Mundial 2014. Hiszpania - Holandia, czyli jak mistrzowie z wicemistrzami

Vicente del Bosque to dziś ostatni obrońca tiki-taki. Louis van Gaal wiele dla niej zrobił, dając szansę debiutu w Barcelonie Xaviemu i Inieście. W piątek obaj trenerzy stają naprzeciw siebie w meczu Hiszpania - Holandia, czyli powtórce finału mundialu z RPA. Początek meczu o 21.00. Relacja Z Czuba i na żywo w Sport.pl

Wyglądają, jakby pochodzili z dwóch odległych galaktyk, a jednak mają sporo wspólnego. Vicente del Bosque, jowialny wąsacz z Salamanki, mawia, że dobra chemia w szatni ma dla niego większą wagę niż sto godzin odpraw taktycznych. Louis van Gaal zasłynął jako trener, który nawet podczas meczu wzywa do siebie piłkarzy, rysując im flamastrem na małej przenośnej tablicy swoje taktyczne pomysły. Hiszpan unika skandali jak ognia, Holender zdaje się ich szukać. Kiedyś podczas odprawy w szatni Bayernu ściągnął do kolan spodnie od garnituru, żeby udowodnić piłkarzom, że jest prawdziwym mężczyzną.

Piłkarze, z którymi popadał w konflikty, nazywali go dyktatorem i zamordystą, a były wśród nich gwiazdy. Tymczasem trener Hiszpanów jest dla graczy jak troskliwy ojciec, rzadko zdarza mu się podnieść głos. Niedawno, gdy wyznał, że nie widzi już w oczach mistrzów świata i Europy dawnego głodu sukcesu, kibice w Hiszpanii wpadli w panikę. - Ja też nie jestem już ten sam co wtedy, gdy zaczynaliśmy - łagodził sprawę selekcjoner, który poprowadził drużynę do złotych medali na MŚ w RPA i Euro 2012.

Stare konie są wciąż w czubie

Dla van Gaala dzisiejszy mecz z Hiszpanami jest podróżą sentymentalną, ale nie jest rewanżem za finał mundialu w RPA. Wtedy pomarańczowych prowadził Bert van Marwijk. I choć dotarł do finału, nie zyskał podziwu, bo pomarańczowi olśniewali tylko chwilami, grając raczej twardo, konsekwentnie i brzydko. Porażkę na Euro 2012 przyjęto z pewną ulgą, można było się pozbyć van Marwijka i zastąpić go van Gaalem. W całej karierze trenerskiej Louis nie miał gorszego epizodu niż ten pierwszy z drużyną narodową w drodze na MŚ 2002. Holendrzy przepadli wtedy już w kwalifikacjach. Szansę do rehabilitacji van Gaal wykorzystał w eliminacjach brazylijskich mistrzostw. Pomarańczowi oddali rywalom zaledwie 2 pkt. Louis zdecydowanie postawił w ataku na Robina van Persiego, który zrewanżował się 11 golami. U van Marwijka napastnik Manchesteru nie miał pozycji tak bezdyskusyjnej, poprzedni trener stawiał czasem na wysokiego, ale zdecydowanie bardziej surowego technicznie Klaasa-Jana Huntelaara.

Zespół van Gaala gra inaczej, ale wciąż jego siłą są starsi gracze: Arjen Robben, Wesley Sneijder, Dirk Kuyt. 30-latkowie odejdą pewnie z drużyny narodowej razem z trenerem, który po mundialu zaczyna pracę w Manchesterze United (w kadrze zastąpi go Guus Hiddink).

Pomysłem van Gaala na Hiszpanię ma być gra piątką obrońców. Kibice pomarańczowych nie będą pewnie zachwyceni, ale selekcjoner wie, jaka jest ofensywna siła mistrzów. Szarże Robbena i van Persiego, stałe fragmenty wykonywane przez Sneijdera oraz cierpliwa i uważna gra w tyłach mogą dać Holandii co najmniej punkt na inaugurację mundialu w Brazylii.

Sergio i Diego, dwaj przyjaciele z boiska

Stroniący od zawiłości taktycznych del Bosque też ma swoje dylematy. Waha się, czy zagrać z klasycznym środkowym napastnikiem Diego Costą (a może Villą lub Torresem), czy też z "fałszywym", w którego rolę wcieli się Cesc Fabregas. Pochodzący z Brazylii Costa to w drużynie "La Roja" z pozoru obce ciało. Niepasujące do tiki-taki. Jego domeną jest walka, szarpanina z obrońcami w polu karnym, nie ma hiszpańskiej techniki i elegancji. Z nim na murawie drużyna zyskuje na sile i determinacji, ale traci na płynności rozgrywania akcji. Być może więc selekcjoner Hiszpanów uzna, że Costa powinien wejść na boisko z ławki. Aby nie szukać gry, ale goli. "El Pa~s" przypomina, że gdy del Bosque był jeszcze piłkarzem Realu Madryt, jego trener Miljan Miljanić posyłał na boisko wysokiego, silnego napastnika Roberto Martineza, mówiąc, by nie rwał się do udziału w grze, ale biegał pod bramkę przystawić nogę do piłki.

