MŚ w piłce nożnej 2014. Pot i znój, czyli mundial superatletów

33 ze 154 bramek na tych MŚ padło w ostatnich 10 minutach meczu. Wiele spotkań rozstrzyga się właśnie w końcówkach. W pięciu z ośmiu spotkań 1/8 finału potrzeba było dogrywki, by wyłonić zwycięzcę. Czy w futbolu zaczynają się czasy atletów, którym nigdy nie zabraknie sił?

Kiedy sędzia meczu Belgia - USA zagwizdał po 90 minutach, wydawało się, że Jan Vertonghen miał dość. Oparł ręce na kolanach i zwymiotował. Miał pecha, bo kamera akurat była skierowana wprost na niego. W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy taka sytuacja często przydarzała się też Leo Messiemu, wymiotował Sandro z Tottenhamu...

- Nie wiem, o co chodzi. A przeszedłem już tysiące badań. Robi mi się niedobrze do tego stopnia, że wymiotuję. A potem znowu jest OK - mówił przed mundialem Argentyńczyk.

- Sportowcy często wymiotują wskutek zakwaszenia organizmu, czyli nagromadzenia kwasu mlekowego. Ale w piłce nożnej nie jest to tak powszechnie spotykane jak np. u biegaczy. Wymioty mogą być po prostu reakcją na duży wysiłek fizyczny, szczególnie w warunkach, w jakich nie gra się na co dzień - mówi fizjolog Krzysztof Mizera.

Okazało się, że jednak Verthongen nie miał dość. Po 90 minutach w meczu 1/8 finału było 0:0 i trzeba było walczyć, biegając kolejne pół godziny w dogrywce.

- Cały sport idzie do przodu. Zawodnicy osiągają coraz lepsze czasy, dalsze odległości. Są szybsi i bardziej wytrzymali. Coraz ważniejsze są uwarunkowania genetyczne, naturalna selekcja na poziomie juniora jest coraz lepsza. Eksperci śledzą, jak rozwijają się jego mięśnie, jak zyskuje na szybkości. Coraz większą wagę przykłada się do regeneracji. Kiedyś zawodnik trenował dwa razy dziennie, bo im więcej, tym lepiej. Dziś wiemy, że w niektórych momentach zawodnik powinien się więcej regenerować niż trenować - mówi Mizera.

- Rzeczywiście, dużo goli na tym mundialu pada w końcówkach, ale kij ma dwa końce. Jedni wtedy grają szybciej, a drugim może po prostu brakuje sił - mówi były trener Lecha i Ruchu Jacek Zieliński.

Pij, zanim będzie za późno

Pamiętacie mecz Polaków z Grekami na Euro 2012? Wilgotność powietrza pod zamkniętym dachem Stadionu Narodowego wynosiła 77 proc. Była więc typowa dla krajów afrykańskich, i to tych, które leżą w strefie równikowej. Przy normalnych warunkach w czerwcu w Polsce, czyli wilgotności rzędu 40-50 proc., zawodnik straciłby ok. 1,5 l płynów, czyli ok. 10 proc. swojej wydolności. W tym meczu stracił nawet 3-4 l. W drugiej połowie nie mogliśmy nadążyć za Grekami, którzy lepiej znosili grę w tych warunkach.

Belgowie w całym meczu przebiegli w sumie ponad 147 km, a zawodnicy z USA - prawie 155 km. To bardzo dużo, jeśli wziąć pod uwagę warunki - prawie 30 stopni Celsjusza i 80 proc. wilgotności. Takie warunki podczas mundialu w Brazylii to codzienność, a jednak piłkarzom udaje się biegać do ostatnich sekund.

