Czerczesow w wywiadzie Staszewskiego: Istnieje życie bez Odjidji i Pazdana. Nie bójcie się. Ja mistrzostwo zdobyłem bez Vadisa

Stanisław Czerczesow przed tygodniem niespodziewanie odwiedził Polskę. Nie negocjował jednak powrotu do Legii Warszawa, ale. rozliczał PIT. Przy okazji pojawił się także na stadionie mistrzów Polski. W rozmowie Sebastiana Staszewskiego z cyklu "Wywiadówka Staszewskiego" selekcjoner reprezentacji Rosji opowiada: - Dariusz Mioduski to poważny człowiek, dobry zarządca. Oby klub pod jego rządami dalej podążał w dobrym kierunku. Dla mnie faworyt do mistrzostwa jest wciąż tylko jeden - Legia - mówi nam Czerczesow.

Sebastian Staszewski: Po zremisowanym meczu z Belgią w Rosji spadła na Pana olbrzymia fala krytyki.

Stanisław Czerczesow: Ale dobrej krytyki?

Po prostu dużo krytyki.

- Nie, nie, ona była dobra, pozytywna. Bo graliśmy dobrze. Przegrywaliśmy już 1:3, ale doprowadziliśmy do remisu. I to w spotkaniu z jedną z najlepszych reprezentacji na świecie. Dla mnie to sukces.

Jak ocenia Pan ostatnie miesiące? Bo wyniki Sbornej nie powalają na kolana.

- Wyniki są potrzebne zawsze i wszędzie, nawet kiedy nie grasz w eliminacjach. Ja sam patrzę na wyniki. Mundial to gigantyczny turniej, dlatego presja na zwycięstwa jest już teraz.

Ale tych zwycięstw Panu brakuje. Pokonaliście tylko Ghanę i Rumunię.

- Cały czas próbujesz zwracać uwagę na to, czego nie ma. A nie patrzysz na to, co jest. Robię robotę, która ma dać efekt za rok. Wciąż pracuję nad siłą mojej reprezentacji. Mamy w zespole młodych zawodników, którzy potrzebują trochę czasu. Ja im go dam. Poza tym na razie mierzyliśmy się z naprawdę silnymi rywalami: Turcją, WKS, Belgią, Ghaną. Teraz przed nami kolejne dwa mecze towarzyskie: z Węgrami w Budapeszcie i z Chile w Moskwie. Pamiętaj, że nie ocenia się dnia, zanim nie zaszło słońce.

Krytyka Panu nie przeszkadza?

- Wszędzie jest taka sama.

Ale ta po przegranym meczu z Ruchem Chorzów jest inna, niż ta na kilkanaście miesięcy przed mistrzostwami świata, których Rosja będzie gospodarzem.

- Wiadomo, że wszyscy oczekują, aby Sborna grała dobrze. Adam Nawałka też jest pod ciągłym ostrzałem mediów. Dlatego nie stresuję się, jestem na to przygotowany. Jak będziemy wygrywać, to krytyki nie będzie. Jacek Magiera pracuje dobrze czy źle?

Myślę, że dobrze.

- A na początku przegrał 4:8 z Borussią Dortmund! Nie mógł wygrać, ale walczył. I za to należą się mu pochwały. Podobnie my z Belgią - rywalizowaliśmy z wielką drużyną, nie przegraliśmy. Trzeba to docenić.

Co zaskoczyło Pana w pracy selekcjonera?

- Różnica jest taka, że widzisz nas tu, w Warszawie [przy stole, poza Czerczesowem, siedzą jego asystent Mirosław Romaszczenko, trener bramkarzy Gintaras Stauce i trener przygotowania fizycznego Władimir Panikow - aut.]. Gdybyśmy pracowali w klubie, nie mielibyśmy czasu na takie wypady. Ale wakacji nie ma. Oglądam mecze, dużo analizuję, sporo podróżuję. Nie pracuję codziennie, tak jak w Legii, ale roboty i tak nie brakuje. Niby trener klubowy i selekcjoner to taki sam zawód, ale wykonywany całkowicie inaczej.

Jak dużym problemem jest fakt, że z piłkarzami widzi się Pan tylko na kilkudniowych zgrupowaniach?

- Każdy musi się zaadaptować do nowych warunków. To właśnie robię. I nie narzekam.

W reprezentacji Rosji przeprowadził Pan już małą rewolucję. Jest Pan zadowolony z jej przebiegu?

- Świat się zmienia. Była jedna generacja piłkarzy, nadeszła kolejna. Ja muszę sprawić, aby wymiana była płynna. To naturalny proces, który ma miejsce w każdej reprezentacji. Podobnie było w Polsce. Teraz macie świetne pokolenie, młode, utalentowane. Kiedyś bywało rożnie. My natomiast mieliśmy Andrieja Arszawina, Romana Pawluczenkę czy Jurija Żyrkowa. W 2008 roku stworzyli oni bardzo silny zespół. Ale teraz muszą grać nowi.

