał na lotnisko grupę tancerzy. Festiwal powitań trwał trzy dni i kosztował 250 tys. euro. Trener wynegocjował 650 tys. euro pensji i wymusił na federacji pieniądze na przygotowania - jego drużyna nocowała w najlepszych hotelach. "To wszystko w czasie, gdy reszta kraju tonie w biedzie" - pisały lokalne gazety.

Selekcjonerowi dostaje się też za brak dyscypliny na boisku. Od miesięcy dziennikarze próbują dojrzeć plan, według którego gra ich reprezentacja, i pytają, dlaczego piłkarze popełniają tak wiele błędów?

W lutowym Pucharze Narodów Afryki zawiedli doświadczeni Rigobert Song i Geremi. Le Guen zabrał ich jednak do RPA i posadzi na ławce. Ostatnim pomysłem 46-letniego szkoleniowca jest stawanie w obronie na piłkarzy, którzy w klubach grają jako defensywni pomocnicy. Efektów wielkich nie ma, w przegranym przed mundialem 3:4 sparingu z Serbią bramkarz Carlos Kameni po każdym golu wyglądał, jakby chciał zagryźć kolegów. - Udało mi się wiele zmienić. Od taktyki po wymuszenie punktualnego przychodzenia na treningi - chwali się Le Guen.

Czy to wystarczy na zespół napędzany filozofią Zen?

Copyright © Agora SA