Bottas, Button i 17-letni bachor. Dobra zmiana w F1? Niemal jak masowe zwolnienia

Cóż z tego, że najsilniejsze stajnie nie zaskoczą składami w 2017 roku. Zespoły niżej w hierarchii przeprowadzają właśnie zwolnienia grupowe i zarazem ruszają na łowy. Gdyby dziś Robert Kubica mógł wrócić na tor F1, miałby dziesięć opcji zatrudnienia. Serio.

Najwierniejszych chyba fanów w Formule 1 ma Kimi Raikkonen. Weteran tej elitarnej serii, jej mistrz świata z 2007 roku, zachwyca nie tylko jazdą, ale też poczuciem humoru pasującym do podbiegunowych okolic Finlandii. Jego kąśliwe uwagi rzucane przez bolidowe radio w trakcie wyścigów, i swobodny, rozkoszny wręcz tryb życia poza torem, sprawiły, że nie byłoby głośniejszego lamentu, gdyby Fin pozycję w Ferrari stracił. Na szczęście latem szefowie włoskiej legendy potwierdzili, że

przedłużają z nim kontrakt na rok

i w 2017 będzie nadal partnerem czterokrotnego mistrza świata Sebastiana Vettela, który nie dość, że w tym sezonie na piąty tytuł nie ma szans, to jeszcze sukcesywnie niszczy reputację idiotycznymi pyskówkami z rywalami po zawinionych przez Niemca stłuczkach.

Co będzie później z tą parą nie wiadomo, ale przynajmniej nie kłócą się jak gladiatorzy w Mercedesie. O szorstkiej przyjaźni Lewisa Hamiltona, aktualnego mistrza F1, i Nico Rosberga, aktualnego lidera mistrzostw, pozostającego wciąż bez lauru czempiona, napisano już dwunastotomową encyklopedię. Przypomnę więc tylko ostatni zgrzyt, kiedy po awarii bolidu Brytyjczyk wprost zarzucił kierownictwu garażu celowe utrudnianie mu walki z Rosbergiem: - Dziwne, że regularnie przydarza się to tylko mi. Nie mówmy już o przypadku - rzucił Hamilton dziennikarzowi BBC. Tajemnicą nie jest, że ikona Mercedesa Niki Lauda chciałby aby w tym roku to

Nico wzniósł trofeum dla Mercedesa.

Zespołowe już mają. I dlatego, oraz dzięki potężnym kontraktom obu kierowców, Mercedes nie zamierza zmieniać składu.

Podobnie Red Bull, aktualnie nie trzecia, a druga siła w F1 przed Ferrari. Christian Horner wykonał w pierwszej połowie roku genialny ruch menedżerski. Pogonił do zespołu juniorskiego fikającego Daniła Kwiata ściągając stamtąd Maxa Verstappena. Holender odwdzięczył się zwycięstwem i rekordem - jest najmłodszym triumfatorem wyścigu F1 w historii. - Mamy dwóch genialnych kierowców, a Daniel (Ricciardo - red.) musi ostro walczyć, by być szybszym od Maxa. To ich obu napędza i to jest dobre dla teamu. Fantastyczne! - mówił Horner. "Byki" tego napędu nie zmienią.

I w zasadzie to koniec stabilności w zatrudnieniu w uznawanej za skostniałą i elitarnie zamkniętą F1.

"Aferę" mają w McLarenie. Jenson Button, kolejny mistrz świata, choć w barwach nieistniejącego już Brawn GP, odchodzi z F1. Jak podaje oficjalna strona F1.com "wykona krok w tył" i przyjmie funkcję ambasadora w zespole, cokolwiek to może oznaczać. Nie wykluczone, że to tylko urlop i tak jak wspomniany Raikkonen po roku przerwy wróci do F1 w 2018 r. Na razie jednak to tylko fantazja. Button w 2017 r. będzie mentorem. Decyzje ponoć już zapadły - partnerem Fernando Alonso (mistrza świata, dwukrotnego) w McLarenie napędzanym - jak liczą jego szefowie - coraz lepszymi jednostkami Hondy - najpewniej będzie

Stoffel Vandoorne, najwyżej oceniany "młodziak" w stajni,

mistrz GP2. Belga nastolatkiem jednak nie nazwiemy, ma 24 lata, ogromne wyścigowe doświadczenie i co ciekawe był pierwszym kierowcą McLarena w 2016 roku, który zdobył dla nich punkt - w Bahrajnie, kiedy zastępował kurującego się Alonso.

