Krystian Rempała nie żyje. Przegrał najważniejszy wyścig

Krótka piłka. Felieton Wiesława Pawłata

Przez ostatni tydzień cała żużlowa Polska i nie tylko żyła tragicznym wypadkiem, jakiemu uległ na torze w Rybniku Krystian Rempała z Unii Tarnów. Najmłodszy ze słynnego żużlowego rodu Rempałów, syn Jacka, byłego zawodnika lubelskiego KMŻ. Zewsząd płynęły słowa otuchy, zamawiane były msze święte w intencji jego powrotu do zdrowia. Niestety mimo wysiłków lekarzy nie udało się uratować życia tego 18-letniego zaledwie żużlowca. W sobotę cały sportowy kraj okrył się żałobą.

To kolejna już wielka strata, choć jak wiadomo są takie dyscypliny, w których ogromne ryzyko jest wkalkulowane w ich uprawianie. Mam tu na myśli przede wszystkim sporty samochodowe, motocyklowe, w tym żużel czy lotnictwo. Dlatego zdarza się, że zawodnicy w pogoni za sukcesem, chęcią sprawienia radości kibicom - i co tu dużo ukrywać pieniędzmi płacą cenę najwyższą, jaką jest ludzkie życie, lub stają się kalekami. "W życiu piękne są tylko chwile, dlatego czasem warto żyć" śpiewał legendarny też już nieżyjący wokalista grupy Dżem Ryszard Riedel. Rzeczywiście jeśli się uda szczęśliwie przebrnąć karierę, a na dodatek przeżyć w jej trakcie kilka wspaniałych momentów, to można powiedzieć, że było warto. Gorzej jeśli los nie okaże się łaskawy i resztę życia przyjdzie spędzić, będąc przykutym do łóżka czy wózka inwalidzkiego. Wszystko toczy się w ferworze walki, a ta nie zawsze jest prowadzona fair, choć w dużym stopniu o tragicznych wydarzeniach decyduje przypadek. Często zawodnicy myślą, że każdego może spotkać coś złego, tylko nie ich, choć wiele się mówi o szacunku dla rywala. Nie od rzeczy też będzie wspomnieć o traumie, jaką przechodzą inni uczestnicy bądź sprawcy tych karamboli. Zdarzają się także przypadki, że sportowcy szczęśliwie kończą swoje kariery, a potem zupełnie niespodziewanie spotka ich coś złego przy amatorskim uprawianiu zupełnie innej dyscypliny, jak było w przypadku znakomitego kierowcy Formuły 1 - Michaela Schumachera, czy byłego żużlowca Motoru, mistrza świata juniorów Australijczyka Leigha Adamsa. Pierwszy z nich odniósł bardzo ciężkie obrażenia podczas jazdy na nartach, a drugi w trakcie jazdy na motocyklu crossowym.

Wracając na lubelskie podwórko, to niedawno minęła 50. rocznica śmierci Tadeusza Tkaczyka, wielce utalentowanego żużlowca Motoru. Zginął na lubelskim torze podczas meczu ze Stalą Rzeszów w wieku zaledwie 21 lat. Pamiętam to spotkanie, pamiętam też Jego ostatnią drogę, gdzie kondukt pogrzebowy przemierzał przez miasto z toru przy al. Zygmuntowskich na cmentarz przy ul. Unickiej. Na miejsce wiecznego spoczynku odprowadzały Go niezliczone tłumy lublinian.

Trzeba przyznać, że większość tych, którzy zginęli na zawodach, nie odeszła w zapomnienie, bo dla uczczenia ich pamięci są organizowane memoriały, ale powiem, że bardzo bym się ucieszył, gdyby ich lista została już raz na zawsze zamknięta, i więcej ofiar nie było. Krystian Rempała przegrał najważniejszy w Swojej karierze wyścig, którego stawką było życie. W niedzielę w rozgrywkach ligowych kibice nie obejrzą żadnego biegu. Na znak żałoby kolejka została odwołana.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.