Jessi Combs chciała pobić rekord prędkości ustanowiony w 1976 r. przez Kitty O'Neil (512,7 mph czyli 825,1 km/h) i stać się najszybszą kobietą w historii. Ostatnią próbę podjęła 27 sierpnia na dnie wyschniętego jeziora zlokalizowanego na pustyni Alvord w południowo-wschodnim Oregonie. Miała 39 lat.
Na razie nie znamy szczegółów tragicznego wypadku. Informację o śmierci Combs, za pośrednictwem mediów społecznościowych, potwierdził jej przyjaciel Teddy Madden: "Nie wiem jakich słów użyć. Nigdy nie kochałem nikogo tak bardzo jak tę kobietę. Cieszyłem się każdą minutą spędzoną z Jessi. Niestety straciliśmy ją w w przerażającym wypadku. Byłem pierwszy na miejscu zdarzenia. Robiliśmy wszystko co możliwe, żeby ją uratować" - relacjonował Madden.
Dwa dni przed wypadkiem Combs napisała na Twitterze: "Niektórzy mogą uznać że wchodzenie bezpośrednio na linię ognia jest szalone. Jednak ci, którzy tego próbują, osiągają wielkie rzeczy. Ludzie mówią, że jestem szalona. A ja im za to dziękuję" - czytamy na profilu kierowcy.
Combs była nie tylko kierowcą rajdowym i konstruktorką pojazdów, ale również osobowością telewizyjną. W przeszłości prowadziła takie programy, jak: "Pogromcy mitów", "Xtreme 4x4" czy "All Girls Garage".
Amerykanka z sukcesami uczestniczyła w kilku edycjach prestiżowych wyścigów terenowych, jak choćby: SCORE Baja 1000 czy Ultra 4 King of the Hammers.
Formuła 1. Jak chroni się głowy kierowców?