Mniej pewności panuje w innych stajniach. Ostatnim transferem w F1 jest przejście Nico Hulkenberga z coraz bardziej konkurencyjnego Force India do wąchającego spaliny niemal wszystkich zespołów Renault. Drugi kierowca Force India Sergio Perez podpisał kontrakt raptem miesiąc temu. Złośliwi twierdzą, że poza buńczucznością kierowcy, decydowały pieniądze meksykańskich sponsorów, którzy nie wyobrażają sobie GP w tym kraju bez rodaka na torze. Kto będzie jego partnerem? Nie wiadomo.

Pojawia się co najmniej pięć nazwisk,

w tym jeżdżący aktualnie w F1 Niemiec Pascal Wehrlein. Do wspomnianego zaś Renault kolejka jest jeszcze dłuższa i ustawiają się w niej również obecnie zatrudnieni Kevin Magnussen i Jolyon Palmer. Zdobyli w tym sezonie odpowiednio siedem i jeden punkt, więc zapewne stoczą gigantyczną walkę o kontrakt z Francuzem Estebanem Oconem (obecnie Manor) i - co byłoby chyba największą sensacją karuzeli transferowej - Valtteri Bottasem. Fin z Williamsa był już dwa lata temu wymieniany wśród najmocniejszych kandydatów do mistrzostwa świata, miał być naturalnym następcą rodaka Raikkonena. Tymczasem zamiast awansu jego nazwisko jest łączone ze słabszym zespołem. Renault po odejściu Kubicy nigdy już nie był konkurencyjny w F1.

Jeśli z Williamsa odejdzie Bottas

w bolidach tej legendarnej stajni będą dwa wolne miejsca! To chyba najsmutniejsza informacja sezonu, że kariery w F1 nie będzie już kontynuować Felipe Massa, Brazylijczyk, który powszechnie uznawany jest za najlepszego kierowcę w F1 bez zdobytego tytułu mistrzowskiego. Frank Williams i Pat Symonds, najważniejsi ludzie w zespole, liczą być może na całkiem nowe otwarcie. Dlatego coraz śmielej zerkają w stronę zatrudnionego w Williamsie w tym sezonie 17-letniego Kanadyjczyka Lance'a Strolla. Sukcesy w Europejskiej Formule 3, serii Toyota Racing i mniej istotnych wyścigach we Włoszech wystarczą, by konkurować z najlepszymi w F1? Na razie jego CV za tym nie przemawia, ale trudno posądzać proroka F1 Franka Williamsa, że nie wie co robi. Ponadto Jacques Villeneuve powiedział o nim, że to "krnąbrny bachor, którego nic nie powstrzyma". Kanadyjski były mistrz F1 wciąż twierdzi, że chce wrócić z własnym zespołem do F1. Na razie jednak wydał płytę "Privat Paradise" i zagrał w filmie Sylwestra Stalone'a "Wyścig".

Inni też mają zagwozdki.

Nie wiedzą co zrobić w Toro Rosso z Daniłem Kwiatem.

No bo pieniądze, pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze. Rosjanin przynosi je w walizkach prosto z Soczi, gdzie Władimir Putin i Bernie Ecclestone umieścili jeden z wyścigów F1. Z drugiej strony znamienne jest, że juniorska stajnia Red Bulla już ogłosiła, że na trzeci sezon (co generalnie się w niej nie zdarza) wiąże się z Carlosem Sainzem juniorem, a z Kwiatem jeszcze nie. Jeśli Rosjanin straci miejsce w F1, to możliwe, że na rzecz kolejnego młodego kierowcy z Francji. Pierre Gasly ma 20 lat i zajmuje aktualnie drugie miejsce w serii GP2.

Pewny zatrudnienia w 2017 r. w amerykańskim Haasie jest też rodak Gasly'ego i Ocona Romain Grosjean. Jego kolega Esteban Gutierrez już nie. Podobnie gorące miejsca w bolidach są w Manorze i Sauberze - zero potwierdzonych kontraktów. Zupełnie serio w przyszłym sezonie na torach F1 może pojawić się nawet 10 nowych nazwisk.

Robert Kubica wraca na tor. Tak ścigają się w Renault Sport Trophy [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.