Od rozgrywania del Bosque ma Iniestę, Busquetsa, Xaviego, Xabiego Alonso. Costa ma zdobywać bramki. W "La Roja" rozegrał dotąd 163 minuty i nie strzelił ani razu. - Na mundialu się to zmieni - obiecuje.

Hiszpańska prasa relacjonuje z Kurytyby, że napastnik Atlético pasuje do drużyny narodowej bardziej poza boiskiem niż na nim. Zżył się już z kumplami. Z Sergio Ramosem, z którym niedawno opluwali się podczas derbów Madrytu, dziś są niemal braćmi. Po każdym treningu zostają na murawie, by poćwiczyć strzały w poprzeczkę z połowy boiska. Konkursy zawsze wygrywa obrońca Realu. Nie zmienia to faktu, że zarówno Ramos, jak i wielu innych Hiszpanów, powtarza, że takiego boiskowego "drania" jak Costa lepiej mieć ze sobą niż przeciw sobie. Przeciw sobie będą go mieli Holendrzy i Brazylijczycy, z których część widzi w nim zdrajcę narodowej sprawy. - Jestem Brazylijczykiem i tak pozostanie, ale wybrałem grę dla Hiszpanii i moja rodzina to akceptuje - mówi Costa.

Alvaro, który nauczył Vicente łagodnego życia

Podobieństwa między van Gaalem i del Bosque? Obaj mają spore zasługi w rozwoju tiki-taki. Holender, gdy pracował w Barcelonie, dał zadebiutować w pierwszej drużynie Xaviemu i Inieście. Na tej dwójce Luis Aragonés oparł grę Hiszpanii, del Bosque przejął po nim zespół i utrzymał na szczycie przez sześć lat, grając w sposób ofensywny i często porywający. Jeśli szukać na mundialu w Brazylii drużyny, w której DNA jest joga bonito, to naczelnym kandydatem jest właśnie Hiszpania, a nie gospodarze. Po porażkach Barcelony i Bayernu w tym sezonie Ligi Mistrzów selekcjoner Hiszpanów pozostał ostatnim obrońcą tiki-taki.

Kampania w obronie korony mistrza świata będzie drogą przez mękę, del Bosque jest daleki od fanfaronady, ale podkreśla, że nie widzi powodów, by wątpić w swoich ludzi. - Niepewność w oczach piłkarzy jest zapowiedzią klęski - opowiada. W ogóle jego jowialność bywa pozorna. Ostatnio, gdy nie zgadzał się ze swoimi doradcami, uspokajał prasę słowami: "Nie po to ich mam, żeby mi potakiwali". 63-latek z Salamanki nie lubi łamać charakterów. To nie w jego stylu. Rządzi tak, by każdy myślał, że robi, co chce.

Najłatwiej powiedzieć, że taki ma charakter. Sam wyznał jednak kiedyś, że jego stosunek do świata "zreformował" młodszy syn Alvaro. Chłopak urodził się 25 lat temu z zespołem Downa. Del Bosque wspominał przerażenie swoje i żony, a potem wspólną walkę o jego zdrowie. Rodzice wychowują dzieci, a dzieci rodziców. Alvaro wyrósł na chłopaka, który pokochał futbol jak jego ojciec. Bywał nieznośny, gdy trenerskie decyzje taty mu się nie podobały. - Prasa mnie krytykuje, w domu chciałbym trochę spokoju - prosił go selekcjoner. W końcu Alvaro zażądał, by Vicente zabrał go na zgrupowanie, by poznał swoich idoli. Selekcjoner odmówił, na odczepnego obiecał, że po zdobyciu tytułu w RPA.

Po zwycięskim powrocie z Johannesburga musiał dotrzymać słowa. Zapytał liderów "La Roja", czy nie mają nic przeciw temu. Alvaro stał się maskotką drużyny, z miejsca podbił serca graczy. Niedawno, gdy Hiszpanie nagrywali reklamówki przed mundialem w Brazylii, Alvaro pojawił się na planie, a Xavi Hernández pobiegł do niego, by się przywitać. Ujęcie trzeba było powtórzyć. - Alvaro nauczył mnie, jak cieszyć się sprawami drobnymi - mówi del Bosque. Od lat mieszka w tym samym miejscu, po gazetę chodzi do tego samego kiosku. Sława nic w jego życiu nie zmieniła. Nie jest jednak taki znów idealny. Po mistrzostwie w RPA obiecał zgolić wąsy, ale okazało się, że jest do nich zbyt przywiązany.

Van Gaal jakiś czas temu rozstał się ze swoją tablicą, na której malował piłkarzom Ajaxu, co mają robić. Młoda drużyna wygrała Ligę Mistrzów w 1995 r., a 12 miesięcy później znów była w finale. Dziś jeden z bohaterów tamtych lat, Patrick Kluivert, pracuje z Louisem w kadrze, dopełniając grupę ekscentryków. Szatnia Holandii jest zwykle podminowana wielkimi ego. Żadna drużyna świata nie potrafi się tak spektakularnie kłócić jak pomarańczowi. U van Gaala jest jednak spokój i jedność. Pozorna, tymczasowa? A może trwała, jako zapowiedź sukcesu?

Początek wielkiego piłkarskiego święta! [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.