Wyścig na torze Suzuka od początku rozgrywał się w trudnych warunkach. Ze względu na ulewę kierowcy wystartowali w asyście samochodu bezpieczeństwa. Mało tego na trzecim okrążeniu rywalizacja została przerwana, ponieważ widoczność na torze była zbyt mała. Po dwudziestominutowej przerwie udało się wznowić wyścig. Co więcej nad torem zdecydowanie się przejaśniło i przestało padać.
Dopiero około dziesięciu okrążeń przed metą nad Suzuką znów pojawiły się deszczowe chmury. Kierowcy zaczęli zjeżdżać do boksu, a na torze zapanował bałagan. W tym czasie z trasy wypadł Adrian Sutil. Niemiec stracił panowanie nad pojazdem i uderzył w bandę. Jego pojazd zaczął usuwać dźwig, w który wpadł bolid Julesa Bianchiego. Kierowca stracił przytomność i karetką został zabrany do szpitala. Interwencję helikoptera medycznego uniemożliwiły panujące warunki atmosferyczne. Pojawiła się także wersja, że ze startu helikoptera zrezygnowały służby medyczne. Karetka według nich jest bezpieczniejszym środkiem transportu. - Sytuacja z Bianchim jest krytyczna. Mam nadzieję, że jest w dobrych rękach. Stałem tuż obok niego. Nie chcę mówić o szczegółach - komentował wypadek Adrian Sutil. Więcej wypowiedzi kierowców można przeczytać tutaj: Świat F1 zszokowany wypadkiem Bianchiego.
Bianchi doznał poważnego urazu głowy i przeszedł operację usunięcia krwiaka mózgu. Kierowca obecnie przebywa na oddziale intensywnej terapii, ponieważ jego stan wciąż jest poważny. Na szczęście, jak informuje francuski dziennik "L' Equipe" zawodnik zespołu Marussia Ferrari oddycha samodzielnie. Lekarze zdecydowali, że w najbliższych godzinach nie wydadzą żadnego oficjalnego komunikatu o stanie zdrowia kierowcy.
Z powodu wypadku organizatorzy zdecydowali się przerwać wyścig, gdy do jego końca pozostało sześć okrążeń. Mimo to niektórzy kierowcy krytykują tę decyzję uzasadniając, że nastąpiła ona zbyt późno. - Pięć okrążeń wcześniej krzyczałem przez radio, że na drodze jest zbyt dużo wody i jest zbyt niebezpiecznie, aby się ścigać. Później zauważyliśmy wypadek. Od tego momentu najważniejsze jest zdrowie Julesa - mówił Felipe Massa.
- Do wypadku Julesa doszło dokładnie wtedy, kiedy dźwig wyjechał, aby usunąć mój samochód. Każdy z nas wie, że jest to jeden z najgroźniejszych odcinków toru. Gdy zaczął padać deszcz w takiej sytuacji od razu powinien pojawić się samochód bezpieczeństwa, a nie tylko żółte flagi - dodał Sutil.
Policja jest na miejscu zdarzenia i konfiskuje to, co zostało z samochodu zawodnika.
To był prawdopodobnie najpoważniejszy wypadek w Formule 1 od czasów tragedii na torze Imola i śmierci Ayrtona Senny. Pięć lat temu równie poważnemu wypadkowi uległ Felipe Massa, w którego podczas kwalifikacji trafił obcy obiekt (sprężyna lub śruba, która odpadła z innego bolidu). Brazylijczyk miał poważne obrażenia wewnętrzne, ale po kilku miesiącach wrócił za kierownicę.
Wypadek Bianchiego wyglądał równie dramatycznie. Bolid Francuza uderzył w dźwig bokiem. Na zdjęciach widać poważne uszkodzenia na poziomie głowy kierowcy.
sss sss
Jules Bianchi ma 25 lat. Od 2013 roku reprezentuje barwy teamu Marussia. W tym sezonie zdobył pierwsze punkty w Formule 1 w karierze (9. miejsce w Monaco). Od kilku miesięcy mówi się, że zakontraktowaniem Francuza jest zainteresowane Ferrari.
sss sss