Prost nie wytrzymał napięcia, Heidfeld porażony, czyli nowa Formuła E już elektryzuje

Przepraszam, że nie uniknąłem zabawy językowej w tytule. Ale elektryczne bolidy w Pekinie zrobiły naprawdę piorunujące wrażenie. Ta seria ma szansę być wreszcie emocjonalnym wstrząsem dla fanów sportów motorowych. Pierwszy wyścig Formuły E wygrał Lucas di Grassi, zaiskrzyło też między faworytami. I to na ostatnim zakręcie.

Jednym z przebojów lata w Polsce jest singiel grupy Męskie Granie Orkiestra. Dawid Podsiadło z Moniką Brodką wespół ryczą w nim: "Elektryczny/-a staję się!". Świat sportów motorowych również nagle stał się elektryczny wraz z inauguracją w sobotę w Pekinie nowej serii wyścigowej.

Wątpliwości musiało być mnóstwo. Bolidy wszystkie takie same, same renault napędzane bateriami, nawet slogan "Rywalizacja samochodów elektrycznych" kojarzył się bardziej z konkursami dla studentów politechniki niż poważną imprezą w kalendarzu motosportu.

Ale im bliżej było chińskiego debiutu, tym więcej powagi i nieskrywanej fascynacji się pojawiało. Dość powiedzieć, że w trakcie pierwszego wyścigu profesjonalnie przygotowana strona nowej formuły całkiem padła. Prawa telewizyjne zostały sprzedane, ale w Polsce niedostępne, trudno było więc śledzić finisz, który należał do najbardziej dramatycznych w tym roku.

Heidfeld leci, di Grassi przechodzi

Nicolas Prost (e.dams Renault), syn czterokrotnego mistrza F1 Alaina, jechał z Pole Position i prowadził przez cały, blisko godzinny wyścig. Na ostatnim zakręcie "pod pachę" próbował mu się wcisnąć Nick Heidfeld (Venturi). Francuz ściął na lewo, doszło do kontaktu. Niemiec opowiadał później: - Wyleciałem w powietrze, jakbym nigdy miał nie spaść. Pomyślałem: cholera, to poważny wypadek. Zamknąłem oczy i czekałem na uderzenie. Potem uff... Na szczęście nic mi się nie stało.

Obaj do mety nie dojechali, zwycięstwo zgarnął Brazylijczyk Lucas di Grassi (Audi Sport ABT). - Cieszę się, że Nickowi nic nie jest. To też pokazuje, jak bezpieczne są te bolidy. A po drugie - cóż, sny się spełniły, przeszedłem do historii jako pierwszy zwycięzca Formuły E! Dziękuję zespołowi, wykonaliście świetną robotę.

Formuła E kusi nie tylko nazwiskami

Prawda, że brzmi zupełnie jak relacja z F1? No, może z założeniem, że jej - powiedzmy - dziesięciu głównych aktorów nie kończy wyścigu i do gry wchodzi drugi garnitur. Bo to właśnie nazwiska kierowców, poza oczywistą fascynacją nową technologią, skupiły uwagę fanów wyścigów najbardziej.

Heidfeld to kolega Roberta Kubicy z BMW Sauber. Byłymi kierowcami F1 są też di Grassi, Bruno Senna, Takuma Sato, Jarno Trulli, Karun Chandhok, a Sebastiana Buemi nawet posadzono w kokpicie Red Bulla obok Sebastiana Vettela, rozważając, kto powinien zastąpić odchodzącego z F1 Marka Webbera. Jest też Jaime Alguersuari, swego czasu najmłodszy kierowca F1, Jerome'a di Ambrossio, Charlesa Pica i Ho Pin Tunga zaś znają doskonale polscy kibice F1, bo o tych kierowcach mówiło się w kontekście kontraktu w Lotus-Renault, kiedy mieli szanse zostać partnerami Kubicy. Naprawdę trudno jest znaleźć w 20-osobowej (10 zespołów) stawce nazwisko, którego się nie zna, jak nie z F1, to z innych serii wyścigowych.