Zbliżający się Puchar Konfederacji będzie testem generalnym?

- Tak, dla wszystkich. Dla mnie, dla piłkarzy, dla organizatorów i kibiców. Jeśli chodzi o futbol, to w tym Pucharze liczy się tylko zwycięzca. Nie istnieje drugie czy trzecie miejsce. Dlatego chcę go wygrać.

Co będzie dla Pana ważniejsze - styl czy wynik?

- Piłka to nie jest łyżwiarstwo figurowe. Nie ocenia się wyłącznie wrażeń artystycznych. Dlatego moi piłkarze nie tylko muszą grać ładnie, ale i skutecznie. A czy to się uda, ocenisz dopiero po Pucharze.

Myśli Pan, że Rosja będzie przygotowana do organizacji Mundialu?

- Ja nie myślę, tylko w to wierzę.

Wierzy Pan czy Pan wie?

- I wierzę, i wiem. Stadiony są naprawdę piękne. Był już mecz z Belgią w Soczi, gdzie otwieraliśmy wspaniały obiekt, graliśmy też w St. Petersburgu. Bardzo podoba mi się stadion w Krasnodarze. Będziecie zadowoleni: i ze stadionów, i z dróg, i z hoteli, i z organizacji. Ze wszystkiego.

To jeszcze dopytam o te stadiony. Są z europejskiego topu?

- No da! U nas wszystko jest topowe!

Wie Pan co słychać w reprezentacji Polski?

- Znam wyniki. Macie jakieś problemy?

Największy to chyba sytuacja Grzegorza Krychowiaka w PSG.

- Ale dobrze grają Lewandowski, Piszczek, Fabiański, Grosicki i Glik. Glika chciałem kiedyś do Dynama Moskwa, był wtedy w Torino. Ale dyrektor sportowy powiedział mi, że nie dało się go stamtąd wyciągnąć. Szkoda. Widzę, że teraz gra w każdym meczu Monaco, prezentuje się bardzo dobrze. Ale to nic dziwnego. Czerczesow chce do siebie tylko dobrych piłkarzy. A co tam w Legii?

Nie ogląda Pan LOTTO Ekstraklasy?

- Nie zawsze mam czas, ale wiem, co dzieje się w klubie. Na razie są na drugim miejscu. Wierzę mocno, że sezon zakończą z mistrzostwem. Dobrze grają?

Różnie z tym bywa. Potrafią pokonać w Poznaniu Lecha, a tydzień później zremisować u siebie z Koroną Kielce. Wciąż nie wiadomo też, czy w przyszłym roku w Warszawie zostaną Vadis Odjidja-Ofoe i Michał Pazdan.

- U mnie Vadis nie grał, a wygraliśmy wszystko. Istnieje życie bez Odjidji, naprawdę. Tak samo bez Pazdana. Pamiętasz Igora Lewczuka? Kto z was spodziewał się, że może być na poziomie reprezentacyjnym? A ja od razu wiedziałem, że może. Pamiętam naszą rozmowę. Powiedziałem mu: "Po co oglądasz się na innych? Sam możesz być liderem w Legii, możesz grać w reprezentacji". A on popatrzył na mnie, wyprostował się jak żołnierz i mówi: "Trenerze, wchodzę w to!". I wszedł. Bo z piłkarzami trzeba rozmawiać o tym, co potrafią, a nie o tym czego nie potrafią.

Igor powinien wysłać Panu skrzynkę najlepszego Bordeaux!

- Nie tylko on! Igor gra dobrze w Bordeaux. Rybus gra dobrze w Lyonie. Nikolić gra dobrze w Chicago. Prijović gra dobrze w Salonikach. Wszystkie moje dzieciaki dają sobie radę.

Skoro rozmawiamy o piłkarzach, ostatnio Jacek Magiera przesunął Mateusza Hołownię, Bartłomieja Urbańskiego, Tina Maticia i Sandro Kulenovicia do drużyny rezerw. Ludzie w komentarzach pisali: "Czerczesow miał racje! Nie ma co wierzyć w bajki o naszej akademii", nawiązując do Pana głośnych słów o młodych piłkarzach: "Jestem profesjonalnym trenerem, przestańmy rozmawiać o przedszkolu".

- Pamiętaj, że zawodnicy nie są starzy i młodzi. Są albo dobrzy, albo słabi. Mówienie o tym, że młodzi muszą grać, tylko dlatego, że są młodzi, to populizm. Rybusa kupiłem do Tereka, jak miał 21 lat. Kosztował kilka milionów. I od razu grał. W reprezentacji Rosji jest dwóch zawodników z kadry U-21. I też grają. W Polsce jest miejsce dla Arkadiusza Milika, Piotra Zielińskiego, Karola Linettego. Dostają szansę, bo są dobrzy, a nie dlatego, że Nawałka ich lubi. Jeśli ktoś ma talent, poradzi sobie nawet będąc nastolatkiem. W Legii taki talent ma Sebastian Szymański. Ma też dobrą głowę. Ale zobaczymy, jak się rozwinie.

