El. MŚ 2014. Chorwacja - Serbia: mecz najwyższego ryzyka

?Zapomnijmy o polityce, mapach i podziałach. Niech najważniejszy będzie futbol? - apelują chorwackie i serbskie znakomitości piłkarskie. W piątek w Zagrzebiu, w meczu eliminacji MŚ 2014 r., zmierzą się Chorwacja i Serbia

To nie jest tylko mecz podwyższonego ryzyka. To mecz ryzyka najwyższego. Obie federacje ustaliły, że nie będzie zorganizowanych wyjazdów kibiców gości na oba spotkania w grupie A. "Takie rozwiązanie wydaje nam się najlepszym środkiem zapobiegawczym" - napisały we wspólnym oświadczeniu federacje chorwacka i serbska.

Boban kopie policjanta

Napięte stosunki polityczne i społeczne między dwoma narodami, potem państwami, nie mogły nie znaleźć odbicia w sporcie. W 1990 roku, na stadionie Maksimir w Zagrzebiu - tym samym, które będzie areną piątkowego meczu - zmierzyły się kluby-symbole obu narodów: Dinamo Zagrzeb i Crvena Zvezda Belgrad. Do meczu doszło kilka tygodni po pierwszych wielopartyjnych wyborach w Jugosławii, które w Chorwacji dały zwycięstwo niepodległościowej partii Franjo Tudmana. Bijatyki między Serbami i Chorwatami wybuchły kilka godzin przed meczem, przeniosły się też na murawę. To wtedy Zvonimir Boban, kapitan Dinama, kopnął policjanta, który bił kibica Dinama. Chorwaci okrzyknęli go bohaterem. Jugosłowiańska federacja zdyskwalifikowała piłkarza na pół roku.

Zamieszki towarzyszyły także obu meczom eliminacji ME 2000 r., w których Serbowie grali jeszcze jako Federalna Republika Jugosławii (w skład wchodziła też Czarnogóra). Podczas półfinału rozgrywanych w Serbii ubiegłorocznych mistrzostw Europy w piłce ręcznej, kiedy gospodarze grali z Chorwatami, porządku strzegło 5 tysięcy policjantów. W 2007 roku 150 kibiców z Serbii i Chorwacji zostało wyrzuconych z Rod Laver Arena podczas tenisowego Australian Open. Nad kortem latały butelki, na trybunach doszło do bijatyki. Nawet w meczach futbolu australijskiego dochodzi do bójek, kiedy w grających zespołach są naturalizowani Serbowi i Chorwaci.

"Nie gwiżdżcie na hymn!"

22 marca dojdzie do pierwszego meczu reprezentacji piłkarskich Chorwacji i Serbii od konfliktu zbrojnego z lat 1991-1995. Kibiców przyjezdnych - jak wspomniano wyżej - nie będzie, ale i tak napięcie jest ogromne.

Davor Suker, przed laty znakomity chorwacki napastnik, obecnie szef tamtejszej federacji, zaapelował do kibiców, by nie gwizdali przy odgrywaniu hymnu Serbii.

- Pamiętajcie, że tak samo, jak wy potraktujecie ich, my będziemy traktowani w Belgradzie! - przypomniał. - Chciałbym mieć magiczną różdżkę. Dzięki niej miałbym pewność, że gwizdów nie będzie.

- Szef serbskiej federacji, Tomislav Karadzić i sekretarz generalny Zoran Laković to moi przyjaciele. Mamy wspólną misję niszczenia chuligaństwa w naszych krajach, zapewnienia sportowej atmosfery podczas tych dwóch meczów eliminacyjnych - dodał Suker.

Inna była gwiazda, Sinisa Mihajlović, obecnie trener reprezentacji Serbii, zapowiedział, że jego piłkarze będą klaskać po chorwackim hymnie. Zaapelował też, by odsunąć bolesne wspomnienia na bok i dać pierwszeństwo futbolowi.

Inna legenda serbskiej piłki, Dragan Dżajić, obecnie prezydent Crvenej Zvezdy też liczy na wspaniałe sportowe widowisko. Żałuje tylko, że nie będzie kibiców gości, ale - ze względów bezpieczeństwa może to i lepiej? - zastanawia się.

Głos zabrał też Slavko Goluža, trener chorwackich piłkarzy ręcznych, który wcześniej "błysnął" wypowiedziami w stylu: "Przepraszam wszystkie ofiary wojny, że nie przywieziemy z Belgradu złota" [po półfinale ME]. Ale tym razem wypowiedział się w innym duchu: - To nie będzie łatwy mecz, mnóstwo tu różnych emocji. Radzę zapomnieć o mapach, podziałach i polityce i skupić się tylko na grze.

Piłkarze muszą naprawić szkody

I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie afera ze Zdravko Mamiciem. Prezes Dinama Zagrzeb w niedawnym wywiadzie dla rozgłośni radiowej nazwał Zeljko Jovanovicia, ministra nauki, edukacji i sportu w chorwackim rządzie, "Serbem, który nienawidzi wszystkiego, co chorwackie".

- Jak Serb może stać na czele tak ważnego dla nas resortu? On terroryzuje chorwackich sportowców, szczególnie tych związanych z Dinamem Zagrzeb - mówił Mamić.

Jovanović faktycznie jest Serbem, urodzonym jednak w należącej do Chorwacji Rijece.

O wystąpieniu Mamicia było bardzo głośno w obu krajach. W komentarzach publicystów zauważano, że może bardzo zaszkodzić stosunkom serbsko-chorwackim, a także nadchodzącemu meczowi.

Mamić został zatrzymany przez policję, ale sąd wypuścił go z aresztu. Przeprosił publicznie wszystkich Serbów, przyznał, że zachował się nagannie i zapewnił, że nie chciał nikogo obrazić. Ale w mediach obu krajów czołówki sportowe znów ustąpiły tej politycznej.

- Czy to wpłynie w jakikolwiek sposób na atmosferę w waszej drużynie - zapytali serbscy dziennikarze Igora Stimacia.

- A dlaczego by miało?

- A co czuje pan osobiście? Adrenalina skoczyła?

- Nie.

Ale Suker przyznał, że wystąpienie Mamicia wyrządziło sporo szkód piłce nożnej w Chorwacji. Oby piłkarze zdołali je naprawić.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.