Przed mistrzostwami mówiono o niebotycznych oczekiwaniach spoczywających na barkach 22-letniego Brazylijczyka, nawet jeśli fani w kraju bardziej lubili Thiago Silvę czy Davida Luiza. Wciąż, gdy nie wychodzą mu spotkania, złośliwi mówią o grze "Neymarketingu", a nie prawdziwego Neymara. O nim zresztą już częściej mówi się w kontekście kolejnej kampanii reklamowej, a problemy prawne przy jego transferze do Barcelony niespecjalnie ludzi dziwią. Ale dopóki on będzie strzelał i Brazylia będzie wygrywała, do firmy "Neymar" niewiele złego się przylepi - jego forma i spokój są nieocenione, zwłaszcza teraz.
I broni go najprostsza statystyka. Dla Brazylii strzelał w 25 spotkaniach i tylko trzy razy reprezentacja nie wygrywała - z kolei gdy grał, ale jego goli brakowało, "Canarinhos" zwyciężyli w ledwie dziewięciu z 27 meczów. Porażające? - Jeśli Neymar gra bardzo dobrze, Brazylia jest faworytem każdego spotkania - mówi Rai, pomocnik mistrzowskiej drużyny z 1994 r. - Jeśli jednak on gra tylko OK, to Brazylia jest najwyżej na tym samym poziomie co jej rywale.
Były obawy przed tym, jak wielką odpowiedzialnością można obciążyć na tym mundialu Neymara. Tylko czy słusznie? Owszem, to zawodnik ledwie 22-letni, ale przecież swój pierwszy kontrakt podpisał 10 lat temu, w reprezentacji gra od pięciu, jeszcze przed poprzednimi mistrzostwami został wybrany na najlepszego zawodnika ligi, a przed rokiem poprowadził reprezentację do zdecydowanego zwycięstwa w Pucharze Konfederacji. Wątpiącym odpowiedział Luis Felipe Scolari, przesuwając Neymara z lewego skrzydła za plecy napastnika - żeby był w centrum wszystkiego, otoczony zespołem, a każda piłka przechodziła choćby blisko, kilka metrów od niego.
Bo Neymar jest zależny od innych kolegów, choćby Oscara. Widzieliśmy to zwłaszcza w meczu z Chorwacją, gdy to odbiór jego kolegi pozwolił mu na znalezienie odrobiny miejsca w tłumie obrońców i oddanie strzału, który Brazylii dał wtedy wyrównanie. Najpiękniejsza akcja, którą "Canarinhos" wyprodukowali, wzięła się właśnie z kombinacji dwóch młodych ofensywnych pomocników. Jednak Neymar w środku to też wysoka cena pozbawienia się osłony, którą zwykle zdyscyplinowany i harujący w odbiorze Oscar oferował. Nawet z tak przeciętnym, by nie powiedzieć słabym, Kamerunem często między formacją obrony i ataku Brazylii była 40-metrowa dziura.
To też pretensja do Scolariego, który ma na ławce bardziej utalentowanych piłkarzy niż Fred czy Hulk. Willian idealnie pasuje do gry kombinacyjnej, Bernard jest świetnym dryblerem, a wprowadzenie Hernanesa dałoby możliwość zmiany ustawienia. Zresztą co bardziej niecierpliwi jeszcze przed startem mundialu proponowali, by Brazylia grała w 4-3-3 z Neymarem prowadzącym atak ze środka pola.
Wracając do wspomnianych twarzy - widzieliśmy tę złą, nawet dzisiaj. Ktoś powie, że Neymar, odrzucając przepraszający gest Nyoma, po prostu nie chciał wdawać się w niepotrzebne spory. Ale teraz każde takie zachowanie jest szeroko analizowane, zwłaszcza po skandalu, który wywołał, jeszcze będąc piłkarzem Santosu. - Nie poznaję cię. To nie był mój syn - mówiła jego matka, gdy Neymar źle zareagował na decyzję szkoleniowca Dorivala Juniora, który nie pozwolił młodemu chłopcu wykonywać karnego. Ten przeklinał go, szalał na boisku, ciągle się kiwał i nie podawał. Wtedy przykładnie go ukarano, zorganizowano mu pomoc, by "potwora" opanować. Trenera oczywiście zwolniono.
Jednak Neymar był już sfrustrowany w spotkaniu z Meksykiem, gdy świetnie zdyscyplinowani rywale nie zostawiali mu zbyt wiele miejsca. Z meczów fazy grupowej wtedy miał najmniej kontaktów z piłką, udały mu się tylko trzy dryblingi na siedem prób, oddał ledwie trzy strzały. Najczęściej faulowany, denerwował się na kolegów, bo w zasadzie nie dostał żadnego dobrego prostopadłego podania. Taki jest właśnie sposób na Brazylię i aż ciśnie się na usta pytanie: czy takiego Neymara zobaczymy też w fazie pucharowej?
Brazylia chce Neymara dzisiejszego. Właśnie tak szukającego gry z Oscarem i Marcelo, kapitalnie odnajdującego "korytarze" wolnego miejsca, w które wbiegał z piłką, markując strzał, a później faktycznie uderzając. Z Kamerunem zagrał i jak skrzydłowy (drugi gol), i jak rozgrywający, i jak napastnik (pierwszy gol). Był każdym z zawodników, których do pewnego sukcesu Brazylii brakuje.
Bo wszystkie te kontrowersje wokół jego osoby - problematyczny ojciec, transfer do Barcelony, rozrośnięty do niebotycznych granic marketing i jeszcze ten ostatni skandal podatkowy - nie powinny zabierać nam frajdy z oglądania Neymara. To jest wielki piłkarz, który w tak młodym wieku może decydować o mistrzowskim tytule. I nie ulega wątpliwości, że jeśli w finale mistrzostw ktoś z ludzi Scolariego miałby odczarować klątwę Maracanazo, to właśnie on.