Amerykański cud na trawie

Amerykanie cieszą się z największego zwycięstwa w historii, Hiszpanie mówią o małym upokorzeniu. Wygrana USA z Hiszpanią 2:0 zwiększyła zainteresowanie przyszłorocznymi mistrzostwami świata w RPA.

W środę, w półfinale Pucharu Konfederacji, Hiszpania była zdecydowanym faworytem. Kilka dni wcześniej mistrzowie Europy wyrównali rekord Brazylii, rozgrywając 35. kolejny mecz bez porażki. Zwycięstwo nad Włochami było także ich 15. sukcesem z rzędu.

Amerykanie mieli być kolejnym rywalem "służącym" do śrubowania rekordu, ale tym razem Hiszpanie trafili na mur nie do przebicia. Piłkarze z USA biegali i walczyli bardziej niż faworyci, a na dodatek wykorzystali dwa proste błędy hiszpańskich obrońców.

Atak marzeń Fernando Torres i David Villa, uderzał na bramkę Tima Howarda raz za razem, w sumie Hiszpania oddała aż 29 strzałów, ale to dwie z zaledwie dziewięciu prób Amerykanów znalazły drogę do bramki Ikera Casillasa.

Zwycięzcy schodzili z boiska płacząc ze szczęścia, a amerykańscy komentatorzy reagowali niepewnie. - Jestem tym bardzo podbudowany, ale co to jest Puchar Konfederacji? Czy jest ważniejszy od nagród przyznawanych przez ESPN? - pół żartem, pół serio pytał publicysta ESPN Bill Simmons.

Agencja Reutera napisała po meczu, że wygrana z Hiszpanią, to największy sukces amerykańskich piłkarzy od czasu pokonania Anglii na MŚ w 1950 roku w Brazylii, ale gazety poszły jeszcze dalej: - Zapierające dech w piersiach zwycięstwo 2:0 nad najlepszą drużyną świata, Hiszpanią, to prawdopodobnie największe zwycięstwo męskiej reprezentacji piłki nożnej - stwierdza "New York Times". - A gdy się nad tym zastanowić, to drugi taki wyczyn amerykańskiej ekipy po "Cudzie na lodzie" z 1980 r., kiedy hokejowa drużyna pokonała Związek Radziecki na igrzyskach - dodaje gazeta.

- To było zupełnie niespodziewane, zwłaszcza po długim okresie nierównej gry - tłumaczył nieobeznanym w piłkarskich realiach czytelnikom "New York Times". - Hiszpanie grają w najbogatszych ligach Europy, w Barcelonie czy Liverpoolu. Amerykanie grają głównie w MLS [amerykańskiej lidze zawodowej] lub pełnią rolę rezerwowych na ławkach europejskich klubów. Właśnie to uczyniło ten spektakl tak emocjonującym.

Gazeta zauważa jednak przytomnie, że zwycięstwo nad Hiszpanią nie oznacza jeszcze awansu do pierwszej ligi światowego futbolu. - Nie, dopóki nie wychowamy swojego Puyola, swojego Maradony.

Wygrana z Hiszpanią wywołała jednak wielkie zainteresowanie przyszłorocznymi MŚ w RPA. - Reakcja po tym zwycięstwie jest niesamowita - powiedział Jermaine Craig z lokalnego komitetu organizacyjnego mistrzostw. - W Stanach wyczuwa się niesamowite podniecenie - dodaje i mówi o dziesiątkach tysięcy zamówionych biletów.

Hiszpanie nie panukują. - To lekkie poniżenie - pisze "Marca". - Hiszpania zgubiła styl - dodaje "AS", który obie bramki USA ocenia jako podarunki hiszpańskiej obrony.

- Koniec imprezy - tytułuje sprawozdanie "El Pais". - Euforia trwała od Euro 2008, które przyniosło Hiszpanii pierwszy triumf od blisko czterech dekad - pisze dziennik. "El Mundo" ostrzega: - To lekcja przed mistrzostwami świata.

Więcej o Pucharze Konfederacji czytaj na Sport.pl ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.