Kubica nie będzie mistrzem, ale jest najlepszy

Czy taki sam napęd dla wszystkich bolidów - pomysł na obcięcie horrendalnych kosztów Formuły 1 - da wreszcie odpowiedź kibicom, który kierowca jest najlepszy?

Kubica znów bez pomocy od zespołu ?

Za najlepszych w F1 uważa się Hiszpana Fernando Alonso, Brytyjczyka Lewisa Hamiltona i przede wszystkim Roberta Kubicę. Polaka wychwalają pod niebiosa fachowe strony internetowe autosport.com, pitpass.com, z zachwytem mówi o nim były kierowca Ferrari Eddie Irvine. Ponieważ samochody tych trzech kierowców są nieporównywalne, oceny są subiektywne.

Polaka i Hiszpana ceni się dlatego, że w samochodach wolniejszych niż bolidy dwóch najlepszych zespołów - McLaren i Ferrari - potrafią wygrywać wyścigi i stawać na podium. Kubica ma realną szansę stanąć na trzecim stopniu podium mistrzostw świata.

Hamiltona ceni się, bo zapewne będzie mistrzem, jeździ błyskotliwie, ryzykownie, ale skutecznie.

Są jeszcze kierowcy Ferrari - broniący tytułu Fin Kimi Räikkönen i wicelider klasyfikacji generalnej Brazylijczyk Felipe Massa. Oni też są bardzo szybcy.

Ale który jest najszybszy bez względu na sprzęt, jakim dysponuje?

Międzynarodowa Federacja Samochodowa (FIA) ma pomysł, jak to sprawdzić - choć nie o to jej chodziło, gdy go wymyślała. Przyświecała jej idea obcięcia gigantycznych wydatków na prowadzenie zespołu F1. - Zespoły wydają więcej niż zarabiają. Za chwilę zaczną się wycofywać z wyścigów - alarmuje Max Mosley, szef FIA.

Tylko dwa zespoły Formuły 1 - Toyota i Ferrari - wydały w 2007 roku prawie miliard dolarów. Zespół Roberta Kubicy - BMW-Sauber - ponad 350 mln dol.

FIA chce wprowadzić taki sam silnik i skrzynię biegów do wszystkich samochodów od 2010 roku, a trzy lata później silniki i skrzynie biegów w F1 byłyby już wytwarzane przez jednego producenta.

Jeśli zespoły się zgodzą, FIA rozpisze przetarg na dostawcę standardowego napędu (silnik i skrzynia biegów). - Do tej pory napęd kosztował 30 mln euro rocznie. Można to mieć za 5 proc. tej kwoty i kibice na trybunach nie zauważą różnicy - argumentuje Mosley.

To oznaczałoby, że jedynym polem do popisu dla inżynierów każdego zespołu byłaby aerodynamika, zawieszenie (choć i tu może dojść do standaryzacji). Po tych zmianach rola kierowcy zwiększyłaby się bardzo.

Nie oznacza to jednak, że Formuła 1 byłaby bardziej widowiskowa. - Wiadomo, że widowiska tworzą wyprzedzenia, akcje na torze. Obecnie ich brakuje, bo technologia jest tak zaawansowana, osiągi bolidów tak potworne, a droga hamowania tak skrócona, że, niestety, szansa na wyprzedzenie jest coraz bliższa zeru - mówił Kubica wywiadzie dla "Gazety".

Aby wyprzedzić przeciwnika, który nie popełnia błędu, różnica szybkości między bolidami musi wynosić około 1-1,5 s na okrążeniu. Tymczasem podczas ostatniego Grand Prix Chin w drugiej, najbardziej reprezentatywnej części kwalifikacji różnica między najszybszym Hamiltonem a 13. Timo Glockiem wynosiła mniej niż sekundę. Najlepszych dziesięciu kierowców różniło mniej niż pół sekundy na prawie 5,5-km okrążeniu toru w Szanghaju.

Komentatorzy obawiają się, że standardowe silniki i skrzynie biegów spowodują, iż manewry wyprzedzania będą do obejrzenia już tylko na archiwalnych filmach. Podobnie jest przecież w przypadku kierowców z tych samych zespołów. Kubica był lepszy od Heidfelda w 13 kwalifikacjach, czyli teoretycznie jest szybszym kierowcą w podobnym samochodzie. Ale wątpliwe, czy Polak wyprzedziłby Nicka na torze podczas wyścigu. Nick nieraz długo blokował kierowców w szybszych bolidach niż Kubicy, zaś Polak podczas GP Japonii obronił się przed atakiem Räikkönena w ferrari, i to mimo kłopotów z przyczepnością.

Z drugiej strony do wielu wyprzedzeń dochodzi przy średnich prędkościach, w szykanach i zakrętach, na dohamowaniach, gdzie maksymalne osiągi bolidu nie mają wielkiego znaczenia.

FIA przygotowała trzy warianty wprowadzenia standardowych silników i skrzyń biegów. Nie wiadomo, jak zareagują na nie konstruktorzy fabryczni. Ci z Ferrari, Mercedesa, BMW, Renaulta, Toyoty i Hondy będą chcieli mieć wpływ na budowę i rozwój napędu w bolidach, bo pomysły wykorzystują w swoich samochodach osobowych. Po to inwestują w F1.

Niezależni konstruktorzy wyścigowi, którzy muszą kupować napędy - Williams, Red Bull, Toro Rosso, Force India - prawdopodobnie wesprą zmiany. Jedni i drudzy uzgodnili w Szanghaju wspólne stanowisko wobec propozycji FIA. Na razie jest ono tajne.

Dziś w Genewie odbędzie się spotkanie między FIA i przedstawicielami zespołów.

Kubica nie będzie mistrzem. Teraz musi się bronić ?

Copyright © Agora SA