MŚ 2014. Ziober: Hiszpania potrafi poskrobać po piętach

- Kiedy grałem w Primera Division, hiszpańska piłka była bardziej delikatna. Teraz już wszyscy tam są nauczeni ostrej, a nie tylko bajecznie technicznej gry - mówi Jacek Ziober, który dwie dekady temu strzelał gole dla Osasuny Pampeluna. Były reprezentant Polski jako kibic Realu podkreśla też zasługi Barcelony dla hiszpańskiej piłki i typuje, że jej seria zwycięstw na wielkich turniejach może trwać.

Łukasz Jachimiak: Euro 2008, Mundial 2010, Euro 2012 i teraz jeszcze mundial 2014? Myśli pan, że piłkarska reprezentacja Hiszpanii może wygrać czwartą z rzędu wielką imprezę?

Jacek Ziober: Oni są w stanie to zrobić. Zobaczmy na Real Madryt - gra świetnie, a stawia na młodych zawodników jak Isco czy Jese. Tacy piłkarze mogą do świetnej reprezentacji wnieść trochę powiewu, którego potrzebuje każdy zespół. Bo nawet najlepsi muszą coś zmieniać, żeby zaskakiwać rywali. Wiadomo - rewolucji nie będzie, trener postawi na wielu graczy, którzy już wielkie turnieje wygrywali. Ale ma świetną sytuację, mogąc dołączyć nowych, świetnych piłkarzy do tych już sprawdzonych w boju. Krótko mówiąc, Hiszpanie mają wszystko, by dojść do takiej serii zwycięstw, jakiej przez lata nie będzie w stanie osiągnąć żadna inna kadra. Aczkolwiek będzie im trudno, bo wiadomo, gdzie się te mistrzostwa odbędą.

Czyli jest pan w gronie tych, którzy typując faworytów mundialu, podkreślają, że w ubiegłorocznym finale Pucharu Konfederacji Brazylia pokonała Hiszpanię 3:0?

- Może Puchar Konfederacji nie ma wielkiej rangi, może rzeczywiście Hiszpanie byli tam zmęczeni trudnym półfinałem [wygrali z Włochami dopiero po rzutach karnych], ale dla Brazylijczyków to na pewno była próba generalna. Tamtejsza ziemia Hiszpanom nie będzie sprzyjać. Gospodarze po to robią u siebie mistrzostwa, żeby po latach świętować wielkie zwycięstwo. Będzie bardzo ciekawie, bo jak Vicente del Bosque wszystko ładnie poskłada, to tym razem Brazylijczykom już tak łatwo nie pójdzie.

Del Bosque przez wielu jest niedoceniony. Kiedy prowadził do sukcesów Real Madryt, mówiono, że taki gwiazdozbiór wygrywałby z każdym trenerem na ławce, często podobnie patrzy się na reprezentację Hiszpanii.

- Wiem, że ludzie tak na to patrzą, ale prawda jest zupełnie inna. Del Bosque przede wszystkim pracuje z tymi ludźmi już od paru ładnych lat [zaczął po Euro 2008], dlatego piłkarze nabrali do niego zaufania i nie gwiazdorzą. Tu nie ma szans, żeby się stało coś takiego, co się dzieje w ciągle skłóconej reprezentacji Francji. W Realu del Bosque też świetnie radził sobie z gwiazdami, a w następnych latach wielu trenerów miało z nimi kłopoty. I przecież to byli trenerzy z niby większymi nazwiskami. Ale jak widać, nie z większym charakterem. Na gwiazdy recepta jest prosta - trzeba w odpowiednim momencie umieć usadzić je na d... Del Bosque na oko cichy i spokojny widocznie to potrafi.

Kiedy dwie dekady temu grał pan Osasunie Pampeluna, o hiszpańskiej kadrze świat mówił, że gra jak nigdy, a przegrywa jak zawsze. Myślał pan wtedy, że mistrzowie eliminacji mistrzostw Europy i świata będą kiedyś seryjnie wygrywać te imprezy?

- Przeciw ich reprezentacji grałem raz, wtedy Polska przegrała w La Corunii 0:1. Hiszpanie mieli w bramce Andoniego Zubizarretę, gola strzelił nam Michel, a debiutował Fernando Hierro. Oni zawsze mieli świetnych piłkarzy, w następnych latach choćby wielkiego Raula i Fernando Morientesa, dlatego zanosiło się na to, że kiedyś coś wielkiego wygrają. Ale wtedy jeszcze brakowało im stylu, który teraz prezentują. Wygrywać kadrę nauczyła Barcelona.

I mówi to kibic Realu?

- No niestety, trzeba zdecydowanie podkreślić jej zasługę. Barcelona pokazała, jak hiszpańscy, świetni technicznie piłkarze powinni grać. Jak utrzymywać się przy piłce, jak przesuwać linie, jak grać ofensywnie. Przecież to Barcelona pierwsza zaczęła grać z bocznymi obrońcami, którzy w praktyce są bocznymi pomocnikami, taki mają ciąg na bramkę. Real też miewał świetnych bocznych obrońców, jego kibice zawsze będą wspominać Roberto Carlosa. Ale w Madrycie zawsze też bardzo dbano o defensywny środek pomocy. A przegląd sytuacji, bajeczne przyjęcia piłki w biegu i kreatywność, którą Hiszpanie zawsze mieli potrzebowała właśnie tego systemu, który wymyśliła Barcelona. No i walki. Od kilku lat Hiszpanie potrafią poskrobać po piętach. Kiedy ja grałem w Primera Division, to hiszpańska piłka była bardziej delikatna. Oczywiście w meczach z dolną połową tabeli kości czasem trzeszczały, ale teraz już wszyscy są tam nauczeni ostrej, a nie tylko technicznej gry. Co ważne - oni zrobili postęp też dlatego, że choć są gorącym narodem i szybko się gotują, to też szybko stygną i wtedy potrafią wyciągać wnioski. Oni zawsze porażkę potrafią sobie wytłumaczyć, zrozumieć przyczyny, wprowadzić nawet daleko idące zmiany. Wszystko wygląda tam zupełnie inaczej niż u nas.

W odróżnieniu od nas Hiszpanie mają przede wszystkim system pracy z młodzieżą.

- Moim zdaniem najlepszy na świecie. Już w połowie lat 90. widziałem, że w każdym klubie trenuje mnóstwo dzieciaków i wszystkie grupy wiekowe grają takim samym system, jak pierwsza drużyna. Dzięki temu od razu młody zawodnik jest przygotowany do gry w pierwszym składzie. Hiszpanie i Holendrzy są pod tym względem daleko z przodu przed wszystkimi.

Iker Casillas twierdził, że Hiszpania i Holandia nie powinny trafić na siebie w fazie grupowej mundialu. Dla nas to o tyle dobre, że już drugiego dnia mistrzostw będziemy mieli wielki hit.

- To rzeczywiście dziwne, że w jednej grupie są mistrz i wicemistrz świata. Ale jestem przekonany, że obie drużyny z grupy wyjdą.

Chile nie sprawi niespodzianki?

- To dobry, nieobliczalny zespół, ale jeszcze nie z tej półki co Hiszpanie i Holendrzy. Te dwie ekipy znów będą wysoko.

Tekst powstał w ramach projektu "Droga na Mundial", w którym prezentujemy finalistów mistrzostw świata 2014. Trwa Tydzień Hiszpański

Więcej o:
Copyright © Agora SA