Polanski dla Sport.pl: Rezygnując z reprezentacji popełniłem błąd. Teraz jestem do dyspozycji trenera Nawałki!

Zespół Eugena Polanskiego sensacyjnie pokonał Bayern Monachium 1:0. W ogóle tegoroczna postawa "Wieśniaków" to olbrzymia sensacja. Kolejną może być powrót Polanskiego do. reprezentacji Polski. - Od mistrzostw Europy jestem do dyspozycji Adama Nawałki. Kiedyś powiedziałem kilka słów za dużo i za szybko. To był błąd - przyznaje w rozmowie ze Sport.pl 31-letni piłkarz.

Sebastian Staszewski: Proszę zdradzić, co powiedzieliście sobie w szatni po niespodziewanym zwycięstwie z Bayernem Monachium?

Eugen Polanski: Byliśmy trochę zaskoczeni, że poszło tak łatwo! Wiedzieliśmy, że możemy pokonać Bawarczyków, ale sądziliśmy, że postawią się bardziej.

Był Pan zdziwiony tak dobrą postawą kolegów? Ogranie mistrzów Niemiec to sztuka, która w tym sezonie udaje się nielicznym.

Ale dla mnie Bayern nie jest zespołem nie do pokonania. Chociaż trzeba przyznać, że w tej chwili prezentuje się znakomicie, strzela bramkę za bramką. Dlatego wszyscy grają z nimi bardzo defensywnie. A my zaatakowaliśmy. Widać było, że zdziwili się. Przecież po 45 minutach mogliśmy prowadzić nawet 3:0! Graliśmy dobrze, bardzo dobrze. Po przerwie trochę opadliśmy z sił, ale z odrobiną szczęścia dotrwaliśmy do końca. I wygraliśmy!

To, co robi w Hoffenheim 29-letni trener Julian Nagelsmann, to cud. "Wieśniacy" są o krok od awansu do Ligi Mistrzów. Nie ma Pan wrażenia, że to sen z którego zaraz się przebudzicie?

Odkąd pamiętam, w klubie marzyliśmy o awansie do Ligi, ale Europy. A tu nagle realna stała się gra w Champions League! Przed sezonem nikt by w to nie uwierzył... Teraz trzeba zrobić wszystko, aby dobrą formę utrzymać do ostatniej kolejki.

W czym tkwi fenomen Nagelsmanna? Przecież kilku piłkarzy Hoffenheim jest od niego starszych, m.in. Pan czy Pirmin Schwegler, a kilku równych wiekiem, jak Sandro Wagner czy Ádám Szalai. A mimo to wszyscy go słuchają.

Przede wszystkim to normalny facet. Miły, uśmiechnięty. Wszyscy mówią do niego po imieniu, jest naszym kolegą. Na treningach skupia się na detalach. Ćwiczymy bardzo mocno, bardzo ostro. To, co pokazujemy na boisku, to wynik ciężkiej pracy. Poza tym w szatni panuje wspaniałą atmosfera. A największym żartownisiem jest... Julian. Przy tym wszystkim to konkretny gość. Zawsze możesz z nim porozmawiać, o coś zapytać. I już po minucie wiesz, że ten facet ma pojęcie o czym mówi. Po prostu - zna się na futbolu.

Porówna go Pan do któregoś ze szkoleniowców z którymi Pan pracował? A przypomnę, że prowadzili Pana m.in. Heynckes, Michel, Luhukay czy Tuchel.

Dla mnie to wykapany Tuchel. Wiesz przecież, że Julian był u niego piłkarzem. A po kontuzji, która zakończyła jego karierę, pracował jako jeden z asystentów Thomasa. Ale rozmawiałem ostatnio z Julianem na ten temat. I on w ogóle nie widzi podobieństwa. Twierdzi, że wszystkiego nauczył się sam, że nie wzorował się na Tuchelu. Widać, że Nagelsmann chce mieć swój własny styl. I ma.

Po zwycięstwie z Bayernem rozmawiał Pan z Robertem Lewandowskim?

Przed meczem widzieliśmy się minutę czy dwie. Rozmawialiśmy głównie o zdrowiu. O jego formie nie było co dyskutować, bo widzimy, że Robert gra wspaniale. O mojej też nie, i tak siedziałem na ławce...

A nie rozmawialiście o Pana powrocie do reprezentacji Polski?

Nie było takiego tematu.

Chce Pan znów grać w kadrze?

Już po mistrzostwach Europy we Francji powiedziałem, że jestem do dyspozycji trenera Adama Nawałki.

Skąd ta nagła zmiana zdania?

Kiedyś się posprzeczaliśmy. Powiedziałem kilka słów za dużo, może zadzwoniłem do ciebie za szybko. To był błąd, powinienem dłużej pomyśleć. Przed Euro nie chciałem zmieniać zdania, bo chłopakom szło świetnie, wyszedłbym na hipokrytę. Teraz jednak uważam, że mógłbym kadrze pomóc.

Trener Nawałka już raz wyciągnął do Pana rękę i wybrał się do Niemiec. Może teraz Pana kolej, aby pofatygować się do Warszawy albo Krakowa?

Jeszcze do niego nie dzwoniłem, ale selekcjoner wie, że może na mnie liczyć. Wie jednak też, że ostatnio gram mało, więc najpierw muszę pokazać się w Bundeslidze. Jeśli Nawałka uzna, że jestem mu potrzebny, zadzwoni. A może w ogóle nie widzi mnie już w reprezentacji? Jeśli tak, to będę musiał to zaakceptować.

W poprzednim sezonie był Pan liderem "Wieśniaków". W tym - jest Pan tylko rezerwowym. Lata lecą?

Lecą, lecą, nie da się oszukać. Nie jestem jeszcze dziadkiem, ale do drużyny przebijają się młode wilki. W tym roku gram mało, za mało. Ale jestem zdrowy, trenuję ciężko i wiem, że jeśli przyjdzie szansa, to będę gotowy. Nie zmienia to faktu, że chodzę wkurzony, bo wolałbym grać. Z drugie strony nie mogę oczekiwać, że Julian zacznie dokonywać zmian, skoro drużyna nie tylko prezentuje się świetnie, ale i wygrywa z Bayernem.

Zimą chciał Pan zmienić klub.

Nie było tak, że chciałem, ale pojawiła się taka możliwość. Zgłosił się duży klub z Bundesligi, złożył nawet ofertę. Ale Hoffenheim ją odrzuciło. I tyle.

W czerwcu bądź lipcu możemy spodziewać się transferu Eugena Polanskiego? Wiem, że interesują się Panem kluby z krajów arabskich i azjatyckich.

Wciąż jestem piłkarzem Hoffenheim, więc najpierw muszę rozmawiać z nimi. Z klubem wiąże mnie jeszcze roczna umowa. W kolejnym sezonie chce jednak grać regularnie, więc biorę pod uwagę to, że zmienię pracodawcę. Może pojadę do Azji, może do ZEA, a może do Ameryki? Jestem otwarty. Ale teraz skupiam się na tym, aby z Hoffenheim awansować do Ligi Mistrzów. To byłoby piękne podsumowanie tego sezonu.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.