Hiszpania - Chile. Wilkowicz: Zebra! Czyli: nie rozjeżdżajmy Hiszpanów

Codziennie rozprawiamy o czarnych koniach mundialu, a ani słowa nie było o zebrze. Najsłynniejszym futbolowym zwierzęciu w Brazylii. Zebra znaczy: sensacja. Bo w bardzo popularnej w Brazylii grze towarzyskiej były obrazki z różnymi zwierzętami, ale akurat na zebrę nie można było trafić- pisze po meczu Hiszpania - Chile (0:2) Paweł Wilkowicz, wysłannik Sport.pl na MŚ 2014.

KONKURS! Zobacz decydujące mecze MŚ w niezwykłej jakości!

To jest mundial niespodzianek, m.in. tej sprawionej Urugwajowi przez Kostarykę...

...ale odpadnięcia HIszpanii pewnie nic już w rundzie grupowej nie przyćmi.

Rządy w futbolu, choćby się nie wiem jak potężne wydawały i trwały latami, kończą się czasem właśnie tak, szybkim nokautem. Tak się skończyły poprzednie, Francuzów, którzy pojechali na mundial 2002 jako mistrzowie świata, Europy, źródło inspiracji dla innych w szkoleniu młodzieży. I bum, nie było co zbierać. Przez lata się po tej nagłej klęsce nie mogli podnieść.

Każde imperium musi kiedyś runąć. I nie od razu musi się urodzić coś nowego, wielkiego. Hiszpania przyszła sześć lat po Francuzach. I ich przerosła. Nie ma chyba sporu, że przerosła wszystkich. Nawet jeśli są spory o styl. Hiszpania z 2008 roku była tak piękna, że nie miała wrogów. Tej z 2010 zdarzało się przynudzać, ta z 2012 nudziła już niektórych straszliwie, bo pojawiła się naturalna tęsknota za odmianą. Ale o ile o stylu trzeba dyskutować, to z trofeami już się nie da. Trzy wielkie turnieje z rzędu wygrał w historii futbolu tylko Urugwaj, przed wojną. W czasach gdy turnieje były kadłubowe, a igrzyska olimpijskie równe mundialowi, dlatego je Urugwajowi zaliczamy to tej trójki.

Cokolwiek się z Hiszpanią stanie, nie rozjeżdżajmy jej. To było sześć lat odświeżająco ładnej gry i odświeżającej zmiany zasad. Hiszpanie dawali innym przykład, jak to niedawno nazwał Zbigniew Boniek, kultury bycia razem. Pokazywali, że można być wielkim, bogatym, z sukcesami, a ciągle lubić kibiców, nawet dziennikarzy też. To była przez te sześć lat najmilsza drużyna ze stref wywiadów. To Hiszpanie z ligi angielskiej częściej chodzą na spotkania z angielskimi kibicami niż piłkarze angielscy. Bo dla hiszpańskich to przyjemność, dla angielskich obowiązek. Mirosław Trzeciak ujął to swego czasu najlepiej: hiszpańska ulica każdego dnia wychowuje piłkarza na lepszego. Angielska ulica każdego dnia swojego piłkarza psuje.

Jeśli to nie mogło dalej trwać, niech chociaż nie przestanie być doceniane.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.