Londyn 2012. Usain Bolt zapowiada piorunujące 200 m

Jamajczyk wygrał setkę - najważniejszy bieg igrzysk - w takim stylu, jakby chciał zadrwić ze wszystkich, którzy wątpili, że wciąż jest najszybszym człowiekiem na świecie. - Chcę zrobić coś wyjątkowego na 200 m - zapowiada przed czwartkowym finałem. Relacja na żywo w sport.pl o 21.55.

Bolt miał jedną wątpliwość przed finałem 100 metrów. Mianowicie start - dziwne jak na najszybszego sprintera na świecie. Ale jego trener Glenn Mills mu powiedział: - Nie myśl o tym, po prostu biegnij. Rób swoje.

I Bolt - jakimś niezwykłym przypadkiem jego nazwisko po angielsku oznacza "piorun" - nie myślał, tylko robił swoje. Kiedy ruszył z bloków, wiadomo było, że nikt go nie wyprzedzi. Miał - jak na wielkiego, niemal dwumetrowego chłopa - fantastyczną reakcję na sygnał startera (0,165 s), lepszą niż srebrny później Yohan Blake i brązowy Justin Gatlin, nie stracił dystansu na pierwszych 10 metrach, co zwykle było jego wielkim mankamentem, a następnie rozpuścił swoje nogi i tyle go widzieli. Na metę wpadł z rekordem olimpijskim - 9,63 s. Szybciej pobiegł tylko w Berlinie w 2009 roku, gdy ustanawiał rekord świata. Teraz miał nad Blakiem 0,12 s przewagi, czyli mniej niż nad wicemistrzem olimpijskim w Pekinie - wtedy było 0,2 s. Wtedy i teraz nie musiał walczyć o pierwsze miejsce na ostatnich metrach, ale cztery lata temu zaczął świętować dużo wcześniej i bardziej spektakularnie.

Mimo że w Pekinie Jamajczyk też bił rekord świata (9,69 s), pobiegł tam wolniej niż w Londynie. To mówi o klasie jego obecnych konkurentów. Niedzielny bieg był bowiem wyjątkowo obsadzonym olimpijskim finałem - wystartowało w nim aż pięciu najszybszych zawodników na liście wszech czasów: Jamajczycy Bolt, Blake, Asafa Powell, Amerykanie Tyson Gay i Justin Gatlin, choć ten ostatni jest wśród nich nieoficjalnie, bo jego wynik 9,77 z 2006 roku został z obrzydzeniem wymazany z tabel ze względu na doping. Amerykanin został przyłapany na braniu anabolików dzięki dość przypadkowemu testowi antydopingowemu podczas nic nieznaczącego mityngu w Kentucky.

Gdyby nie kontuzja Powella w trakcie biegu, wszyscy finaliści pobiegliby poniżej 10 s, co zdarzyłoby się pierwszy raz w historii igrzysk.

Najtrudniejszym przeciwnikiem dla Bolta miał być jego rodak i sparingpartner 23-letni Yohan Blake. Stawiała na niego większość fachowców - ze względu na idealną technikę biegania i przewagę psychiczną. Ostatnie trzy pojedynki tego i poprzedniego sezonu wygrywał właśnie on - w tym dwukrotnie na tegorocznych eliminacjach do olimpijskiej kadry Jamajki (na 100 i 200 m) oraz podczas finału mistrzostw świata w Daegu, gdzie drobny ruch kolana Blake'a spowodował falstart u rodaka gotującego się do biegu na sąsiednim torze.

W dodatku Bolt musiał szukać pomocy medycznej. Uraz podudzia spowodował słabszą formę podczas eliminacji w Kingston i Jamajczyk udał się do kliniki Hansa-Wilhelma Müllera-Wohlfahrta - przez jednych nazywanego uzdrowicielem na miarę Hipokratesa, przez drugich znachorem, który faszerował go miksturą z grzebienia koguta.

Wohlfhart pomógł już Borisowi Beckerowi, Ronaldo i prawdopodobnie każdemu piłkarzowi niemieckiemu od czasów Franza Beckenbauera, a ze sprinterów Tysonowi Gayowi, Maurice'owi Greenowi oraz - z innej beczki - Luciano Pavarottiemu.

Jak Bolt nie jest zwykłym człowiekiem, tak Niemiec to nie jest zwykły lekarz. Wynalazł preparat zwany actovegin, na bazie cielęcej krwi, z kwasami hialurowymi i antytoksykantami. Jak sam mówi, zaaplikował już "grubo ponad milion" zastrzyków tej substancji, z czego połowę sportowcom. Nie wszystkim się podoba to, co robi Wollfhart. Szef amerykańskiej agencji antydopingowej nazwał metody lekarza eksperymentami frankensztajnopodobnymi.

Niemniej jednak Bolt został uzdrowiony za pięć dwunasta na Big Benie.

Czy do tego stopnia, by obronić również tytuł na 200 m? Po finale setki nie może być inaczej. Ale to dla Bolta za mało. W poniedziałek na tłocznej mimo zbliżającej się północy konferencji po finale zapowiedział: - Chcę zrobić coś wyjątkowego na 200 m.

- Ale co? - dopytywali reporterzy - pobić własny rekord świata, złamać barierę 19 s? - Marzy mi się to od lat - odpowiedział Bolt.

To rzeczywiście byłoby coś niezwykłego.

Bolt z łatwością awansował do finału

Jamajczyk swój półfinałowy bieg wygrał z wielką łatwością. Znów miał jeden z najgorszych czasów reakcji, ale już w połowie wirażu był na prowadzeniu. Biegł na czele i tylko rozglądał się na boki czy aby na pewno nikt mu nie zagraża. Na metę wpadł z czasem 20,18 sekundy, drugi był Anaso Jobodwana z RPA. W biegu z Boltem rywalizował także Polak Kamil Kryński. Z czasem 20,83 sekundy zajął szóste miejsce.

Drugi na 100 metrów Yohan Blake również rozpoczął piorunująco, szybko odskoczył rywalom i kontrolował rywalizację. 15 metrów przed metą zdecydowanie zwolnił, ale dobiegł pierwszy z bardzo dobrym czasem 20,01.

Ostatnie igrzyska Bolta?

W poniedziałek ostatnie spotkanie z dziennikarzami miał Michael Phelps. I on, i Bolt są ikonami igrzysk w Pekinie i Londynie. Obaj oglądają siebie nawzajem i lubią o tym mówić. Phelps w sobotę zakończył karierę. Dla Bolta być może są to ostatnie igrzyska - w Rio będzie miał 30 lat, sporo jak na sprintera, który nie chce przegrywać. Jeśli tak, igrzyska na gwałt muszą szukać bohaterów, bo bez jednego mogą jeszcze jakoś ciągnąć, ale bez nich obu olimpiadzie zabraknie bąbelków.

Nie umiemy się powstrzymać na Facebook.com/Sportpl ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA