Rajdy samochodowe. Loeb: Różnica pięciu, sześciu km/h może wszystko wywrócić

- Prawy sto czterdzieści minus minus długi, później naprawdę nie ciąć śmiało, uwaga, czterdzieści metrów lewy maks dziewięćdziesiąt minus długi, później ciąć ciasno - ta notatka opisuje tylko dwa kolejne zakręty. A podczas rajdowego weekendu są ich tysiące! - pisze w swojej książce "Sebastien Loeb - mój styl jazdy" francuski mistrz. Premiera już 19 czerwca.

Sebastien Loeb już jako dziecko zakochał się w prędkości i zwyciężaniu. Rzucił szkołę, imał się różnych dorywczych prac, a wolny czas spędzał na szaleńczych rajdach z kolegami, najpierw na motorowerze, później za kierownicą samochodu. Miał tylko jedno marzenie - jechać coraz szybciej i dzięki temu być zawsze pierwszym.

Jego rajdowy debiut okazał się prawdziwym objawieniem. Wkrótce pod swoje skrzydła wziął go Citroën, a zdolny rajdowiec samouk odkrył ciemne strony tego wymagającego sportu. Dziś to absolutny rekordzista rajdowych mistrzostw świata, ulubiony sportowiec Francuzów, po raz pierwszy opowiada tak otwarcie o swoim życiu. Jego autobiografia kryje wiele niespodzianek.

Cz. III: Różnica pięciu, sześciu km/h może wszystko wywrócić

"Myślę, że topograf mógłby bez problemu narysować trasę odcinka specjalnego po odszyfrowaniu uwag w moim notatniku. Odległości, które podaję, są prawdziwe. Mierzę je na rekonesansach za pomocą licznika, który kazałem sobie zamontować przy kierownicy. I kąty zakrętów są wiarygodne, z dokładnością do kilku stopni. Nieustannie zmuszam się do takiej precyzji, aby podczas rajdu mieć po swojej stronie jak najwięcej szans.

Żeby ocenić zakręt, czy też raczej "ochrzcić go", opieram się na metodzie Dominique'a Heintza i pomiarze kąta skrętu. Na początku przyklejałem kawałek taśmy samoprzylepnej na środku kierownicy, a inne kolorowe kawałki na desce rozdzielczej - służyły jako punkty orientacyjne. W ten sposób udawało mi się zmierzyć kąt idealnej trajektorii na każdym zakręcie. Kiedy szacuję któryś na sto trzydzieści stopni, to wiem, że mogę jechać na czwartym biegu i rzucić w niego samochód, mając pewność, że to przejdzie.

Cała trudność tego zadania polega na dokładności oceny. Jeżeli według mnie jest mniej niż w rzeczywistości, tracę cenny czas. Jeśli będę zbyt optymistyczny, wypadnę z drogi. Decydują drobiazgi. Różnica pięciu czy sześciu kilometrów na godzinę może wszystko wywrócić do góry nogami. Takie są prawa fizyki i mechaniki. Nie miałem może czasu uczyć się ich w szkole, ale naprawdę wiem, jak działają w terenie!

Po tylu latach nie muszę już patrzeć na kierownicę, aby mierzyć kąty. Podziałkę mam teraz w głowie. Powoli dodawałem mnóstwo coraz bardziej subtelnych detali. Długość, szerokość, trajektoria, cięciwa i kształt nawierzchni: niczego nie pozostawiamy losowi. Czasem powstają naprawdę dłuuugie zapiski.

- Prawy sto czterdzieści minus minus długi, później naprawdę nie ciąć śmiało, uwaga, czterdzieści metrów lewy maks dziewięćdziesiąt minus długi, później ciąć ciasno.

Nawet jeśli próbuję maksymalnie skoncentrować informacje - żeby Daniel miał czas je przeczytać, a ja je wyłapać i zrozumieć - ta notatka opisuje tylko dwa kolejne zakręty. A podczas rajdowego weekendu są ich tysiące!

Chociaż sam go opracowałem, system nie jest bynajmniej moją własnością. Każdy może się nim zainspirować. W tym celu wystarczy rozszyfrować obrazy z kamery pokładowej i odsłuchać ścieżkę dźwiękową, o ile ktoś wytrzyma katarynkę Daniela! U Citroëna ten system przyjął Sébastien Ogier, młody, obiecujący kierowca. Jednak w mistrzostwach świata jest wyjątkiem. Inni kierowcy, skandynawscy czy brytyjscy, zaprzątają sobie głowę mniejszą liczbą detali. Zapisują tylko bieg na wejściu w zakręt i nie przejmują się kątami. "Prawy pięć plus do lewy dwa minus" - oto co zastępuje u nich moje długie notatki. Nie jestem nawet pewien, czy mój system jest bardziej skuteczny. To jednak, jak do tej pory, jedyna metoda, która daje mi spokój ducha".

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.