F1: Medale zamiast punktów?

Bernie Ecclestone ma pomysł: za zwycięstwo w wyścigu kierowca zamiast 10 punktów dostanie złoty medal. A kto wygra więcej wyścigów, będzie mistrzem świata. - To zachęci kierowców z czołówki do wyprzedzania - mówi władca Formuły 1.

Bernie Ecclestone tym razem przesadził ?

Ecclestone ma 78 lat, prawa komercyjne do królowej sportów wyścigowych i - raz na jakiś czas - rewolucyjne pomysły. Teraz wpływowy Brytyjczyk bierze się do majstrowania przy systemie punktacji - obecnie punkty zdobywa ośmiu najlepszych kierowców na mecie - zwycięzca dostaje 10, drugi - 8, trzeci - 6 i każdy kolejny o punkt mniej.

Ecclestone stwierdził, że taki system powstrzymuje niektórych kierowców czołówki przed atakami i walką o jak najwyższe pozycje. W tym sezonie mistrz świata Lewis Hamilton w kilku ostatnich wyścigach kalkulował - wystarczyło mu bezpiecznie zdobywać punkty, aby utrzymać przewagę nad Felipe Massą, więc nie musiał jechać po wygraną w każdym Grand Prix. W decydującym starcie w Brazylii wystarczyło mu, że przyjechał na metę piąty.

Gdyby obowiązywała klasyfikacja medalowa, której chce Ecclestone, Hamilton nie byłby mistrzem - Brytyjczyk wygrał pięć wyścigów, a Massa miał o jeden triumf więcej. I właśnie ten element decydowałby o mistrzostwie świata. W drugiej kolejności liczyłyby się medale srebrne i brązowe, a potem miejsca poza podium.

Starej punktacji używano by tylko do zliczania klasyfikacji konstruktorów - o kolejności kierowców decydowałyby miejsca, które zajmowaliby na mecie. Oficjalnie żadnych punktów, poza medalami, nikt by nie dostawał.

Ecclestone zamierza poddać ten pomysł pod głosowanie na najbliższym posiedzeniu Międzynarodowej Federacji Samochodowej, które odbędzie się 12 grudnia. Brytyjczyk twierdzi, że jego propozycja wszystkim się podoba i - mimo że przepisy na rok 2009 podtrzymują obecny system punktacji - już 29 marca w Australii chciałby oglądać pierwsze medale w F1.

Pomysł Ecclestone'a być może uatrakcyjniłby pojedyncze wyścigi, ale mógłby być zgubny dla całego sezonu. Teoretycznie mistrz świata mógłby być znany już w połowie sezonu, kiedy jeden kierowca wygrałby 9 pierwszych GP z 17, jakie odbędą się w 2009 roku. Michael Schumacher w 2004 roku mistrzostwo świętowałby już 4 lipca.

Na systemie medalowym straciliby także kierowcy, którzy nie wygrywają, ale regularnie dojeżdżają do mety w pierwszej ósemce. Do czołówki pod tym względem należy Robert Kubica, który tylko dwukrotnie w minionym sezonie ukończył wyścig bez punktów. W tabeli "medalowej" szanse na mistrzostwo straciłby sporo wcześniej.

Czołówka punktowa

Czołówka medalowa

Copyright © Agora SA