Kubica trzeci w GP Europy

Robert Kubica znów na podium! Świetna jazda w kwalifikacjach dała Polakowi trzecie miejsce na starcie, które kierowca BMW Sauber utrzymał przez cały wyścig

Kubica i Alonso razem w Hondzie? ?

- Robert! Witamy w czołowej trójce, dobrze cię znów tutaj widzieć! - tak przywitał Polaka prowadzący sobotnią konferencję prasową. I przypomniał, że po raz ostatni Kubica w pierwszej trójce kwalifikacji był ponad dwa miesiące temu podczas, jak się później okazało, zwycięskiego dla siebie Grand Prix Kanady.

Ale jeśli ktoś chciał usłyszeć w sobotę od Kubicy deklarację, że - podobnie jak w Montrealu - spróbuje powalczyć o wygraną, to się rozczarował. Polak tonował emocje: - Na Węgrzech też zaczynałem z drugiej linii, a potem w wyścigu mieliśmy problemy. Miejmy nadzieję, że tutaj ich nie będzie i oby niedzielny wyścig był tak samo dobry jak kwalifikacje - mówił Kubica. Jego marzenie się spełniło.

Trzy tygodnie wcześniej na Hungaroringu 24-letni krakowianin przez 70 okrążeń miał problemy z utrzymaniem bolidu na torze, bo w każdym z trzech kompletów opon było nieodpowiednie ciśnienie. Na metę dojechał dopiero na ósmej pozycji - jeden punkt z Węgier, co oznaczało, że w czterech startach od historycznego dla siebie GP Kanady Kubica wywalczył zaledwie 7 punktów. W Walencji wywalczył 6. Dzięki kwalifikacjom.

W emocjonującej czasówce Polak jeździł szybko, ale momentami jeszcze lepsi byli rywale ze słabszych zespołów. Błyszczeli Sebastian Vettel i Sebastien Bourdais z Toro Rosso, a w drugiej sesji Kubica przegrał nawet z kolegą z zespołu Nickiem Heidfeldem, co przydarzyło mu się po raz pierwszy od marcowego GP Malezji.

W decydującej części czasówki Kubica wypadł jednak znakomicie - wykręcił trzeci czas. Lepiej być nie mogło, bo najszybsi Felipe Massa (Ferrari) i Lewis Hamilton (McLaren) mieli mniej zatankowane samochody. Ale broniący mistrzowskiego tytułu Kimi Raikkonen (Ferrari), który w wyścigu zjechał na tankowanie na tym samym okrążeniu co Polak, był o 0,1 sekundy wolniejszy. W dużo lepszym bolidzie.

Na starcie wyścigu Kubica próbował zaatakować Hamiltona, ale po trzecim zakręcie się z tego wycofał. Polak miał ok. 2 sekund przewagi nad jadącym za nim Heikkim Kovalainenem (McLaren), aż nagle... W trakcie dwóch okrążeń Kubica stracił aż 6 sekund! Do biało-granatowej wyścigówki BMW Sauber przyczepił się jakiś śmieć, który przez kilka minut znacznie utrudniał Polakowi jazdę. Na szczęście odpadł sam i obyło się bez nieplanowanego zjazdu do boksu.

Emocje na torze właściwie się w tym momencie skończyły. Pierwszy w historii wyścig w Walencji miał być ekscytującą gonitwą po porcie, ale okazał się zwykłą, nudną "procesją". Poza startem i kilkoma wyprzedzeniami poza pierwszą dziesiątką prawdziwego ścigania się nie było. W pewnym momencie wydawało się, że o podium powalczy jadący na jedno tankowanie Timo Glock z Toyoty, ale kiedy Niemiec zatankował bolid zmieniając przy okazji opony na miększe, zaczął jechać dużo wolniej.

Dodatkowe atrakcje nudzącym się w upale kibicom zapewnił zespół Ferrari. Najpierw, 21 okrążeń przed końcem, błąd popełnił jeden z członków ekipy serwisowej, który zbyt szybko wypuścił Massę ze stanowiska w alei serwisowej. Brazylijczyk zobaczył zielone światełka, więc ruszył i nagle okazało się, że równolegle do niego jedzie Adrian Sutil z Force India. Dwa samochody zmierzały obok siebie do wąskiego wyjazdu z alei serwisowej i w końcu Massa odpuścił. - Ktoś musiał to zrobić, bo mogło dojść do zderzenia ze ścianą. Ale uważam, że Adrian powinien ustąpić. Ja walczyłem o wygraną, a on jechał zdublowany w ogonie stawki - mówił po wyścigu Brazylijczyk.

Stewardzi decyzję o ewentualnej karze przesunęli na spokojniejszy moment po zakończeniu wyścigu, więc wiadomo było, że Massa nie straci zwycięstwa. Brazylijczyk błędu nie popełnił, ale to on został ostatecznie wyznaczony do zapłacenia 10 tys. euro kary. - Zwykła wyścigowa sytuacja. O czym tu mówić - mówił jeszcze przed werdyktem Massa, który zdziwił się, że stewardzi w ogóle zajmują się tą sprawą.

Siedem okrążeń później na tankowanie zjechał Raikkonen. Fin walczył z Kovalainenem o czwarte miejsce, więc mu się spieszyło. Do tego stopnia, że ruszył, kiedy zespół nie dał mu zielonego światła. Do bolidu wciąż podłączony był wąż tłoczący paliwo i trzymający go mechanik mocno się poturbował. Raikkonen po wyścigu przyznał się do winy.

Mistrz świata jechał po kilka punktów, ale wyścigu nie ukończył... 12 okrążeń przed końcem z silnika jego Ferrari buchnął dym, który zasłonił część prostej startowej tuż przy trybunie głównej. To drugi z rzędu defekt silnika Ferrari - w Budapeszcie awarię miał samochód Massy. I to trzy okrążenia przed końcem, kiedy Brazylijczyk zmierzał po pewne zwycięstwo.

Teraz Massę ominęły niepowodzenia. Przed startem po kasku poklepał go Michael Schumacher, a w końcówce wyścigu stojąca w garażu Ferrari matka mocno ściskała w ręku jakiś amulet. Brazylijczyk dojechał do mety, zdobył 10 punktów, ale do prowadzącego Hamiltona traci 6.

Brytyjczyk, który w Walencji narzekał na przeziębienie i ból karku, był ponoć o krok od odstąpienia miejsca w bolidzie trzeciemu kierowcy McLarena Pedro de la Rosie, ale ostatecznie pojechał. I był zadowolony, bo powiększył różnicę dzielącą go od drugiego kierowcy w klasyfikacji generalnej. Przed weekendem był nim Raikkonen, który teraz traci już jednak do Hamiltona 13 punktów.

A o dwa punkty za Finem jest Kubica. Do końca sezonu pozostało sześć wyścigów. Najbliższy odbędzie się za dwa tygodnie w Belgii.

Kubica o GP Europy: To nie jest wyścig uliczny ?

Liczba Kubicy

100

tyle punktów zdobył już Polak w F1. W 33 wyścigach stawał na podium sześciokrotnie

Kubica: To był całkiem udany wyścig ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.