Rallycross. MPRC 2018. Wielkie powroty, przełamania passy i walka bok w bok

OPONEO Mistrzostwa Polski Rallycross po raz drugi w tym sezonie zawitały do Torunia, gdzie w tamtejszym Motoparku rozegrano piątą rundę cyklu. Obiekt miał nieco inny, szybszy układ niż podczas majowej wizyty i podniosło temperaturę rywalizacji i przyniosło ogromne emocje. Weekend był pełen walki na torze i zaskakujących zwrotów akcji, a zwycięsko z dwudniowej rywalizacji wyszli: Jacek Górniak, Szymon Jabłoński, Łukasz Światowski, Paweł Melon i Tomasz Kuchar.

Klasa 126p Cup

Weekend w tej klasie OPONEO Mistrzostw Polski Rallycross przebiegał pod dyktando pretendenta do tytułu, Jacka Górniaka. Zdominował on kwalifikacje będąc najszybszym w 3 z 4 biegów i pewnie zdobył przynależne za to 16 punktów. Drugi był Damian Stachowiak, trzeci Marcin Szczepański, a stawkę zamykał Jerzy Szynkiewicz. W finale w pierwszy zakręt bok w bok weszli Górniak ze Stachowiakiem, ale to Górniak przepchnął się na prowadzenie. Do zmiany na pozycji lidera było blisko po jego powrocie z Joker Lapa, ale ostatecznie układ sił się zachował i Górniak zwyciężył w czwartym finale w tym sezonie. Drugi był Stachowiak, a trzeci Szczepański.

Klasa Seicento Cup

Każda dominacja ma swój kres, a drugi wyścig w Toruniu zakończył rządy Łukasza Grzybowskiego. Kierowca Fiata Seicento z numerem 301 najpierw minimalnie przegrał pierwszą kwalifikację z Szymonem Jabłońskim i Piotrem Budzyńskim (wszyscy zmieścili się w 0,2 sekundy!), ale trzy kolejne już „tradycyjnie” padły jego łupem. W półfinale uważni obserwatorzy mogli przyuważyć pierwsze symptomy poważnych problemów lidera klasy Seicento. Tuż po wygraniu półfinału A zatrzymał on swojego Fiata Seicento i na swoje stanowisko serwisowe wrócił już na lawecie. Diagnoza brzmiała niewesoło – awaria silnika. Jednostka napędowa jednak działała i Grzybowski zjawił się na starcie finału. Dołączyli do niego: Mariusz Nowocień, Szymon Jabłoński, Piotr Budzyński, Michał Kos i Maciej Starski. W finale tuż po starcie prowadzenie objął Budzyński, a Grzybowski i Kos zjechali od razu na Jokera. Tam się tasowali, ale to Kos wyszedł z tego pojedynku zwycięsko. Mariusz Nowocień gonił Piotra Budzyńskiego, ale rewelacją wyścigu był 15-letni Szymon Jabłoński. Młody kierowca jadąc równym tempem zaskoczył zjeżdżającego na Joker Lapa na ostatnim okrążeniu Budzyńskiego, który oddał mu w ten sposób pozycję lidera. Po swoim zwycięstwie Jabłoński wyszedł na dach swojego Seicento ciesząc się z triumfu. Na podium dołączyli do niego Budzyński oraz Nowocień, natomiast jadący z uszkodzonym silnikiem Grzybowski dojechał do mety na ostatnim miejscu.

Klasa RWD Cup

W klasie markowej BMW zawsze jest na co patrzeć i nie inaczej było tym razem. Jedna za drugą, kwalifikacje padały łupem Łukasza Światowskiego, ale za jego plecami aż wrzało. Bardzo intensywny weekend zaliczał Gigi, który był zaangażowany w wiele pojedynków na torze, ale to kontakt pomiędzy Przemysławem Wójcickim i Andrzejem Skrzekiem był najbardziej poważny. Zawodnicy ci zetknęli się w pierwszym zakręcie drugich kwalifikacji - Skrzek wypadając z toru zderzył się czołowo z barierką, przez co zakleszczył się w swoim samochodzie, ale po chwili zdołał z niego wyjść o własnych siłach… choć drzwiami pasażera. Wójcicki również znalazł się poza torem, ale zdecydowanie mniej poważnie uszkodził swoje BMW i po przerwaniu wyścigu, wystąpił w jego powtórce. Skrzek próbował powrócić do walki w niedziele w innym samochodzie, ale nie udało mu się zebrać wystarczającej ilości punktów, by wejść do półfinału. Ta sztuka z kolei udała się po raz pierwszy w tym sezonie Beacie Borowicz. Zawodniczka z numerem 222 prezentowała naprawdę solidne tempo i w kwalifikacjach zajęła 10. miejsce, co premiowane było awansem do półfinału w zaledwie jej czwartym weekendzie wyścigowym w życiu. Do finału już niestety nie zdołała awansować. W tym samym biegu (czyli w półfinale B) najbardziej zacięty pojedynek, którego stawką był finał RWD Cup, toczyli Wiktor Mączkowski i Wojtek Topolewski. Ten pierwszy wyprzedził swojego rywala tuż po nawrocie i dzięki temu po raz trzeci z rzędu awansował do najważniejszego wyścigu weekendu. W pierwszy zakręt finału bok w bok weszli Przemysław Wójcicki i Łukasz Światowski, ale aż trzech zawodników (będący drugi Światowski, Paweł Konecki i Igor Sokulski) uznało, że dobre będzie zaliczenie Jokera już przy pierwszej okazji. Rezultat bez niespodzianek – szans swoim rywalom nie dał Światowski, a drugi był Wójcicki. Batalię o trzecie miejsce wygrał Paweł Konecki, którego niezwykle zacięcie atakował Sokulski, a tuż za tą parą – gotowy na skorzystanie z ich pojedynku – był Jerzy Bieńkowski.

