Waldemar Kordyl: Co możesz powiedzieć o RK Team?
Karol Basz: Firma Birel [zawodnicy w jej barwach zdobyli 26 tytułów mistrza świata - przyp. red] wykonała nowy kart, a właściwie ramę. Zespołem będzie kierował menadżer Pietro Sassi. Oficjalna prezentacja kierowców nastąpi w grudniu. To będzie prywatny team Roberta Kubicy, oparty na ścisłej współpracy z fabryką.
Jaka będzie twoja rola?
- Na razie żadna. Była wstępna propozycja. Trwają rozmowy. Nie mogę nic więcej powiedzieć, bo zobowiązał mnie do tego Robert.
Nie powiodło Ci się w finale kartingowych mistrzostw Europy?
- W Bradze skończyłem półfinał na trzecim miejscu. Nie dotarłem jednak do finału. Sędziowie zdyskwalifikowali mnie za nieregulaminowe sprzęgło. To wina Parilli. Fabryka zdecydowanie przekombinowała z udoskonalaniem karta. Szkoda, bo planowałem wygraną. Pierwsza trójka była na wyciągnięcie ręki.
Eliminacje w Formule 1 będą spektakularne ?
Co by zmieniło zwycięstwo w Portugalii?
- Potencjalni sponsorzy patrzą na kierowcę z zupełnie innej perspektywy. To trochę pokrzyżowało moje plany.
Ponoć menadżerowie dzwonią do twojego taty?
- Zobaczymy jak to będzie. Słyszałem, że mam spore umiejętności. Nie było mowy o konkretach. Koncentruje się na ściganiu.
Startujesz zagranicą od dwóch lat.
- Może nie zabrzmi to patriotycznie, ale to jedyna szansa na rozwój. Startujemy z marszu i nie mamy taryfy ulgowej.
Jak często kontaktujesz się z Robertem Kubicą?
- Bardzo rzadko. Robert jest bardzo zajęty i rzadko bywa w Polsce. Kiedy już zadzwoni, pyta mnie o postępy.
Czego brakuje ci do najlepszych?
- Tylko szczęścia. W kartach mogę startować nawet do 40. roku życia. Jedynym ograniczeniem jest ciężar. Kierowca wraz z kartem nie może ważyć mniej niż 160 kg. Pytanie kiedy będę się w stanie wybić?
Twoim celem jest F1.
- To moje marzenie. Najpierw chciałbym się dostać do Formuły Renault. Jestem bardzo zdeterminowany, potrzebne są pieniądze.
Jak duże?
- W kartach 80 tys. euro wystarczy na cały sezon startów. W Formule Renault potrzeba 300 tys. euro na rok.
Kubica poza finałem... kręgli ?
Więcej słychać o twoich osiągnięciach poza krajem.
- W tym roku zająłem ósme miejsce na mistrzostwach świata w Japonii. WSK International Series to jak F1. Gdyby nie spalone sprzęgło, byłbym drugi na torze Suzuki. Jestem trzykrotnym mistrzem Polski.
Nie byłoby sukcesów bez twojego ojca Rafała.
- Bardzo interesowałem się sportami motoryzacyjnymi od małego. Pewnego dnia trafiłem na tor i prawie codziennie tam byłem. Nie byłoby to możliwe bez mojego taty.
Nie masz takiej możliwości jak siostry Radwańskie, które mogą ćwiczyć na kortach w Krakowie.
- W Polsce nie mamy torów i szans na treningi. Wyścigi zajmują mi bardzo dużo czasu. Trzeba jeździć do Włoch. Co mam zrobić? Muszę to jakoś pogodzić.
Zmieniłeś jednak Automobilklub Krakowski na Wielkopolskę?
- W Krakowie nie miałem szans na pomoc. W naszym kraju karty nie są tak popularne jak we Włoszech.
Najlepszy kierowca F1?
- Oczywiście Robert. Poza nim podziwiam Kimiego Raikkonena za dynamiczna jazdę, jeszcze z czasów McLarena.
Oglądałeś na żywo wyścig F1?
- To było kilka lat temu, gdy Robert jeszcze nie startował. Byłem na torze pod Budapesztem. To zupełnie inny sposób przeżywania zawodów niż w telewizji. Bardzo wyraźnie widać styl jazdy każdego kierowcy.
Robert w chwilach wolnych gra w pokera i kręgle. A jakie są twoje hobby?
- Mam na głowie naukę w SMS w Krakowie. Tej samej, którą skończyła Agnieszka i wciąż do niej chodzi jej młodsza siostra, Urszula. Najbliższe testy mam w grudniu, biegam i chodzę na siłownię, żeby nie zaniedbać przygotowań fizycznych.
Jak zareagowali na twoje sukcesy koledzy ze szkolnej ławy?
- Jest trochę większe zainteresowanie, ale bez przesady. Na różnych portalach internetowych zauważyłem sporo złośliwych komentarzy pod moim adresem. Może z zazdrości?