Polki awansowały do finału MŚ! "Któraś z nas musiała pobiec. Padło na mnie"

- Któraś z nas musiała pobiec. Inaczej byłoby ryzyko. Dziewczyny chciały, żeby któraś z nas wystartowała. Iga powiedziała, że już jest zmęczona, ja też byłam, ale padło na mnie i przyjęłam to - mówi Justyna Święty-Ersetic, która w eliminacjach sztafety 4x400 m pobiegła na ostatniej zmianie. - W kamień, papier, nożyce grały tak naprawdę - śmieje się Patrycja Wyciszkiewicz. W niedzielę Polki wzmocnione Igą Baumgart-Witan powalczą o medal MŚ w Dosze.
Zobacz wideo

Justyna i Iga biegły w Dosze już:
- w finale sztafety mikst, zajmując bardzo dobre, piąte miejsce
- w eliminacjach indywidualnych 400 m
- w półfinale indywidualnych 400 m
- w finale indywidualnych 400 m

Każdy bieg był mocny, w każdym obie spisały się na miarę oczekiwań, a nawet lepiej, bo mało kto stawiał, że awansują do indywidualnego finału. Były w nim jedynymi Europejkami. Zajęły siódme (Justyna) i ósme (Iga) miejsce. Dały z siebie wszystko, nie dziwi, że poczuły się zmęczone.

Piątek miały wolny. A trener Aleksander Matusiński był zapracowany. Musiał przygotować takie rozwiązanie, dzięki któremu sztafeta w sobotę wywalczy awans do niedzielnego finału i dzięki któremu nie straci dużo sił.

Szkoleniowiec uznał, że do czwórki na eliminacje trzeba wstawić jedną z liderek. A właściwie tak uznała cała drużyna. - Któraś z nas musiała pobiec. Inaczej byłoby ryzyko. Dziewczyny chciały, żeby któraś z nas wystartowała. Było spotkanie, była rozmowa, wspólnie uznaliśmy, że pobiegnę ja - opowiada Justyna.
- W kamień, papier, nożyce grały tak naprawdę - śmieje się Patrycja Wyciszkiewicz. Ona pobiegła na trzeciej zmianie. Spisała się bardzo dobrze, wyprowadziła Polskę na pewne drugie miejsce [na pierwszym cały czas spokojnie biegły Jamajki]. Dzięki temu Święty-Ersetic mogła bez trudu dowieźć pozycję, anawet mogłaby sobie pozwolić na jej utratę, bo trzecie miejsce też dawało pewny awans do finału.

"Wbrew temu co się mówi, mam swoje granice"

- Chciałam jak najwięcej sił zaoszczędzić, bo kilka biegów już mam w nogach, a wbrew temu co się mówi, mam swoje granice i naprawdę jestem już zmęczona - mówi Justyna. - Dziewczyny bardzo pomogły, miałam komfortową sytuację. Może na finiszu niepotrzenie odparłam atak Kanadyjki, ale czułam się dobrze, przyspieszyłam tylko nieznacznie, a może dzięki temu w finale dostaniemy lepszy tor - analizuje Święty-Ersetic.

Ona startu w finale jest pewna. Baumgart-Witan też, po to była oszczędzana w eliminacjach. Zapewne razem z nimi pobiegnie też niezawodna Małgorzata Hołub-Kowalik. - Nie jestem na tyle szybka, żebym mogła zamknąć dziewczyny, więc one później mi się trochę plątały pod nogami, były sytuacje kontaktowe. Ale zaoszczędziłam sporo sił, żeby w finale było lepiej - mówi ta, która w eliminacjach biegła na drugiej zmianie.

Zaczęła Anna Kiełbasińska. Dla niej te mistrzostwa są trudne. - Wydaje mi się, że było całkiem ok. Pobiegłam dużo lepiej niż indywidualnie, o 0,3 s, szybciej. Ale to nadal nie jest coś, czego od siebie wymagam - mówi. Ciekawe czy trener Matusiński zdecyduje się wystawić w finale Kiełbasińską, czy Wyciszkiewicz. - Cieszę się, że dane mi było pobiec, to był mój pierwszy start na mistrzostwach. Bieg był dobry - mówi Patrycja.

Teraz możemy porównywać czasy, możemy typować, co zrobi trener. Pewne jest, że czego nie postanowi, w niedzielę (godz. 20.15), na koniec MŚ Polki powalczą o medal. Najpewniej z Jamajką i Wielką Brytanią, za plecami raczej niedoścignionych zawodniczek z USA.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.