Mundial 2014. Dlaczego Polska powinna wzorować się na Australii lub Kostaryce?

Selekcjoner reprezentacji Polski Adam Nawałka jest obecny w Brazylii na mundialu, gdzie zamierza oglądać przede wszystkim Niemców, grupowych rywali Polaków w eliminacjach Euro 2016. Ale mam olbrzymią nadzieję, że zwrócił uwagę na mecze słabszych reprezentacji - chociażby takich jak Australia czy Kostaryka. Od nich mógłby się wiele nauczyć.

Od selekcjonera Australii, Ange Postecoglou - pomysłu na selekcję. Nawałka w swoich pierwszych meczach powołał ponad 60 różnych zawodników. Postecoglou, od kiedy objął kadrę w październiku zeszłego roku, od początku miał wizję i pomysł na drużynę; piłkarzy zna doskonale, od kilku lat trenował drużyny w lidze australijskiej; tak jak i Nawałka w polskiej. Postecoglou swój plan konsekwentnie realizuje.

Na mundial powołał aż 14 piłkarzy mających 25 lat lub mniej; tylko 4 z nich ma powyżej 30 wiosen. Nie przeszkadza mu to, iż większość jego kadry nie jest zbyt doświadczona w międzynarodowych bojach - tylko 10 piłkarzy ma więcej niż 10 występów w reprezentacji.

I wie, jak jego drużyna ma grać, a piłkarze wiedzą, czego się od nich oczekuje. Z Chile zaprezentowali się korzystnie, pomimo swoich dość ograniczonych możliwości. Nie poddali się po dwóch szybko straconych bramkach, atakując Chilijczyków głównie skrzydłami. Grali bardzo bezpośrednio. To nastawienie przyniosło im dwa gole - choć jeden nie został uznany ze względu na spalonego.

Mundial traktują jako okazję do nauki i zebrania niezbędnego doświadczenia, wszak trafili do grupy ze wspomnianym już Chile oraz Hiszpanią i Holandią. Postecoglou ma zamiar wygrać Puchar Azji w przyszłym roku i temu celowi wszystko podporządkował.

Zaś Kostaryce możemy pozazdrościć świetnego planu taktycznego. Jak stwierdził Michał Zachodny, Kostarykańczycy zagrali z Urugwajem podobnie do Wigan jeszcze za czasów Roberto Martineza. Wigan regularnie typowano do spadku z angielskiej Premier League, lecz przetrwało w niej kilka sezonów. Jednak nawet gdy w końcu spadło, osiągnęło jednocześnie największy sukces w historii klubu, zdobywając Puchar Anglii.

Wigan i Kostarykę łączy to, iż oba zespoły były lub są postrzegane jako kopciuszek i nawet ich kibice nie wierzyli w to, że mogą coś ugrać. A jednak - Kostarykańczycy zaskoczyli wspaniałą organizacją gry, a przede wszystkim linii defensywnej. Wiedzą, iż muszą się głównie bronić i szukać swoich okazji w kontratakach, dlatego też grają w systemie 5-2-2-1. Tak naprawdę tylko dwaj piłkarze we wczorajszym meczu z Urugwajem (3-1) byli zawodnikami typowo ofensywnymi - chodzi o Bryana Ruiza oraz Joela Campbella, bohatera meczu. To oni ciągnęli w ofensywie zespół na swoich barkach, jedynie czasem wspierani np. przez Celso Borgesa.

Co jeszcze Nawałka mógłby podpatrzyć od selekcjonera Jorge Luisa Pinto? Stałe fragmenty gry. Nie jest przypadkiem, iż to właśnie po rzucie wolnym Kostaryka wyszła na prowadzenie - już wcześniej za ich pomocą siała popłoch w obronie Urugwaju. SFG są problemem polskiej reprezentacji już od kilku lat. A przecież w ten sposób najłatwiej strzelić gola, przede wszystkim silniejszemu rywalowi.

Co łączy Australię i Kostarykę? Wiele, mimo iż "Socceroos" starają się grać ofensywnie, a "Ticos" stawiają na solidną grę w obronie. Przede wszystkim selekcjonerzy obu drużyn znakomicie zdają sobie sprawę z ograniczonych możliwości ich piłkarzy. Robią więc wszystko, by zmaksymalizować swoje zalety. Ich drużyny są dobrze zorganizowane, widać w nich pewną powtarzalność i automatyzmy. U kadry Nawałki czegoś takiego nie widać. Trudno się dziwić, jeśli co mecz wystawiana jest inna jedenastka.

Oczywiście niewykluczone jest, że Australia i Kostaryka nie zdobędą na tym mundialu już żadnego punktu i niedługo wszyscy o nich zapomną. To bardzo prawdopodobne, wszak trafili do "grup śmierci". Ale my nie powinniśmy - poprawny występ Australii i bardzo dobry Kostaryki nie są przypadkiem. A piłkarzy teoretycznie mamy takich samych, jeśli nawet nie lepszych. Czy nie warto wziąć z nich przykładu?

Gorące kolumbjskie kibicki, czyli trzeci dzień na mundialu

Więcej o:
Copyright © Agora SA