Londyn 2012. Iwona Lewandowska: Przeklęte 38 sekund

Iwona Lewandowska powinna już przygotowywać się do startu w maratonie na igrzyskach w Londynie, gdzie ma szansę na sukces. Ale nie rozpoczyna, bo działacze mają wobec niej inne plany

Nie umiemy się powstrzymać na Facebook/Sportpl ?

Wrześniowy start w Berlinie był dopiero jej drugim na tym dystansie. Wypadła rewelacyjnie - zajęła 11. miejsce, oczywiście z życiowym rekordem 2.30,38.

Mimo że w maratonie jest zupełnym żółtodziobem, fachowcy odkryli w Lewandowskiej wielki talent. Ona sama była przekonana, że wysokie miejsce w Berlinie da jej przepustkę na igrzyska, zwłaszcza że minimum A ustanowione przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski wynosi 2.37,00. Minimum B - dla krajów chcących wystawić tylko jednego reprezentanta - wynosi 2.43,00.

Niestety, Polski Związek Lekkiej Atletyki postanowił dopuścić do igrzysk tylko zawodniczki, które osiągną wynik 2.30,00. Wniosek działaczy poparł Polski Komitet Olimpijski, więc Lewandowskiej zabrakło do nominacji ledwie 38 sekund na dystansie 42 km 195 m. Czyli 0,9 sekundy na kilometr!

Wyjątki były, ale dla innych

- Przeklęte 38 sekund - mówi Sport.pl Lewandowska. I rzuca retoryczne pytanie, czy na pewno nie można zrobić dla niej wyjątku...

- Od zasad nie ma odstępstwa - odpowiada Jerzy Skucha, szef PZLA. - Gdybyśmy poszli jej na rękę, stu innych sportowców zażądałoby tego samego.

Ale 38 sekund w maratonie to ździebełko - tłumaczymy prezesowi.

- Choćby brakowało setnej sekundy, albo komuś innemu centymetra, nie pojedzie do Londynu. Takie są reguły i koniec - odpowiada stanowczo.

Minima wyznacza PZLA. W przypadku igrzysk rekomenduje je jeszcze PKOl-owi, a jego zarząd propozycje akceptuje. To formalność.

Dlaczego polskie minimum jest aż o siedem minut niższe niż wyznaczone przez MKOl? - Organizatorzy chcą zaprosić wielu uczestników biegu maratońskiego, stąd nie najwyższy próg kwalifikacji. My wymagamy czas odpowiadającemu mniej więcej 30. miejscu na świecie w mijającym roku.

Choć na tak długim dystansie trudno porównywać czasy, bo wiele zależy od pogody, trasy oraz strategii rywali, z wynikiem 2.30,38 Lewandowska sięgnęłaby po złoto ostatnich mistrzostw Europy, zajęłaby dziesiąte miejsce na ostatnich mistrzostwach świata, a na igrzyskach w Pekinie byłaby 14.

Skucha: - Zaraz po biegu w Berlinie odebrałem w sprawie Lewandowskiej wiele telefonów. Zaangażował się także senator Andrzej Person, jej krajan z Włocławka. Pogratulowałem mu, że zawodniczka z jego miasta osiągnęła tak dobry wynik. Ale trzeba go poprawić.

Person: - Uważam, że powinna dostać nominację olimpijską już teraz. Choć nie jestem w prezydium związku, będę nakłaniał kolegów, by tak perspektywicznej zawodniczce dać szansę. Przecież to nie weteran, który jedzie odciąć kupony od dawnej sławy, lecz sportowiec starannie wyedukowany, świadom swoich możliwości.

PZLA kilka razy odchodził od ustalonych wcześniej zasad - np. w 2009 r., kiedy przed MŚ ich wymaganiom nie sprostali skoczek wzwyż Sylwester Bednarek i 800-metrowiec Adam Kszczot. Ostrą batalię o nich stoczył wówczas Artur Partyka. I Bednarek wrócił z Berlina z brązowym medalem.

Skucha: - Byliśmy w roku poolimpijskim i poszerzaliśmy kadrę. Zresztą postanowiliśmy wtedy, że od następnych imprez będziemy już ściśle trzymać się wyznaczonych planów. Poza tym teraz są igrzyska, więc decydujący głos należy do PKOl.

Ale PKOl też robił wyjątki. Trzech sportowców, którzy nie wypełnili norm, wysłali do Vancouver.

- Pójdę do nich ja, to pójdą inne związki i każdy będzie chciał załatwić swoje. Naprawdę nie ma o co kruszyć kopii. Wiem, że Lewandowska bez problemu przebiegnie w zalecanym czasie - kończy Skucha.

Nadzieja pani naukowiec

Maraton to jednak wyczerpująca konkurencja, na którą trudno przygotować dwa szczyty formy. Lewandowska, zamiast już trenować do Londynu, długo szukała miejsca, w którym może "urwać" nieszczęsne 38 sekund. A nie jest to łatwe, bo nie dość, że trasa takiego maratonu musi być uznana przez IAAF (światową federację lekkoatletyczną), to najlepiej być nań imiennie zaproszonym. I mieć gwarancję startu z jak najlepszego miejsca.

Biegaczka z Włocławka dostała się w końcu do Los Angeles, gdzie powalczy 18 marca. Do USA wyleciała w poniedziałek, bo chce połączyć start ze zgrupowaniem.

Że uzyska minimum, jest przekonana ona, jej szkoleniowiec Marek Jakubowski i inni fachowcy. Ale czy nie zakłóci sobie przygotowań do igrzysk?

- Zakładam, że nie będzie wyczerpana startem w USA, choć do letniego biegu maratońskiego trzeba przygotować się zupełnie inaczej - mówi "Gazecie" Jerzy Skarżyński, były maratończyk, trener, autor książek dla biegaczy. - Myślę, że Iwona sobie poradzi, bo jest niebywała. Połączyła swoją przeszłość stadionową [do niedawna startowała głównie na 1500 m, 3, 5 i 10 km] z ogromnymi predyspozycjami wytrzymałościowymi. Ona dopiero zaczęła maratony, a już ma wyniki będące szczytem możliwości wielu zawodowców. Wierzę w jej szybki rozwój, spokojnie stać ją na 2.25,00.

Lewandowska też ma nadzieję, że w Londynie da sobie radę. Popiera to zresztą naukowymi dowodami, bo jest na trzecim roku studiów doktoranckich na warszawskiej AWF. Chce pisać pracę z biochemii wysiłku fizycznego.

Lekkoatletyka niezwykle fotogeniczna - świetne zdjęcia [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Agora SA