Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej 2014. Brazylia o twarzy Neymara. Dziś fenomenalnego

Brazylia ma dwie twarze i każda przedstawia Neymara - albo uradowanego ze zwycięstwa okraszonego jego golami, albo sfrustrowanego nieporadnością kolegów, gdy i on nie może wpakować piłki do siatki. W poniedziałek potwierdziło się, która Brazylia może spełnić marzenia.

Przed mistrzostwami mówiono o niebotycznych oczekiwaniach spoczywających na barkach 22-letniego Brazylijczyka, nawet jeśli fani w kraju bardziej lubili Thiago Silvę czy Davida Luiza. Wciąż, gdy nie wychodzą mu spotkania, złośliwi mówią o grze "Neymarketingu", a nie prawdziwego Neymara. O nim zresztą już częściej mówi się w kontekście kolejnej kampanii reklamowej, a problemy prawne przy jego transferze do Barcelony niespecjalnie ludzi dziwią. Ale dopóki on będzie strzelał i Brazylia będzie wygrywała, do firmy "Neymar" niewiele złego się przylepi - jego forma i spokój są nieocenione, zwłaszcza teraz.

I broni go najprostsza statystyka. Dla Brazylii strzelał w 25 spotkaniach i tylko trzy razy reprezentacja nie wygrywała - z kolei gdy grał, ale jego goli brakowało, "Canarinhos" zwyciężyli w ledwie dziewięciu z 27 meczów. Porażające? - Jeśli Neymar gra bardzo dobrze, Brazylia jest faworytem każdego spotkania - mówi Rai, pomocnik mistrzowskiej drużyny z 1994 r. - Jeśli jednak on gra tylko OK, to Brazylia jest najwyżej na tym samym poziomie co jej rywale.

W centrum wszechświata Scolariego

Były obawy przed tym, jak wielką odpowiedzialnością można obciążyć na tym mundialu Neymara. Tylko czy słusznie? Owszem, to zawodnik ledwie 22-letni, ale przecież swój pierwszy kontrakt podpisał 10 lat temu, w reprezentacji gra od pięciu, jeszcze przed poprzednimi mistrzostwami został wybrany na najlepszego zawodnika ligi, a przed rokiem poprowadził reprezentację do zdecydowanego zwycięstwa w Pucharze Konfederacji. Wątpiącym odpowiedział Luis Felipe Scolari, przesuwając Neymara z lewego skrzydła za plecy napastnika - żeby był w centrum wszystkiego, otoczony zespołem, a każda piłka przechodziła choćby blisko, kilka metrów od niego.

Bo Neymar jest zależny od innych kolegów, choćby Oscara. Widzieliśmy to zwłaszcza w meczu z Chorwacją, gdy to odbiór jego kolegi pozwolił mu na znalezienie odrobiny miejsca w tłumie obrońców i oddanie strzału, który Brazylii dał wtedy wyrównanie. Najpiękniejsza akcja, którą "Canarinhos" wyprodukowali, wzięła się właśnie z kombinacji dwóch młodych ofensywnych pomocników. Jednak Neymar w środku to też wysoka cena pozbawienia się osłony, którą zwykle zdyscyplinowany i harujący w odbiorze Oscar oferował. Nawet z tak przeciętnym, by nie powiedzieć słabym, Kamerunem często między formacją obrony i ataku Brazylii była 40-metrowa dziura.

To też pretensja do Scolariego, który ma na ławce bardziej utalentowanych piłkarzy niż Fred czy Hulk. Willian idealnie pasuje do gry kombinacyjnej, Bernard jest świetnym dryblerem, a wprowadzenie Hernanesa dałoby możliwość zmiany ustawienia. Zresztą co bardziej niecierpliwi jeszcze przed startem mundialu proponowali, by Brazylia grała w 4-3-3 z Neymarem prowadzącym atak ze środka pola.

"Nie tak cię wychowałam!"

Wracając do wspomnianych twarzy - widzieliśmy tę złą, nawet dzisiaj. Ktoś powie, że Neymar, odrzucając przepraszający gest Nyoma, po prostu nie chciał wdawać się w niepotrzebne spory. Ale teraz każde takie zachowanie jest szeroko analizowane, zwłaszcza po skandalu, który wywołał, jeszcze będąc piłkarzem Santosu. - Nie poznaję cię. To nie był mój syn - mówiła jego matka, gdy Neymar źle zareagował na decyzję szkoleniowca Dorivala Juniora, który nie pozwolił młodemu chłopcu wykonywać karnego. Ten przeklinał go, szalał na boisku, ciągle się kiwał i nie podawał. Wtedy przykładnie go ukarano, zorganizowano mu pomoc, by "potwora" opanować. Trenera oczywiście zwolniono.

Jednak Neymar był już sfrustrowany w spotkaniu z Meksykiem, gdy świetnie zdyscyplinowani rywale nie zostawiali mu zbyt wiele miejsca. Z meczów fazy grupowej wtedy miał najmniej kontaktów z piłką, udały mu się tylko trzy dryblingi na siedem prób, oddał ledwie trzy strzały. Najczęściej faulowany, denerwował się na kolegów, bo w zasadzie nie dostał żadnego dobrego prostopadłego podania. Taki jest właśnie sposób na Brazylię i aż ciśnie się na usta pytanie: czy takiego Neymara zobaczymy też w fazie pucharowej?

Brazylia chce Neymara dzisiejszego. Właśnie tak szukającego gry z Oscarem i Marcelo, kapitalnie odnajdującego "korytarze" wolnego miejsca, w które wbiegał z piłką, markując strzał, a później faktycznie uderzając. Z Kamerunem zagrał i jak skrzydłowy (drugi gol), i jak rozgrywający, i jak napastnik (pierwszy gol). Był każdym z zawodników, których do pewnego sukcesu Brazylii brakuje.

Bo wszystkie te kontrowersje wokół jego osoby - problematyczny ojciec, transfer do Barcelony, rozrośnięty do niebotycznych granic marketing i jeszcze ten ostatni skandal podatkowy - nie powinny zabierać nam frajdy z oglądania Neymara. To jest wielki piłkarz, który w tak młodym wieku może decydować o mistrzowskim tytule. I nie ulega wątpliwości, że jeśli w finale mistrzostw ktoś z ludzi Scolariego miałby odczarować klątwę Maracanazo, to właśnie on.

Więcej o:
Copyright © Agora SA