Igrzyska Olimpijskie 2012. Możdżonek: Teraz błędy, a najlepsze na Londyn

- Na pewno nie można spodziewać się po nas ładnej gry. Ona będzie mocno odbiegała od ideału, będziemy popełniać sporo błędów. Ale to dobrze - mówi kapitan siatkarskiej reprezentacji Polski Marcin Możdżonek przed Memoriałem Wagnera. Od piątku do niedzieli niedawni zwycięzcy Ligi Światowej zmierzą się w Zielonej Górze z Iranem, Niemcami i Argentyną. Dla zespołu Andrei Anastasiego będzie to ostatni sprawdzian przed igrzyskami olimpijskimi w Londynie.

Łukasz Jachimiak: W rozpoczynającym się w piątek w Zielonej Górze Memoriale Wagnera reprezentacja Polski zagra z kapitanem w składzie czy kontuzja kostki nie pozwoli ci wyjść na boisko?

Marcin Możdżonek: Wszystko zależy od trenera. Na pewno będę w "dwunastce" meczowej, ale nie wiem czy będę grał. Noga cały czas boli, nadal jest opuchnięta. Trenuję normalnie, ale na pewno wszystko nie wygląda jeszcze tak, jak powinno. Trudno, walczę z bólem, na igrzyska muszę być w pełnej dyspozycji.

Wasz fizjoterapeuta, Aleksander Bielecki, podobno dokonuje cudów, więc tobie pewnie też pomoże?

- Mamy bardzo dużo zaawansowanego sprzętu, mamy świetnych fizjoterapeutów. Teraz to już trzy osoby, a ja spędzam u nich bardzo dużo czasu. Codziennie zajmują się mną nawet przez cztery godziny, pracujemy między treningami i wieczorami - kiedy tylko jest na to szansa. Tak naprawdę praktycznie całe dni mam zajęte. Ale coś takiego przechodził już każdy z nas, bo tak wyglądają okresy przygotowawcze. Tu nie ma czasu na zabawę.

Ten okres przygotowawczy jest chyba wyjątkowy, bo do igrzysk szykujecie się już od kilku miesięcy. Nie jesteście zmęczeni i budowaniem formy, i czekaniem na ten najważniejszy moment czterolecia?

- To jest nasze życie i nasza praca. Naprawdę jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Trzeba zacisnąć zęby, nie można narzekać.

Wiele osób twierdzi, że trener Andrea Anastasi dokręcił wam śrubę mocniej niż ktokolwiek wcześniej. Jak Ty to widzisz?

- To prawda, że jest bardzo ciężko. To jest rok olimpijski, jest inna otoczka, walczy się o inne cele. Ale poza tym nie widzę wielkiej różnicy. Zawsze jest ciężko.

Po tym jak w świetnym stylu wygraliście Ligę Światową zastanawialiśmy się czy będziecie w stanie utrzymać formę do igrzysk, tymczasem wy w Zielonej Górze pracowaliście nad siłą, by wejść na jeszcze wyższy poziom. Jak po takim ciężkim treningu będziecie wyglądać w meczach z Iranem, Niemcami i Argentyną?

- Na pewno nie można spodziewać się po nas ładnej gry. Ona będzie mocno odbiegała od ideału, będziemy popełniać sporo błędów. Ale to dobrze - teraz nie możemy zaprezentować swoich najlepszych zagrań, bo one mają nam wychodzić w Londynie.

A jeśli w którymś meczu zagracie tak świetnie, jak w finale Ligi Światowej z USA, to mamy zacząć się martwić?

- Co będzie, to zobaczymy, ale szczerze wątpię, żebyśmy teraz byli w stanie tak zagrać. Chociaż, kto wie. W siatkówce dużo zależy od tego, jak grać pozwala przeciwnik.

Przeciwników macie solidnych, bo przecież Argentyna i Niemcy to też uczestnicy turnieju olimpijskiego, a Iran pokazał co potrafi na ubiegłorocznym Pucharze Świata, gdzie wygrał m.in. z wami.

- Zgadza się, wszyscy rywale są solidni, dlatego nie spodziewam się, że zaraz po mocnym treningu będziemy na ich tle błyszczeć. Memoriał Wagnera to turniej sprawdzający, tu nie poświęca się wszystkiego, żeby wygrać. Celem nie jest zwycięstwo za wszelką cenę, tylko sprawdzenie się przed tym, co nas czeka.

Igrzyska już za chwilę, kiedy lecicie do Londynu?

- Od razu po niedzielnym meczu lecimy do Warszawy, w poniedziałek czekają nas uroczystości w siedzibie Polskiego Komitetu Olimpijskiego, a we wtorek rano, bodajże o godz. 7.30 odlatujemy do Londynu.

Po medal? Powiedz, jak odnajdujecie się w "siatkoszale". Jesteście obecni w telewizjach śniadaniowych, mówią o was ludzie, którzy dotychczas nie interesowali się dyscypliną, wszyscy czekają na sukces. To was stresuje?

- W żadnym wypadku nie stresuje, a nawet bawi, bo zdajemy sobie sprawę z tego, że to ogromne zainteresowanie jak szybko przyszło, tak szybko może przeminąć.

Może, ale nie musi. Sam wiesz najlepiej, że sukces w Londynie jeszcze mocniej nakręciłby zainteresowanie waszą drużyną.

- No tak, ale to na nas specjalnie dużego wrażenia nie robi. Jest zainteresowanie - fajnie. Radzenie sobie z nim to też część naszej pracy. Na pewno nikt się nim nie stresuje. A nawet z przymrużeniem oka patrzymy na różne wpadki, które kiedyś nas drażniły. Przyzwyczailiśmy się, że z tak trudną, skomplikowaną grą jaką jest siatkówką, nie muszą sobie radzić ci dziennikarze, którzy na co dzień się nią nie zajmują. Pewnie, że miło jest widzieć rzetelność dziennikarską, ale kiedy komuś jej brakuje, to machamy na to ręką. Nikt się już z tego powodu nie złości, to jest po prostu zabawne. Zresztą, kibice też rzadko znają się na technicznych szczegółach. Nam wystarcza, kiedy ludziom podoba się jak gramy.

Pierwszy mecz olimpijskiego turnieju rozegracie 29 lipca przeciw Włochom. Trenujecie już zagrywki, które pozwolą wam wygrać bodaj najtrudniejsze spotkanie fazy grupowej?

- Jeszcze na to za wcześnie. Na pewno trenerzy już przeanalizowali Włochów od A do Z, znają ich świetnie, mają wszystko rozpracowane. Ale dopiero za kilka dni tę wiedzę zaczną nam przekazywać.

Bartosz Kurek wystąpił w reklamie - co się stało z jego głosem? 

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.