Londyn 2012. Tomasz Majewski - bestia od triumfów w najważniejszych chwilach

Tomasz Majewski obronił tytuł mistrza olimpijskiego jako drugi kulomiot w historii, ale chce jeszcze pokonać barierę 22 metrów. I to szybko

31-letni Majewski pokonał rywali w ostrym zwarciu psychologicznym, bo to, co dzieje się w głowach kulomiotów, jest najważniejsze. Kto nie wierzy, niech spojrzy w statystyki, gdzie Majewski przed igrzyskami był dopiero czwarty na świecie. I jak dotąd nie przekroczył bariery 22 metrów. A ci, którzy ja przekroczyli, byli w Londynie za nim.

- Szczyty formy przychodzą, kiedy ich potrzebujemy. Teraz też tak było - mówi Majewski, a trener Henryk Olszewski dodał, że z wyjątkiem nieudanego konkursu w Daegu, jego kulomiot zwykle bije rekordy sezonu lub życiowe na najważniejszych zawodach. Ewentualnie jest ich bardzo blisko. - Amerykanom nie wyszedł konkurs w Londynie, tak jak nie wyszedł im cztery lata temu w Pekinie i kilka razy wcześniej. Nie wytrzymali presji, nie wytrzymały im głowy, ale Reese Hoffa pchnął swoje na brązowy medal. Nie rewelacyjnie, ale przyzwoicie [trzy tygodnie temu podczas mityngu w Londynie Hoffa pchnął 21,34 m i wygrał konkurs, Majewski był drugi]. Ryan Whiting i Cantwell po prostu źle pchali. Muszą przemyśleć swoje pchnięcia.

Polak nie poddał się po dwóch wyśmienitych próbach mistrza świata 22-letniego Niemca Davida Storla, pokonał go o jeden centymetr trzecią próbą (21,87 m), a w ostatniej kolejce, jako lider konkursu pchając jako ostatni, machnął 21,89 m - czym niejako podstemplował zwycięstwo. Nie było dotąd lepszej, bardziej zaciętej walki o olimpijskie złoto. Niemiec to bardzo podobny przypadek do Polaka - zwierzę wielkoturniejowe.

On też nie pokonał jeszcze 22 metrów. - Przed Davidem najlepsze lata kariery. Za cztery będzie w idealnym wieku do wygrywania - powiedział mistrz olimpijski. - Przed nim nie tylko Rio, ale również kolejne igrzyska, w 2020 [kandyduje Stambuł, Tokio, Madryt]. Jeśli tak się będzie rozwijał, zdominuje kulę na całe lata. Już jest mistrzem świata, mistrzem Europy i wicemistrzem olimpijskim. Bardzo trudno będzie z nim walczyć.

Czy Majewski w tym dominowaniu mu przeszkodzi? - Zależy od mojego chciejstwa i od zdrowia. Koledzy z rzutni są starsi ode mnie i jednak dają radę. Reese Hoffa ma 34 lata i zdobył pierwszy medal, choć jest na trzecich igrzyskach. Ja czuję się zupełnie inaczej niż kilka lat temu. Już nie jest tak łatwo na treningach i zawodach, ciało odmiennie reaguje na zmęczenie i ćwiczenia - mówi dwumetrowy kulomiot. - Zobaczymy, czy dotrwam. Będę miał wtedy 35 lat, czyli prawie tyle samo co teraz Reese.

To, że Majewski się zmienił, widać. I na rzutni, i po konkursach. Nie pamiętam, aby z taką pewnością siebie brylował na konferencjach prasowych w Pekinie, za to pamiętam, jak cierpliwie siedział na krawężniku przy wejściu do wioski olimpijskiej i przez półtorej godziny odpowiadał na najdziwniejsze pytania polskich reporterów, w tym o Pomarańczową Alternatywę i grę Warcraft. Teraz rządził, najchętniej przejąłby prowadzenie spotkania z prasą od człowieka wyznaczonego przez IAAF i MKOl. I natychmiast ją skrócił. Wczoraj za niemądre pytania do Davida Storla dostało się niemieckim dziennikarzom. Majewski drwił. - Ludzie, skąd się urwaliście? - krzyknął po angielsku, gdy zapytali, co powie dziewczyna Davida, skoro obiecał jej złoto, a przywiezie srebro.

Majewski ze swoją bandaną na głowie - pierze ją i zakłada tylko na najważniejsze starty - zdobył w Londynie pierwszy medal olimpijski w lekkoatletyce, przy pełnym 80-tysięcznym stadionie.

Potem - nie tylko ze względu na przeciągające się badanie antydopingowe - długo wracał do wioski.

Tomasz Majewski: - Stadion już dawno opustoszał, kiedy wyszedłem z kontroli. Wracałem na piechotę, bo mi się pomyliły drogi. Było późno, więc prawie nikt na mnie nie czekał. Ale każdy spotkany człowiek gratulował i pozdrawiał. Rozmawiałem z prezydentem Bronisławem Komorowskim, Piotrkiem Małachowskim, Christian Cantwell przysłał miłego SMS-a.

Do pełnej satysfakcji brakuje pokonania magicznej granicy. Za nią są czterej Amerykanie: Cantwell, Hoffa, Adam Nelson, Cory Martin, Kanadyjczyk Dylan Armstrong, Białorusin Andrej Michniewicz. Znaleźć się w takiej grupie - bezcenne.

- Osiągnięcie 22 metrów jest jak najbardziej realne. Nie sprzyja temu udział w największych turniejach, jak igrzyska, bo wtedy konkurs trwa długo, są przerwy, trzeba się dogrzewać, umieć ponownie skoncentrować. Na mityngach łatwiej pobić rekord życiowy. Jestem w formie, tylko muszę mieć swój dzień i być szybszy niż w piątek. A zbliża się Diamentowa Liga w Sztokholmie. Tam zawsze mi się dobrze pchało, tam pobiłem rekord Polski.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.