- W meczu Holandii z Meksykiem w Fortalezie wilgotność powietrza sięgnęła 90 proc. Przy wysokiej temperaturze i wilgotności organizm się przegrzewa, co może być nawet śmiertelne w skutkach. Wysiłek fizyczny w takich warunkach powoduje znaczące podniesienie temperatury ciała. Nawet do ok. 41 stopni Celsjusza. Przyjmuje się, że temperatura graniczna, śmiertelna, to 42 stopnie. Jeden stopień dzieli więc zawodnika od śmierci. Dochodzi do omdleń, zasłabnięć - podobnie jak na biegach masowych i ulicznych. Jeśli wilgotność powietrza jest wysoka, gruczoły potowe są przytkane i trudniej nam eliminować ciepło poprzez pocenie się. W takich warunkach nawodnienie nie wystarcza. Trzeba sięgać po roztwory energetyczne, które powodują bezpośrednio naprawę mięśnia. Najlepiej jest nawadniać się małymi łykami jak najczęściej. Jeśli chce się pić, to znaczy, że już się odwodniliśmy. Nawet jak zawodnik wypije litr wody czy półtora, to i tak nie uzupełni straty, bo to się tak szybko nie wchłonie - mówi Mizera.

Ferrari nie powinno być na gaz

Z mundialu odpadli w grupie Anglicy, Hiszpanie i Włosi. Ze statystyk wynika, że biegali mniej od rywali.

- Widać było, że Anglicy i Hiszpanie, czyli drużyny składające się z piłkarzy, którzy walczyli do końca w czołowych ligach, nie są dobrze przygotowani kondycyjnie. U Niemców to wygląda lepiej, bo zawodnicy Bayernu szybko wygrali ligę i mogli sobie pozwolić na odpoczynek. Tendencja jest taka, że w piłkę nożną grają coraz lepiej wytrenowani atleci, ale niektórych rzeczy się nie przeskoczy. Zmęczenie musi się pojawić - mówi Zieliński.

- Cykl przygotowań zawodnika przed wyjazdem na mundial to nie są ostatnie 2-3 tygodnie. 90 proc. piłkarzy gra na co dzień w dobrych ligach, gdzie poziom wysiłku jest wysoki. Na co dzień mają dostęp do opieki medycznej i odnowy biologicznej. A więc są stale przygotowywani do wysokiej intensywności wysiłku. W ostatnich tygodniach przed mundialem muszą się przede wszystkim odpowiednio odżywiać. Sportowiec nie zdaje sobie często sprawy, że energię dostarcza z pożywienia. Jeśli odżywia się kiepsko, to tak, jakby Ferrari napełnić gazem LPG. Oczywiście, da się na tym jechać, ale jakość tej jazdy będzie diametralnie inna. Nawet jeśli zawodnik jest dobrze przygotowany, a wleje do organizmu nieodpowiednie paliwo, to nie wykorzysta w pełni swoich możliwości - mówi Mizera.

System przygotowań jest inny niż jeszcze 10 lat temu. Każdy piłkarz powinien być indywidualnie przebadany pod kątem reakcji na wysiłek, każdy powinien stosować indywidualną dietę. - Kiedyś piłkarze jechali na obóz w góry i przez dwa tygodnie po nich biegali. Dziś zawodnika trzeba zdiagnozować, sprawdzić, czy jest typem wytrzymałościowca, jak szybko się męczy. U piłkarzy na najwyższym poziomie liczą się szczegóły, a można je wykorzystać tylko dzięki indywidualnemu podejściu - tłumaczy fizjolog.

A gdyby tak Chris nie spudłował...

Rekordzistą w liczbie przebiegniętych kilometrów po czterech meczach jest Michael Bradley z USA, który pokonał 54,7 km, co daje średnią 13,675 km na mecz. Amerykanie w ogóle najwięcej biegali na tym mundialu, bo średnio cała drużyna w trakcie meczu pokonywała 124,2 km. To prawie o 30 km więcej niż najgorsi pod tym względem na mundialu piłkarze WKS. Być może na tym będzie polegał ich wpływ na światowy futbol - piłkarze, którzy są bardzo daleko od najlepszych lig świata, dzięki fantastycznemu przygotowaniu fizycznemu byli w stanie grać w 1/8 finału. Ba, gdyby nie pudło Chrisa Wondolowskiego z pięciu metrów w ostatnich minutach regularnego czasu gry, byliby w ćwierćfinale.

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.