Żużel. Hampel: Chcemy spełnić oczekiwania

- Walka par będzie ciekawsza niż rywalizacja zespołów w Drużynowym Pucharze Świata - mówi pięciokrotny zwycięzca tych drugich zawodów, Jarosław Hampel. W sobotę w Toruniu srebrny i brązowy medalista indywidualnych mistrzostw świata wspólnie z byłym mistrzem globu Tomaszem Gollobem spróbuje wygrać nieoficjalne mistrzostwa świata par. Impreza wraca do żużlowego kalendarza po 20 latach. Transmisja w sobotę o godz. 19 w Eurosporcie. Relacja na żywo na Sport.pl

Łukasz Jachimiak: Pan i Tomasz Gollob macie być w sobotę w Toruniu jak Jerzy Szczakiel i Andrzej Wyglenda w Rybniku w 1971 roku. Czujecie, że wszyscy oczekują od was zwycięstwa w zawodach Eurosport Speedway Best Pairs, czyli nieoficjalnych mistrzostwach świata par?

Jarosław Hampel: Obaj z Tomaszem wiemy, jak poważne będą to zawody. Traktujemy je bardzo prestiżowo i na pewno będziemy jeździć tak, żeby spełnić oczekiwania.

Krótko mówiąc, celujecie w złoto?

- Nie ma co uciekać od tej deklaracji - tak, będziemy startować z zamiarem zwycięstwa. To oczywiste, że w inny sposób o tych zawodach nie myślimy.

Na Motoarenie poza wami zaprezentują się jeszcze pary z USA, Australii, Szwecji, Danii, Czech i Rosji, a więc nacji liczących się w świecie żużla. W kim upatrujecie największych rywali?

- Wszyscy podkreślają siłę Rosjan i mają rację. Emil Sajfutdinow jako lider cyklu Grand Prix, w parze z Grigorijem Łagutą, wyglądają bardzo mocno. Myślę, że rosyjska para jest takim samym faworytem jak polska. Zresztą, pozostałe pary też są naprawdę silne. W Toruniu pojadą najlepsi, to gwarantuje dobry poziom zawodów i duże emocje. My na dokładkę spróbujemy zakończyć rywalizację tak, żeby kibice na Motoarenie byli zadowoleni.

Mistrzostwa świata par nie są rozgrywane od 1993 roku, a przecież nie trudno zauważyć, że łatwiej znaleźć w poszczególnych krajach dwóch mocnych zawodników niż cały zespół do rozgrywanego od 2001 roku Drużynowego Pucharu Świata.

- To prawda. Sam też uważam, że walka par będzie ciekawsza niż rywalizacja drużyn. To jest kolejny argument za przywróceniem tej imprezy. Jej prestiż będzie duży, poziom sportowy też. Nic, tylko walczyć.

Kiedy w 1993 roku w Vojens Gollob startował w ostatniej edycji mistrzostw świata par, miał pan 11 lat.

- Zgadza się, dlatego naprawdę bardzo się cieszę, że idea takich zawodów wraca i że otrzymałem zaproszenie do startu. Dla kibiców żużla, ale i dla większości zawodników to coś nowego. Wszyscy jesteśmy podekscytowani i mamy nadzieję, że zainteresowanie naszą dyscypliną jeszcze wzrośnie.

O to zadba Eurosport, transmitując imprezę do 71 krajów.

- To chyba najlepszy dowód, że ten turniej jest bardzo prestiżowy. Żużel w tylu krajach jeszcze nie był pokazywany. Dla nas to dodatkowa mobilizacja, żeby się dobrze zaprezentować.

Zapoznaliście się z torem, wiecie dokładnie, jak będzie przygotowany na sobotni wieczór?

- Potrenować za bardzo się nie dało, bo ciągle trwały przygotowania nawierzchni. Ale Tomasz zna ten tor świetnie, jeździ na nim na co dzień, na pewno zaczerpnę od niego informacji. Czuję, że stworzymy parę, która będzie potrafiła wygrywać. To będzie klucz do sukcesu, bo tu - inaczej niż w Grand Prix - trzeba będzie jechać nie dla siebie, a koleżeńsko. Ale mamy już doświadczenia z Drużynowego Pucharu Świata, więc poradzimy sobie z tym tematem.

O ile pozwoli forma, a tej chyba jeszcze nie ustabilizowaliście? Po tym, jak w marcu wygrał pan w Auckland pierwszy turniej tegorocznego cyklu Grand Prix, wyprzedzając Golloba, wydawało się, że to będzie wasz sezon. Ale później było coraz gorzej, w efekcie po pięciu z 12 startów pan jest w klasyfikacji generalnej piąty, a Gollob - siódmy.

- To prawda, że jeździmy w kratkę, ale obaj potrafimy się zmobilizować w ważnych momentach. Ta impreza jest dla nas bardzo ważna, jesteśmy doświadczonymi zawodnikami i wierzę, że to nam pomoże.

Więcej o:
Copyright © Agora SA