W tym sezonie stawka w Ekstraklasie jest szalenie wyrównana. O tytuł walczy nie tylko Legia, ale też Jagiellonia Białystok, Lech Poznań i Lechia Gdańsk. W kim widzi Pan potencjał na mistrza?

- Może powiesz, że jestem nieskromny, ale gdy ja pracowałem w Polsce, nigdy nie oglądaliśmy się na rywali. Graliśmy swoje i patrzyliśmy tylko na siebie. I tego Legii życzę. Aby mogła patrzeć tylko na siebie. A kto jest moim faworytem? Mołodiec, przecież ty wiesz...

Legia.

- Kanieszna.

Jak ocenia Pan reformę ESA-37? W Polsce wciąż trwają dyskusję nad jej modyfikacją.

- Kiedy tu przyjechałem, ten system już funkcjonował. Wszyscy wiedzą, jak działa. To jaki jest problem? To wasz system, sami go wynaleźliście. Trzeba go albo zaakceptować, albo zmienić. Dla mnie najlepszy system funkcjonuje zawsze w lidze, w której pracuje. Ale mnie już w Polsce nie ma. Co tam jeszcze w klubie?

Z Łazienkowskiej odeszło kilku pracowników, Dominik Ebebenge, Jacek Mazurek.

- Nowy właściciel ma swoją wizję i prawo, aby ją realizować. Najbardziej zaboli go strata Dominika, bo to nie tylko świetny chłopak, ale też dobry i perspektywiczny menadżer. Razem z Michałem Żewłakowem tworzyli świetną drużynę, dobrze mi się z nimi pracowało.

Jak wspomina Pan Dariusza Mioduskiego? Bogusław Leśnodorski w programie Stan Futbolu opowiadała o Pana zatrudnieniu: "Musieliśmy kiwnąć Darka. To on musiał zgodzić się na Czerczesowa. Po pierwszym spotkaniu Darek jednak się na niego nie zgodził. Musieliśmy zrobić szopkę". Pamięta Pan tamto spotkanie?

- Kto to opowiedział?

Leśnodorski.

- Nie chcę komentować jego słów. Nie interesują mnie.

A jak wspomina Pan Mioduskiego?

- Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że razem pracowało nam się dobrze. Nam to znaczy mi, Leśnodorskiemu, Mioduskiemu i Maciejowi Wandzlowi. Osiągnęliśmy sukces, wygraliśmy to, co planowaliśmy. Nie znam szczegółów ich konfliktu. I nie chcę. Wszystkich wspominam dobrze, z sentymentem. Nikomu nie oddałbym nawet sekundy z naszej współpracy. O panu Mioduskim mogę powiedzieć, że to bardzo poważny człowiek, dobry zarządca, który wprowadzi swoje reguły. Mam tylko nadzieję, że Legia dalej będzie podążać w mistrzowskim kierunku.

To Mioduski zaprosił Pana do Warszawy na mecz ze Sportingiem Lizbona?

- Nie. Już wcześniej planowałem przylecieć i obejrzeć Legię w Lidze Mistrzów. Ale faktycznie, przed meczem do mnie zadzwonił. Spotkaliśmy się, zjedliśmy wspólny obiad. Ale w klubie widziałem też Leśnodorskiego, Dominika, Konrada Paśniewskiego. A Michał Żewłakow zaprosił mnie nawet na kolację do siebie do domu.

A zmieniając temat, dlaczego polscy piłkarze nie grają już w Rosji?

- Grają. Jest Janusz Gol w Amkarze Perm.

Tylko on. Kiedyś Polaków w Premjer Lidze było znacznie więcej.

- A było! Ale nie pracuję już w żadnym klubie.

Fakt.

- Prawie wszystkich Polaków, którzy tam byli, sprowadziłem ja: Rybusa, Wawrzyniaka, Komorowskiego, Gola itd. A więc pewnie kiedy wrócę do pracy w rosyjskim klubie, Polacy znów zagrają w Rosji.

Ale po mistrzostwach świata miał Pan wrócić do Legii. Tak mi Pan kiedyś powiedział. Chyba, że to był żart.

- A dlaczego żart? Mundial to przystanek. Po nim życie toczy się dalej. Więc dlaczego nie Legia? Ja na pewno tego nie wykluczam. Mogę na koniec ja zadać pytanie?

Jasne.

- To będzie dobry wywiad?

Tak sądzę.

- O, mam tak samo. Ja też zawsze twierdzę, że każdy mecz mojej drużyny był dobry! Nawet jeśli inni twierdzą inaczej. Tego się trzymajmy!

Obserwuj Sebastiana Staszewskiego na Facebooku.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.