Kubica pewny swego. Heidfeld na wylocie?

Robert Kubica przypuścił bezpardonowy atak na swój zespół. Czy w przyszłym roku Polak będzie jeździł BMW Sauber z Fernando Alonso?

Kubica na cześć podium lekko przerabia kask ?

- Straciłem miejsce na podium. Przez ostatnie cztery miesiące zespół pracował tylko po to, aby rozwiązać problemy Nicka Heidfelda, a nie, aby pomóc mnie, choć to ja walczę o podium w klasyfikacji kierowców - mówił w niedzielę wściekły Kubica po zakończeniu chaotycznego Grand Prix Belgii w Spa-Francorchamps. Polak był szósty, Niemiec drugi.

Sprawdziliśmy - przez Kubicę przemawiało nie tylko zdenerwowanie po nieudanym wyścigu, w którym błąd serwisu tankującego pozbawił go szansy na podium.

Momentem granicznym w tym sezonie było zwycięstwo Kubicy i drugie miejsce Heidfelda w czerwcowym wyścigu o Grand Prix Kanady w Montrealu. Od tamtej chwili zespół niemal całkowicie zapomniał o tym, że należy poprawiać samochody, koncentrując się na wyeliminowaniu niedoskonałości w stylu jazdy Niemca.

O tym mówią fakty.

Od styczniowej prezentacji nowego samochodu do GP Kanady Heidfeld przyjechał o 4 proc. mniej okrążeń na testach od Polaka (1718 do 1639). Różnica byłaby jeszcze większa, gdyby nie pogoda w Barcelonie, która zmusiła Kubicę do ograniczenia treningu.

Natomiast od Grand Prix Kanady do wyścigu w Spa-Francorchamps to Kubica przejechał mniej okrążeń podczas testów niż Heidfeld. I to aż o 31 procent (717 do 496). Tuż przed Grand Prix Belgii BMW Sauber testował samochody w Monzie. Kubicy pozwolono na 57 okrążeń. Heidfeld przejechał... 166!

Dlaczego BMW Sauber wsparło niemieckiego kierowcę, który aż do ostatniej soboty przegrywał każdą wewnętrzną rywalizację w kwalifikacjach z wyjątkiem defektu Polaka w Grand Prix Wielkiej Brytanii?

W internetowych forach poświęconych Formule 1 (nie od dziś) tłumaczą to tym, że w BMW musi jeździć Niemiec.

Trudno znaleźć Włocha we włoskim Ferrari, Japończyka w japońskich Toyocie lub Hondzie, Francuza we francuskim Renault albo Brytyjczyka w angielskim Williamsie. Poza BMW przypadek kierowcy urodzonego w kraju producenta samochodu występuje tylko w McLarenie i to od niedawna.

Nie, to nie jest więc dobry argument.

Formuła 1 to sport międzynarodowy, gdzie dla najmocniejszych zespołów ważniejsze od miejsca urodzenia jest szybkość, rzetelność i dostępność kontraktu. Jak się ma dobrych kierowców i wygrywa się wyścigi, międzynarodowi sponsorzy klękają i pchają się jeden przez drugiego.

BMW poświęciło się pracy z Heidfeldem, a nie z Kubicą, aby doraźnie poprawić sytuację zespołu. Po prostu Niemiec nie przynosił punktów. Choć tak naprawdę ową niedoskonałością stylu jest zwykłe niedogrzewanie opon w krótkich sprintach kwalifikacyjnych. Dlatego Niemiec był gorszy od Kubicy w 11 z 13 kwalifikacji. Feler Nicka ma poważne konsekwencje. W ośmiu kwalifikacjach Heidfeld zajął miejsca od ósmego do 14. i pięciokrotnie nie wywalczył w późniejszym wyścigu ani jednego punktu. Warto było to poprawić i Niemcy to zrobili.

Podczas niedzielnego wyścigu na Spa-Francorchamps też trudno dostrzec spisek na korzyść Heidfelda. Gdy zaczęło padać, Niemiec sam zaryzykował i jako pierwszy poprosił o zmianę opon na deszczowe. Poprosił o to po rozmowie ze swoim inżynierem i z szefem zespołu Mario Theissenem, który był zresztą przeciwny. Kubica nie poprosił, bo uznał, że nie zdąży na zmianie opon skorzystać. Przecież wszystko działo się na ostatnich dwóch okrążeniach wyścigu.

Jazda Heidfelda w Belgii, jego determinacja, z jaką podejmował w niedzielę ryzyko, mówi o jego niepewnej sytuacji w BMW Sauber. Jest to kierowca na wylocie, któremu powiedziano, że jedyną szansą na utrzymanie się w drużynie jest sukces.

W Formule 1, królestwie kosmicznej technologii i imperium plotki, można tylko między wierszami wypowiedzi tuzów zorientować się o przyszłych składach zespołów. Theissen powiedział ostatnio, że "skład podamy w którymś momencie między dzisiaj a końcem sezonu". Po wyścigu w Belgii padok obiegła informacja, że kontrakt z BMW Sauber podpisał dwukrotny mistrz świata i przyjaciel Kubicy Fernando Alonso. Podobno Polak też ma już podpisany kontrakt na przyszły sezon. Wynikałoby więc z tego, że Heidfeld wypada z gry.

I dlatego Kubica może bez większych konsekwencji przypuścić niespotykany w Formule 1 atak na swój własny zespół. Przemówił jako ktoś pewny siebie, pewny własnej wartości i miejsca w drużynie, która w przyszłym sezonie może walczyć o każde trofeum.

GP Belgii: Kara Hamiltona, złość Kubicy, a zwycięstwo Massy ?

Niesnaski w Ferrari: Massa oskarża Raikkonena ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.