Irena Szewińska, trzykrotna mistrzyni olimpijska na dystansie 200 i 400 m, a także w sztafecie 4x100 m, wybrana kiedyś na najlepszą sportsmenkę (1974 r.) i lekkoatletkę świata (1977 r.), jest jedną z głównych postaci tegorocznego, 100. jubileuszu światowej federacji lekkoatletycznej (IAAF). W Polsce patronuje m.in. biegowi Samsung Irena Run, który odbędzie się 19 maja na warszawskim Polu Mokotowskim.
Irena Szewińska: Mamy kilka szans. Chciałabym, by chociaż część z nich została wykorzystana. W sporcie nigdy nic nie wiadomo, bo z pewnością zdarzy się niespodzianka, której nie przewidzimy. Faworytami są na pewno Tomasz Majewski w kuli, Piotr Małachowski w dysku i Anita Włodarczyk w rzucie młotem. Mamy również doskonałych tyczkarzy - mistrza świata Pawła Wojciechowskiego czy Łukasza Michalskiego. Jeśli dodamy do tego tyczkarkę Anię Rogowską i świetnych 800-metrowców Adama Szczota i Lewandowskiego, sukcesów może być wiele.
- Cieszę się z każdego medalu dla lekkoatletyki, nieważne, czy to konkurencje techniczne, czy biegowe. Był czas, kiedy mieliśmy doskonałych biegaczy, teraz na krótkich dystansach królują Jamajczycy i Amerykanie. Dorównanie im nie będzie łatwe, ale nie jest czymś zupełnie niemożliwym. Nadzieją dla Europejczyków może być młody Francuz Christophe Lemaitre. Jest wysoki, doskonale biega, a na igrzyskach, co pokazały wielkie imprezy, zdarzają się niespodzianki.
- ...i widziałam wspaniały występ Piotra Małachowskiego. Byłam zaskoczona przede wszystkim wysokim poziomem zawodów, rewelacyjnymi jak na początek sezonu wynikami. I to będzie się rozkręcać z mityngu na mityng - Diamentowa Liga to jedne z najciekawszych zawodów, a w roku olimpijskich w szczególności, bo każdy chce się tam pokazać, nie tylko walcząc o nagrody.
Ten rok w ogóle jest fantastyczny, bo obchodzimy 100-lecie IAAF. Główna ceremonia odbędzie się pod koniec listopada w Barcelonie. Wstępne obchody zaplanowano na 2 sierpnia, a więc dzień przed rozpoczęciem zmagań lekkoatletycznych na igrzyskach.
- To jest trzecia edycja tej imprezy, ale trochę zmieniona, bo w poprzednich latach odbywał się pod hasłem Irena Women's Run, czyli bieg kobiet na dystansie 5 km z metą na Agrykoli. W tym roku, szczególnym, bo olimpijskim, zmieniliśmy formułę. Udział w Irena Samsung Run wezmą również mężczyźni. Bez względu na to, kto biegnie, niezmiennie towarzyszy nam hasło: "Biegam dla siebie, biegam dla innych". Pieniądze uzyskane z wpisowego i podwojone przez naszego sponsora przekazane zostaną na wakacje dla mieszkańców Wiosek Dziecięcych SOS. Cele są chwalebne. Po pierwsze, biegamy dla siebie, a jak ktoś biega, lepiej się czuje. Dystans 5 km może pokonać każdy, przecież to nie maraton, nie potrzeba szczególnego przygotowania. Po drugie, można komuś pomóc. Więcej chyba przekonywać nie muszę - spotkajmy się na Polu Mokotowskim.
W poprzednich edycjach ogromne wrażenie na widzach robiły panie w różowych koszulkach biegające z gracją po Agrykoli. Były bardzo zadowolone i kiedyś wrócimy do tej formuły, bo zdaje się, że w Polsce byliśmy unikatem. Na świecie bardzo często rozgrywane są zawody tylko dla pań.
Tym razem zabawimy się na całego, bo to będzie tyleż wydarzenie sportowe, ile atrakcja dla dzieci. Im też zajmiemy czas - czy to na sportowo, czy artystycznie.
- Nie tylko Polacy, to taka światowa tendencja. Jeżdżę po świecie, widzę, jak wiele organizuje się maratonów, półmaratonów, biegów ulicznych i jak wielu ludzi w nich startuje. Ludzie, dopiero dorastając, dochodzą do tego, że ruch jest im bardzo potrzebny, a najprostszą formą aktywności jest właśnie bieganie; nie potrzeba sparingpartnera, wynajmowania hali, wystarczy sportowy strój. Z własnego doświadczenia wiem, że człowiek czuje się wtedy o wiele lepiej.
- Trzy, cztery razy w tygodniu. Dla siebie i dla zdrowia. Nie liczę nawet, ile to kilometrów, trochę potruchtam, poćwiczę, porozciągam się, potem przebieżka, interwały i już.