Hiszpania - Polska 6:0. Od najlepszych dzieli nas przepaść

Mistrzowie Europy i faworyci mundialu pokazali piłkarzom Franciszka Smudy jak się gra w piłkę. Polska wyszła na mecz, żeby uniknąć wstydu. Nie udało się

Tak relacjonowaliśmy mecz na żywo na Zczuba.pl

Polscy piłkarze są słabi, fatalnie wyszkoleni przez beznadziejnych trenerów, a jeszcze latami obijają się w polskiej lidze, biorąc za to duże pieniądze. Rzadko się jednak zdarza, by przed meczem można było prorokować przepaść między nimi a rywalami i potem wszystko się sprawdziło na boisku.

We wtorek w Murcii, w ostatnim sprawdzianie mistrzów Europy przed mundialem, potrafiącym zaczarować piłkę gwiazdom Realu i Barcelony miało spróbować przeciwstawić się sześciu zawodników z polskiej ligi, którą od Primera Division dzielą lata świetlne; dowodził nimi 34-letni kapitan Żewłakow, który po latach występów w Lidze Mistrzów w koszulkach Anderlechtu i Olympiakosu przeniósł się do 11. drużyny ligi tureckiej; skład uzupełniało trzech rezerwowych w klubach zagranicznych, oraz grający w Dortmundzie Błaszczykowski, w minionym sezonie najczęściej zmieniany zawodnik Bundesligi. Misja była z góry skazana na niepowodzenie. Drużyna Smudy została zmieciona z boiska.

Wyszła na mecz, żeby uniknąć wstydu. Nie udało się. Ambicji na przeszkadzanie wystarczyło na dziesięć minut. Selekcjoner chce grać z najlepszymi i jest gotowy na równie bolesne lekcje, które mają wydać owoce na Euro, jak ta wtorkowa w Murcii. Ale czy aż na takie? Smuda zarzeka się, że mimo porażek nie zmieni ofensywnego ustawienia zespołu (4-3-3), zadań poszczególnych graczy i całych formacji. We wtorek z realizacją jakiejkolwiek taktyki był wielki problem, bo rywal był o wiele klas lepszy. Vicente del Bosque wystawił jedenastkę, która za tydzień w bardzo zbliżonym składzie wybiegnie na mecz MŚ ze Szwajcarią. Jego zespół zagrał koncertowo, po wymęczonych wygranych z Arabią Sudyjską 3:2 i Koreą Płd. 1:0 pokazał, że na mundial jest gotowy. Polacy są gotowi tylko na wakacje.

Hiszpanie wymieniali podania jakby w butach mieli magnesy przyciągające najnowszy produkt adidasa - futbolówkę jabulani. Pozbywali się jej trzy razy szybciej i zdecydowanie dokładniej niż chaotyczni i stanowiący dla nich tło, w dodatku niezbyt wyraźne, Polacy. W 12. i 13. minucie polskim piłkarzom zakręciło się w głowach, a gdzie jest piłka zorientowali się dopiero, gdy Tomasz Kuszczak wyciągał ją z siatki po strzałach Villi, a potem Silvy. Obrońcy bezradnie zwiesili głowy, Kuszczak jeszcze mobilizował kolegów ciągle na nich pokrzykując. Ale wszyscy szybko stracili koncept i pozwolili Hiszpanom grać na swojej połowie. Tam nawet nie biegali, tylko patrzyli jak wielcy grają w piłkę. Na dodatek wrócili do starej metody rozgrywania akcji: bramkarz kopał piłkę do napastnika, ale Lewandowski choć się starał, nie miał szans wygrać starć z Puyolem.

Przed przerwą tylko jeden jedyny raz (w 39. min) polscy piłkarze wymienili pięć podań na połowie rywala, zanim ci odebrali im futbolówkę. Pożytku z akcji nie było wiele. Oddali jeden celny strzał - uderzenie w 26. minucie Peszki obronił Casillas. Smutno było patrzeć, jak żaden nie potrafi wygrać indywidualnego pojedynku z rywalem.

Na boisku i trybunach trwała hiszpańska fiesta, której nie miały prawa zmącić trzy zmiany przeprowadzone przez trenera w przerwie. Dwóch ligowców i 21-letni Matuszczyk, który dopiero tej wiosny zaczął regularnie grać w Kolonii, nie odmienili gry kadry, która tak jak przed przerwą szybko straciła dwie bramki. Kiedy Hiszpanie na moment trochę odpuścili presing i pozwolili Polakom zbliżyć się pod własną bramkę, ci nie potrafili wykorzystać nawet żadnego ze stałych fragmentów strzelając niecelnie albo w mur. Potem tracili kolejne gole udowadniając, że nieprzypadkowo - pojedynczo - nie potrafią zaistnieć nawet w przeciętnych klubach Europy, a ich ligowe drużyny z Polski kompromitują się w pucharach. We wtorek dotkliwie poległa kadra, bo zmierzyła się z rywalem, któremu się chciało i który potrafił pokazać, jak polski piłkarz jest słaby.

Od Hiszpanów trudno w tej chwili znaleźć w Europie lepszego profesora. Do mistrzostw Europy (inauguracja w Warszawie dokładnie w rocznicę meczu z Hiszpanią, 8 czerwca 2012 roku) dużo łatwiejszych przeciwników Polska nie będzie miała. Jeszcze w tym roku zagra z Włochami albo Kamerunem, Australią, USA, Meksykiem oraz Holandią. W następnym do Warszawy przyjadą Niemcy, by otworzyć Stadion Narodowy, ma być też rewanż z Hiszpanią.

Lekcji więc nie zabraknie. Dramat polega na tym, że piłkarze znad Wisły wciąż są na etapie futbolowego elementarza. Nauczycieli brak, a i głowy do wkuwania nie mają.

Galeria zdjęć. Kliknij w zdjęcie, aby przejść do galerii:

Zobaczymy, jaka jest między nami różnica - mówił przed meczem Murawski ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA