Gwiazda lekkoatletyki zmienia trenera na 10 miesięcy przed igrzyskami? "Kszczot to nie surowy kołek do ociosania"

- Zbigniew Król to wybitny trener, ale przestał mieć sposób na Adama Kszczota. Z tego, co wiem, Adam już za bardzo chciał ingerować w plan treningowy, za często się nie zgadzał, chciał stawiać na swoim. Adam podjął dobrą decyzję, uznając, że musi zmienić trenera, a wybierając Tomka Lewandowskiego, postawił na najlepszego szkoleniowca, do jakiego mógł się zwrócić - mówi w rozmowie ze Sport.pl Paweł Czapiewski.

Na lekkoatletycznych mistrzostwach świata w Dosze Kszczot dotarł tylko do półfinału biegu na 800 metrów. W 2015 i 2017 roku zdobywał srebrne medale, teraz też miał wielką ochotę walczyć o podium, ale - jak to ujął - "Serce chciało, ale nogi nie grały w tym samym rytmie". W rozmowie z grupą polskich dziennikarzy w Dosze, a właściwie w monologu do nas wygłoszonym, Kszczot dał wtedy do zrozumienia, że na 10 miesięcy przed igrzyskami olimpijskimi wprowadzi istotne zmiany w swoim sztabie szkoleniowym. Gdy prosiliśmy o konkretną odpowiedź, co planuje, usłyszeliśmy: Zachęcę was do tego, żeby obserwować moje social media. Albo przyślijcie mi swoje adresy mailowe, a przyślę wam najnowszy update. Teraz chciałbym wyjechać na wakacje z rodziną. Wiecie?

Zapytany wprost, czy prawdziwe są plotki o jego rozstaniu z trenerem Królem, z którym pracuje od 2012 roku, Kszczot stwierdził: To nie jest moment, żeby odpowiedzieć. Muszę najpierw z trenerem się spotkać i podsumować ten rok.

Piotr Lisek wrócił z medalem z Kataru i już myśli o igrzyskach olimpijskich

Zobacz wideo

Zawodnik żadnej informacji nie przekazał, niczego nie ogłosił, ale już wiadomo, że do nowego sezonu, być może najważniejszego w jego karierze, będzie się przygotowywał pod wodzą Tomasza Lewandowskiego, czyli brata i trenera Marcina Lewandowskiego.

Łukasz Jachimiak: Adam Kszczot i trener Zbigniew Król kończą współpracę, co trener potwierdził w rozmowie z Interią. Zdziwieni nie jesteśmy, ale czy możemy się nie martwić, skoro takie zmiany zachodzą na 10 miesięcy przed igrzyskami?

Paweł Czapiewski, brązowy medalista MŚ 2001 w biegu na 800 m: Trener mówił mi, że Adam jest silną osobowością, że tak to eufemistycznie ujmę. Między nimi bardzo mocno iskrzyło.

Ale to nic nowego, wystarczy sobie przypomnieć igrzyska w Rio.

Tak, ale Adam ma już 30 lat i piękną karierę, jednak coś jeszcze chce w sporcie zrobić. Skoro cały czas się nie dogaduje z trenerem, to naturalną decyzją jest zmiana. To są ostatnie lata zawodnika, dobrze, że chce ten czas wykorzystać.

Myśli pan, że szybko dogada się z trenerem Tomaszem Lewandowskim i z Marcinem Lewandowskim, z którym przez lata rywalizował, gdy obaj biegali na 800 m?

Na szczęście "Lewy" poszedł już zdecydowanie w 1500 m, więc nie ma żadnego konfliktu interesów. Na pewno nie będzie żadnych wielkich rewolucji, bo Adam to nie jest jakiś surowy kołek do ociosania, tylko to już ukształtowany, utytułowany zawodnik. Tu chodzi o znalezienie nowych bodźców, bo w wieku 30 lat biegacz już musi ich szukać. Chodzi o nowe spojrzenie. Adam szuka swojej szansy na to, żeby się pokazać dobrze na igrzyskach. To może być jego ostatnia szansa. W Rio był mocny, ale popełnił błąd w półfinale, gdzie za bardzo się podpalił, poszedł za Davidem Rudishą i w końcówce zabrakło mu sił i kilku setnych sekundy do awansu. Poszukiwanie jeszcze jednej szansy rozumiem, krok Adama popieram. Wiem, jak było - z trenerem Królem nie dogadywali się, a jak się robi coś na siłę, to w końcu efekty przestają być takie, jakie powinny być.

Powiedział pan, że Kszczot ma silną osobowość, a co pan powie o trenerze Królu? Zna go pan, pracowaliście razem, to on prowadził pana do największym sukcesów.

To wybitny trener, ale widocznie już przestał mieć sposób na Adama. Z tego co, wiem, Adam już za bardzo chciał ingerować w plan treningowy, za często się nie zgadzał, chciał stawiać na swoim. Poza tym trener ma już swoje lata. Nawet jak rozmawialiśmy, to pytałem, po co mu się kłócić, forsować różne rzeczy. Przecież to kariera Adama, a nie trenera Króla, i to Adam bierze za tę karierę odpowiedzialność. Na pewno u trenera Króla Adam odnosił największe sukcesy, potencjał zawodnika został wykorzystany. Trener Król pokazał, że umie budować formę na najważniejsze imprezy. Wcześniej było trochę tak, że Adam na początku sezonu był mocny, a na głównej imprezie słabszy, a z trenerem Królem zawsze trafiał, był dwa razy wicemistrzem świata i mistrzem Europy tyle razy, że już trudno policzyć [trzy - red.]. Medali natrzepał naprawdę dużo.

Trener Król nie jest konfliktowy, prawda? Nie było tak, że jego relacja z Kszczotem to były ciągłe starcia, w których żadna strona nie chciała ustąpić. Trener ustępował coraz bardziej?

Tak, trener Król nie jest człowiekiem, który na siłę stawia na swoim. Ale też zna swoją wartość, był pewny swoich koncepcji, bronił ich. Ale na pewno nie ma takiej silnej osobowości jak Adam. Generalnie te ich ścierania się przynosiły efekty, ale widoczne Adam stwierdził, że trzeba poszukać czegoś innego. Jestem ciekaw, co z tego wyjdzie.

Za Tomaszem Lewandowskim przemawia nie tylko Marcin, który dopiero co zdobył brąz MŚ na 1500 m, ale też choćby Patrycja Wyciszkiewicz, czyli bardzo mocne ogniwo sztafety 4x400 m, która w Dosze wywalczyła wicemistrzostwo świata.

I jeszcze wielu zagranicznych zawodników. Tomek też jest profesjonalistą. A jednocześnie to inny trener niż Zbigniew Król. On jest jeszcze poszukujący, ciągle się rozwija, szuka nowych rozwiązań. A trener starszej daty już raczej nie uczy się czegoś nowego, tylko czerpie ze swoich doświadczeń. Tomek wyszedł od tego, że ukształtował brata. Marcina trenuje przez pół swojego życia, wprowadził go na najwyższy poziom, pomaga też innym, ma sukcesy, ma już duży bagaż doświadczeń, jego praca z Adamem zapowiada się bardzo ciekawie. Oczywiście 10 miesięcy to bardzo mało czasu, dlatego jest wielka niewiadoma. Ale Adam ryzyko podjął i zobaczymy, czy to mu się opłaci. Podsumowując: uważam, że Adam podjął dobrą decyzję, uznając, że musi zmienić trenera, a wybierając Tomka Lewandowskiego, postawił na najlepszego szkoleniowca, do jakiego mógł się zwrócić.

Nie ma obaw, że Adam Kszczot i Marcin Lewandowski mogą się trochę ścierać ze sobą, nawet trenując do różnych dystansów? Wiem, że się kolegują, ale też swego czasu rywalizacja między nimi była chyba mocna?

Dzisiaj rozmawiałem z Marcinem. Można różne dyrdymały opowiadać, ale jak dwóch zawodników na bardzo wysokim poziomie trenuje w jednej grupie to samo, to rywalizacja musi być i wtedy się pewnych rzeczy nie przeskoczy. Na szczęście oni się rozeszli, jeśli chodzi o dystanse, więc myślę, że wspólne trenowanie będzie na obu miało korzystny wpływ. Oni są kolegami, przyjaciółmi, nie boję się, że współpraca im zaszkodzi. Obaj są dojrzałymi sportowcami, tacy pod koniec kariery nie zajmują się pierdołami. Poza tym każdy z nich wie, co jest wart, każdy wie, czego chce. Myślę, że będzie dobrze.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.