Grupa SuperNational

Najmocniejsza grupa OPONEO MPRC zawierająca wyłącznie auta z napędem na jedną – przednią bądź tylną – oś zawsze jest areną zaskakujących pojedynków i najbardziej wyrafinowanych taktyk. Tutaj pełniący rolę „drugich par oczu” zawodnika tzw. „spotterzy” są kluczowi do właściwej oceny sytuacji na torze i wybrania odpowiedniego momentu do zjazdu na Jokera. W kwalifikacjach komplet punktów zgarnął lider cyklu – Radosław Raczkowski – w przednionapędowym VW Polo. Spore zagrożenie stanowił jednak „tylnonapędowy tercet” w składzie Paweł Melon (BMW E46 M3), Łukasz Zoll (BMW E30) oraz Dawid Struensee (BMW E46 M3). Niebywale szybkie starty Melona i Zolla zostawiały całą stawkę o parę długości samochodu z tyłu już przed pierwszym zakrętem, ale w wymagających precyzyjnej jazdy sekcjach Motoparku Toruń, to zwinne Citroeny, Hondy i Ople wiodły prym. W pierwszym półfinale mocnym startem popisał się Zoll, ale strategicznego Jokera wzięli Raczkowski i Berdys walcząc łokieć w łokieć na wydłużonej, szutrowej części toru. Po swoim Jokerze Łukasz Zoll ledwo zdążył przed Berdysem, który naciskał go aż do samej mety. W drugim półfinale Paweł Melon idealnie wstrzelił się z ruszeniem spod świateł i miał już niemal sekundę przewagi przy wejściu w pierwszy zakręt. Tutaj ostrą walkę toczyli Struensee i Wiśniewski i obaj awansowali do finału. Zwyciężył Paweł Melon. Wygrał on również w finale, który był jednym z najbardziej emocjonujących w tym sezonie. W pierwszy zakręt najszybciej weszli „tylnonapędowi koledzy”, Melon, Zoll i Struensee, ale Dawid od razu wybrał Jokera zamiast tkwić za pozostałymi zawodnikami BMW. Na ten sam pomysł wpadł Raczkowski i szalał za BMW na wydłużonej pętli próbując się przed nie przebić. Uprzejmościami wymieniali się Berdys i Wiśniewski, raz jeden awansował, raz drugi, ale ostatecznie w tej rywalizacji górą był Berdys, który na ostatnią chwilę wrócił z Jokera przed Wiśniewskim. Na podium znaleźli się więc Melon, Zoll i Berdys, a lider grupy SuperNational – Radosław Raczkowski finału nie ukończył po awarii samochodu.

Grupa SuperCars

Mówiąc o wielkim powrocie na zawodach w Toruniu, trzeba wyróżnić Tomasza Kuchara. Urzędujący mistrz Polski weekend zaczął fatalnie. Awaria układu kierowniczego spowodowała, że nie wziął udziału w żadnym z treningów, a co gorsza, spóźnił się o 30 sekund do parku przedstartowego przed pierwszą kwalifikacją i nie został do niej dopuszczony. Pierwsze „koty za płoty” zaliczył dopiero w drugiej kwalifikacji, w sobotnie popołudnie. Jego nieobecności nie wykorzystał jego najbliższy rywal w walce o tytuł – Marcin Gagacki. Na treningu w jego Mitsubishi Lancerze doszło do uszkodzenia silnika, co oznaczało koniec walki w sobotę. Była to woda na młyn dla Mikołaja Otto, który pewnie wygrał pierwszą kwalifikację, a w drugiej był drugi. Gagacki powrócił do rywalizacji w niedzielę, ale było już za późno, by móc wywalczyć na torze awans do finału. Musiał on liczyć na problemy kolegów z grupy, a te im się nie przydarzyły. W kwalifikacjach najlepszy był Otto przed reprezentującym OPONEO Motorsport Dariuszem Topolewskim i Mateuszem Ludwiczakiem. W grupie SuperCars pominięto półfinał i od razu rozegrano finał zawodów, w którym Tomasz Kuchar nie dał szans rywalom. W pierwszy zakręt wszedł jako lider i do końca wyścigu nawet nie musiał spoglądać w lusterka. Kolejnego rywala spotkał dopiero, gdy dublował nadal aktywnego weterana motorsportu – Andrzeja Kleinę jadącego Skodą Fabią. Walka w finale, to przede wszystkim pojedynki Dariusza Topolewskiego i Mateusza Ludwiczaka, które zakończyły się kontaktem i obrotem tego drugiego. Volkswagen Polo Topolewskiego jednak ciągle szwankował i nie dawał mu szans na nawiązanie równorzędnej walki z Mikołajem Otto, który wyrwał drugi stopień podium.

Więcej o:
Copyright © Agora SA