Do tego dochodzą miasta rywalizacji - Pekin na start, potem Putrajaya w Malezji, Punta del Este (Urugwaj), Buenos Aires, Miami, Long Beach, Londyn, Berlin... Jest też wyścig w Monte Carlo, a jakże. Elektryczna formuła chce opanować świat już w pierwszym sezonie, w którym wszystkie bolidy ma identyczne. Ale już w drugim seria zyska formułę "open" - każdy będzie mógł wyprodukować i zgodnie z przepisami zgłosić samochód do serii.

Zresztą owe przepisy też są na tyle ciekawe, że nie odstraszają - jak nieraz w historii innych projektów - ale wręcz są entuzjastycznie przyjmowane przez fanów, którzy od lat domagają się podobnych w F1. Np. punkty za najszybsze okrążenie w wyścigu (dostał je Sato) czy za zwycięstwo w kwalifikacjach (Prost), odpadający z "generalki" najgorszy wynik w sezonie. Jest też dodatkowy zastrzyk energii, elektryczny kop przez 5 sekund w wyścigu, przyznawany przez kibiców w ogólnoświatowym głosowaniu online. W Pekinie Fan Boost Award zgarnęli Senna, di Grassi i Brytyjka Katherine Legge (Amlin Aguri), jedna z dwóch kobiet w serii. Brazylijczycy chyba już pokochali Formułę E.

Elektrycznie przez jeden dzień

W przedsezonowych testach brylował Sebastian Buemi z zespołu e.dams Renault, ale dzień wyścigowy w Pekinie nie był dla niego udany. Kwalifikacje przegrał, został cofnięty o 10 pozycji na starcie za wymianę skrzyni biegów. Kar w Formule E pojawiło się więcej, ale były one konsekwencją przekroczenia jasnych przepisów. Np. Niemiec Daniel Abt nie zajął miejsca na podium, bo w czasie wyścigu zużył za dużo baterii - zamiast przysługujących 28 kW miał zużytych 28,2 kW. Podobnie jak Legge stracił na mecie 10 pozycji.

Przestrzeganie tych miar jest w nowej formule bardzo istotne. Kierowcy w trakcie sesji treningowych mają do dyspozycji dwa identyczne samochody, ale w kwalifikacjach trwających 40 minut (po 10 na każdą grupę) muszą jechać jednym. W sesji Q mogą korzystać z pełnej mocy, w wyścigu - z mniejszej, tzw. race mode. Fan Boost dodaje kopa na 5 sekund. Całość - treningi, kwalifikacje i godzinny wyścig - odbywa się jednego dnia. Bo wszystko ma być eco - także w sferze zakłócania życia mieszkańców miast gospodarzy.

Brzmi nazbyt skomplikowanie? Nie jest. Nie bardziej niż przepisy dotyczące maksymalnego spalania i wagi bolidu w F1. Bolidy wyglądają i brzmią nieźle, rywalizują nie tylko znane, ale czasem wręcz słynne nazwiska (Senna, Prost, Piquet!) na torach całego świata. Jest wiele powodów, by sądzić, że nowe dziecko Międzynarodowej Federacji Samochodowej (FIA) nie podzieli losów śmiesznych, czasem pokracznych, choć też angażujących niezłych kierowców projektów, typu wyścigi zespołów narodowych czy... marek znanych z piłkarskich boisk, bo i takie straszydła raziły prymitywnością lata wstecz.

Wyniki ePrix w Pekinie:

1. Lucas di Grassi - 25

2. Franck Montagny - 18

3. Sam Bird - 15

4. Charles Pic - 12

5. Karun Chandhok - 10

6. Jerome d'Ambrosio - 8

7. Oriol Servia - 6

8. Nelson Piquer Jr - 4

9. Nicolas Prost - 3

10. Stephane Sarrazin - 2

11. Takuma Sato - 2

12. Daniel Abt - 1

13. Jaime Alguersuari - 0

14. Nick Heidfeld - 0

15. Michela Cerruti - 0

16. Katherine Legge - 0

17. Ho-Pin Tung - 0

18. Sebastien Buemi - 0

19. Jarno Trulli - 0

20. Bruno Senna - 0

 
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.