Mundial 2014. Mundial i innowacje? To był futbol, jaki znamy

Chociaż świat zachwycał się kilkoma odświeżonymi taktycznymi rozwiązaniami, nie należy oczekiwać wprost, że po mundialu oblicze futbolu nagle drastycznie się zmieni. Zwłaszcza że selekcjonerzy znów bardziej inspiracji szukali u trenerów klubowych, niż samemu ich inspirując.

Zresztą mistrzostwa świata już od dawna nie są wyznacznikiem taktycznych trendów w futbolu. Jeszcze w pierwszych kilku dekadach historii mundialu to była często jedyna okazja do porównania różnych stylów, skonfrontowania myśli trenerskich. W 1970 roku reprezentacja Brazylii była prawdziwym wzorem nowatorskiego tworzenia reprezentacji, ze sporym zapleczem medycznym i każdym detalem sprawdzonym kilkukrotnie przez członków sztabu. "Canarinhos" dali wtedy popis futbolu radosnego i ofensywnego, gromiąc w finale Włochów (4-1), ale przy okazji stali się ostatnim prawdziwym zaskoczeniem przed erą globalizacji.

Po czterech kolejnych latach, gdy reprezentacja RFN pokonała Holendrów, mówiono o rewanżu za finał Pucharu Europy z 1973 roku, mecz Bayernu z Ajaksem. Rinus Michels przeniósł styl "futbolu totalnego" na reprezentację dzięki podstawom, które sam wpajał piłkarzom, pracując z większością z nich w Amsterdamie. Każda kolejna impreza mistrzowska była następstwem zdarzeń w futbolu klubowym.

Mundial częściej oznaczał koniec pewnych cyklów w piłce nożnej. Ten z 1990 roku przekonał władze FIFA do zmian w regułach gry. Trzy lata debatowano, czy warto zabronić bramkarzom łapania piłki po podaniu od własnego kolegi, bo selekcjonerzy na MŚ we Włoszech doprowadzili futbol negatywny do granicy beznadziejnej nudy.

Zobacz wideo

Nie inaczej było z mundialem w Brazylii. Zaskoczeni zmianami w taktyce byli jedynie ci, którzy przegapili ostatnie sezony w piłce klubowej. Koniec tiki-taki? Odtrąbiony już niemal przed rokiem, gdy Barcelona obrywała od Bayernu, i podkreślony przez porażkę monachijczyków już pod dowództwem Guardioli w meczach z Realem Madryt. Pressing w środku pola, długie, prostopadłe podania na szybkich napastników? Trudno powiedzieć, by Louis Van Gaal czy Jorge Sampaoli na tiki-takę mieli pomysły inne od np. Diego Simeone czy Carlo Ancelottiego.

Trójka środkowych obrońców? Od kilku sezonów taki jest przecież pomysł Antonio Conte na Juventus, tak grała z powodzeniem reprezentacja Włoch na mistrzostwach Europy w 2012 roku. Chilijczycy już kilka lat temu pod wodzą Marcelo Bielsy nauczyli się płynnie zmieniać ustawienia, a zasługą Sampaoliego jest wyłącznie udoskonalenie systemu. Jak pisał Jonathan Wilson dla "Guardiana" w trakcie sezonu 2012-13, "nawet tuzin drużyn w najsilniejszych europejskich ligach co tydzień grało taktyką z trzema środkowymi obrońcami".

Louis Van Gaal może i Ronalda Koemana nie znosi, ale to właśnie od trenera Feyenoordu zaczerpnął pomysł na ustawienie (ustalmy, że 3-5-2) Holandii i reprezentantów do linii obrony. Nawet styl gry Kostaryki, największej niespodzianki mundialu, przypominał to, co kibice w lidze angielskiej obserwowali w Wigan prowadzonym przez Roberto Martineza. Należy również przypomnieć ustawienie 3-4-3 Nowej Zelandii z mistrzostw w 2010 roku, która pod wodzą Rickiego Herberta nie przegrała spotkania, choć też nie awansowała do fazy pucharowej.

W 2010 roku Hiszpanie zachwycili tiki-taką, ale Vicente del Bosque żadnego nowego trendu nie wyznaczył, bo system zaczerpnął od Barcelony Guardioli - po prostu bez Messiego w roli "fałszywej dziewiątki" selekcjoner musiał postawić na bardziej defensywne aspekty tego stylu. Dziś wszyscy emocjonują się odważną grą Manuela Neuera, ale z nowej generacji bramkarzy pierwszym, który tak chętnie i aktywnie uczestniczył w rozegraniu, był Victor Valdes. Dla niego Barcelona już musiała szukać następcy, co świadczy o kontynuacji trendu, a nie narodzinach czegoś nowego. Zresztą Michał Okoński w trakcie mundialu pokazywał przykłady z historii przeczące jakimkolwiek innowacjom w kwestii takiej gry bramkarza.

Spadek znaczenia napastników kosztem ofensywnych piłkarzy grających za ich plecami obserwujemy od lat , choćby na przykładzie samych mistrzostw świata. Joachim Loew całkiem otwarcie mówił o czerpaniu z Bayernu Guardioli w mieszaniu systemów 4-3-3 i 4-2-3-1. Jeśli już któryś z selekcjonerów decydował się na grę 4-4-2 (Oscar Tabarez, Alejandro Sabella), to przypominającą Atletico Madryt Diego Simeone. Nie ma nic nowego w tym, że największe znaczenie w drużynie mają atletycznie zbudowani piłkarze o wysokiej odporności, wzorowej technice użytkowej i, jak określa to Philipp Lahm, "mądrej grze pozycyjnej".

Wyjątkowość oraz ranga rozgrywanych co cztery lata mistrzostw świata czasem skłania do wyolbrzymiania pewnych aspektów, także taktycznych. Jednak należy zrozumieć, że selekcjonerom najtrudniej jest szukać innowacji, zwłaszcza jeśli nie mają oni komfortu pracy z drużyną opartą na zawodnikach jednego klubu. To było możliwe głównie przed laty, gdy futbol nie był aż tak globalny. Obecnie szkoleniowcy reprezentacji mogą podróżować po wielu krajach, szukając tej jednej odpowiedzi na pytanie, jak najlepiej ustawić swoich piłkarzy.

Nic dziwnego, że Louis Van Gaal na takie obserwacje zabierał kontuzjowanego Robina Van Persiego, a o zmianach dyskutował z Arjenem Robbenem. Na mistrzostwach obserwowaliśmy wiele z tego, co każdy kibic mógł dostrzec w najważniejszych europejskich rozgrywkach klubowych z ostatnich dwóch, trzech sezonów. W nieustającej taktycznej ewolucji futbolu brazylijski mundial był tylko częścią pewnego etapu, a nie otwarciem nowego.

Tak najczęściej opisywano mundialowe reprezentacje [KLIKNIJ]

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.