- Właściwie nie mam już szans na wskoczenie na podium jeśli komuś przede mną nic się nie stanie. Mam ponad dwie godziny straty i cztery etapy do końca i to jest właściwie nie do odrobienia. Tuż za mną jest Declerck, ale to nie jest tak, że z nim rywalizuję. Chcę po prostu dojechać i to będzie sukces.
- To jest zupełnie inna rywalizacja niż choćby rok temu. Zdałem sobie sprawę, że rywalizacja odbywa się poza nimi. Wiele razy widziałem nieoznakowany pojazd z oponami, który jechał na trasę etapu. Raz jadący przede mna Argentyńczyk zamiast po trasie, pojechał prosto na szczyt góry i zrobił skrót. Skąd wiedział, że po drugiej stronie góry jest trasa i ze np. nie ma klifu? Oni przygotowują sobie trasę dzień wcześniej. Wszyscy pozostali jadą czysto, ale z rywalizacją z nimi po prostu dałem sobie spokój. Sprawa z Patronellim jasno to pokazuje. To jak "ręka Boga". Wszyscy widzieli zagranie Maradony, ale żaden Argentyńczyk nie przyzna się do tego. Tutaj też. Marcos dostał karę, powiedział, że się z nią nie zgadza i została zdjęta. Ale czego się spodziewać, jeśli sędziowie od quadów to też Argentyńczycy? Tak nie powinno być.
Ile kosztuje taki start? Nie mogę powiedzieć, bo gdyby moja żona się dowiedziała to zabroniłaby mi startować. W zeszłym roku nawet była tu ze mną przez moment, ale nie czuła się dobrze. To nie są klimaty dla niej. A ja na Dakarze odpoczywam. W miarę wygodne życie mam w Polsce. Tutaj się odprężam. No może na odcinkach dojazdowych, bo na specjalnym to już się nie da.