Rajd Dakar: Polacy ramię w ramię z najlepszymi

Drugi etap Rajdu Dakar z Santa Rosa de la Palma do Puerto Madryn miał 836,35 km i był najdłuższy w tegorocznej edycji rajdu. Oes liczył jednak tylko 236,83 km, a większość etapu stanowiła dość uciążliwa dojazdówka. Najlepiej z Polaków spisali się Krzysztof Hołowczyc, który uplasował się na doskonałej szóstej pozycji w klasyfikacji samochodów, oraz Rafał Sonik, który był trzeci w klasie quadów.

Zakurzony "El Matador"

Najszybszą załogą samochodową byli gwiazdorzy Volkswagena: Carlos Sainz i Michel Perin. Hiszpan narzekał na mecie przede wszystkim na straszny kurz spowijający trasę, który utrudniał mu wyprzedzanie startujących wcześniej motocyklistów. - Czasem z braku widoczności musieliśmy się niemal zatrzymywać, co groziło nam zakopaniem się w piasku - mówił. - Raz uderzyłem nawet przez przypadek jednego z motocyklistów. Mam nadzieję, że nic mu się nie stało. Jechaliśmy prawie bezbłędnie i tylko w jednym momencie na chwilę zgubiliśmy drogę.

Problemy z kurzem i nawigacją miał również drugi na etapie Stephane Peterhansel z Mitsubishi. - Udało mi się dogonić Luca (Alphanda), ale potem utknęliśmy w kurzu za motocyklistami i Markiem Millerem - opowiadał dziewięciokrotny zwycięzca "Dakaru". - Było to niezbyt miłe, ale w końcu udało nam się ich wyprzedzić. W kurzu niewiele widzieliśmy. Był to jednak bardzo ciekawy etap, wymagający dobrej techniki, z trudną sekcją off-roadową i wymagającą nawigacją. Nasz Racing Lancer sprawuje się bez zarzutu. To nowy pojazd, dlatego staramy się jeszcze nieco go oszczędzać.

Zagubiony Al-Attiyah

Gorzej powiodło się zwycięzcy pierwszego etapu Nasserowi Al-Attiyahowi, który popełnił błąd w nawigacji, co kosztowało go ponad 6 minut i spadek na czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej. - Zgubiliśmy się i dopiero gdy nadjechał Carlos (Sainz) i Giniel (de Villiers), odnaleźliśmy właściwą drogę, ale musieliśmy już jechać za ich plecami - relacjonował. Do walki powrócił jego kolega z zespołu Guerlain Chicherit, który po wczorajszym dachowaniu poważnie zdewastował podwozie swojego BMW i został sklasyfikowany na ostatniej pozycji ze stratą ponad 7 godzin. W drugim etapie za wszystkimi załogami samochodowymi, skazując się na koszmar nieustannego wyprzedzania maruderów. Mimo to Francuz zdołał wywalczyć 15. czas, co jednak wciąż daje mu dopiero 140. miejsce w "generalce". I tak jest jednak w lepszej sytuacji od Hiroshiego Masouki, który w ogóle nie pojawił się na starcie drugiego etapu.

Historyczny Hołowczyc

Doskonały szósty czas wywalczył na drugim etapie Krzysztof Hołowczyc. - Z początku był to płaski, szybki oes - mówił na mecie Polak. - Później w paru miejscach zrobiło się grząsko. Musieliśmy bardzo uważać, wyprzedzając zakopanych w fesh-feshu motocyklistów.

Polak ma powody do dumy, bowiem osiągnął najlepszy wynik etapowy polskiej załogi samochodowej w historii Dakaru. Wyprzedził przy tym wielu topowych zawodników, w tym Marka Millera z VW i dotychczasowego lidera Nassera Al-Attiyaha z BMW.

Ostatecznie drugi etap zwyciężył Sainz (to jego dziesiąty triumf etapowy w "Dakarze"), przed Stéphanem Peterhanselem (strata 1.14) i Ginielem de Villiersem (strata 1.56). Nowym liderem został "El Matador", który wyprzedza o 2.19 swojego kolegę z zespołu de Villiersa i 3.51 - Peterhansela. Hołowczyc utrzymał 9. pozycję w "generalce". Na mecie do późnych godzin wieczornych nie zameldowali się Aleksander Sachanbiński i Arkadiusz Rabiega, którzy utknęli gdzieś za drugim Punktem Kontroli Przejazdu (CP).

Despres odrabia straty

Po niezbyt udanym początku rajdu, na drugim etapie do roboty wziął się ostro zwycięzca edycji 2007 - Cyril Despres. W sobotę stracił ponad 40 minut, jadąc na przebitej oponie, a pod koniec odcinka już na gołej feldze. W drugim etapie ruszył ostro od samego startu, uważając jednak, by nie popełnić błędu. A i tak przez chwilę wyglądał na nieco zdezorientowanego. Ostatecznie jednak dojechał do mety na drugim miejscu, pozwalając się wyprzedzić tylko Holendrowi Fransowi Verhoevenowi. - Na starcie wyznaczyłem sobie cel, aby utrzymać czwartą lokatę w klasyfikacji generalnej - mówił zwycięzca etapu. - Od początku starałem się więc jechać rozważnie i bez zbędnego ryzyka. W części środkowej oesu skomplikowała się nawigacja, ale dość szybko udało mi się znaleźć właściwą drogę.

Problemy Comy

Gorzej zaś poszło dotychczasowemu liderowi Marcowi Comie, który zmagał się z nieszczelną chłodnicą oleju. Hiszpan dojechał do mety dopiero na 17. pozycji, ze stratą ponad 12 minut do zwycięzcy, ale zdołał się utrzymać na prowadzeniu.

W klasie motocykli najszybszym kierowcą drugiego etapu był Holender Frans Verhoeven , który wyprzedził Cyrila Despres (strata 41 sek.) i Davida Frétigné (strata 1.04). Najlepszy z Polaków, Jakub Przygoński uplasował się na 11. pozycji (strata 07.45), minimalnie wyprzedzając Jacka Czachora, który był 12. (strata 08.03). Marek Dąbrowski zajął 44. lokatę (strata 32.49), a Krzysztof Jarmuż - 49. (strata 36.13).

W klasyfikacji generalnej na prowadzeniu utrzymał się Marc Coma, który wyprzedza Verhoevena (strata 13.47) i Davida Fretigne (16.51). Despres awansował na 12.pozycję. Czachor spadł w klasyfikacji generalnej na 4. miejsce, Przygoński jest 16., Dąbrowski - 28., a Jarmuż - 39.

Dobra forma Sonika

Ponadto doskonały rezultat w klasie quadów osiągnął Rafał Sonik (Yamaha), zajmując 3. lokatę ze stratą 03.23 do lidera Christopha Declercka (Yamaha). Krakowianin po drugim etapie awansował na drugą pozycję w "generalce".

De Rooy wychodzi na prowadzenie

W klasie ciężarówek drugi etap zwyciężył Gérard De Rooy (Ginaf), który o 2 minuty wyprzedził Rosjanina Firdausa Kabirova (Kamaz), a o 8.38 dotychczasowego lidera Marcel Van Vliet (Ginaf). Polacy: Baran, Szwagrzyk i Simon (MAN) zajęli 38. lokatę ze stratą 1 godziny i 24 minut. W "generalce" prowadzenie objął De Rooy przed Kabirovem (strata 3.58) i Van Vlietem (8.36).

Copyright © Agora SA