Robert Kubica: Nie jestem wielkim patriotą

- Lubię, gdy mój kraj dobrze się spisuje, ale nie nazwałbym siebie szalonym patriotą. Na górze są szaleni ludzie, na dole ci, którzy mają to gdzieś, a ja plasuje się mniej więcej po środku - tak swoje uczucia w stosunku do Polski opisuje Robert Kubica

"W BMW patrzyli na mnie jak na głupka" ?

Rodzice Roberta Kubicy wciąż mieszkają w Krakowie. W tym roku kierowca odwiedził ich tylko raz, w lutym.

- Trudno jest znaleźć czas. Oczywiście, że moja mama wolałaby, żebym przyjeżdżał częściej. Nawet mi to mówi, ale rozumie, że mam napięty grafik - mówi zawodnik BMW Sauber.

- Gdy jadę do domu, jest fajnie. Nie robię naprawdę nic. Jem - myślę, że moja mama chce mnie trochę podtuczyć - śpię i spotykam się z przyjaciółmi - opisuje Kubica. - Ale tak naprawdę nie mogę za bardzo wychodzić. Wszyscy wariują, gdy idę do centrum, więc to już dla mnie niemożliwe.

Polak, który sporą część życia spędził jednak we Włoszech, gdzie mieszkał i startował w gokartach, wyznaje, że nie jest wielkim patriotą.

- Miło jest dobrze się spisywać dla Polski. Kibicuję Polakom we wszystkich dyscyplinach. Ale nie jestem szaleńcem jak niektórzy, zwłaszcza kiedy chodzi o futbol - mówi. - Lubię, gdy mój kraj dobrze się spisuje, ale nie nazwałbym siebie szalonym patriotą. Na górze są szaleni ludzie, na dole ci, którzy mają to gdzieś, a ja plasuje się mniej więcej po środku - opisuje Kubica.

Sam nie jest jednak do końca pewien, co to oznacza być Polakiem.

- Twoja narodowość może oznaczać wiele różnych rzeczy dla wielu ludzi - mówi. - Każdy widzi Polskę inaczej. Niektórzy mówią, że Polacy za dużo piją. Ja tego nie widzę, choć nie mi to oceniać, skoro ja nie piję. W oczach innych Polacy mają różną reputację. Niektórzy mówią, że są sympatyczni, a dla innych to chuligani. Ja jednak myślę, że przede wszystkim są mili. Ale narodowość się dla mnie nie liczy. Liczy się osoba. Mam czas dla ludzi niezależnie od tego czy są z Anglii, Niemiec, Włoch, Polski czy Abu Dhabi, to się dla mnie nie liczy - twierdzi kierowca BMW.

Kierowca nie zapomniał jednak o swoich korzeniach i w tym sezonie wystawił własną drużynę gokartową, sadzając za kierownicą nieznanego za granicą Karola Basza, który wygrał pierwszy wyścig w sezonie. Jego szef przyznaje jednak, że nie czas jeszcze myśleć o kolejnym Polaku w F1. Mimo to jest podekscytowany swoim nowym biznesem.

- Jeżdżę gokartami kiedy tylko mogę. I jeszcze nikt mnie nie pokonał, nie ma na to szans - cieszy się Kubica. - Jestem też całkiem niezłym szefem. Nie jestem tym typem, na którego widok wszyscy uciekają. Obserwuję drużynę, mam nadzieję, że przed GP Chin uda się jej jeszcze trochę rozwinąć. Myślę też, że jestem miły. Nie krzyczałem na Karola, gdy robił swój gokart - kończy.

Bolid Kibicy odrobinę lepszy, ale nadal słaby Prasa po GP Hiszpanii: Kubica 0, Button 41 >

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.