Polki będą gotowe na sztafetę? Matusiński: Będziemy się długo zastanawiali

- Wskoczyliśmy do wagonu, w którym jest świat. Stoimy w drzwiach. Natomiast cała reszta Europy jeszcze biegnie za nami. Cieszę się, że my już jedziemy - mówi Aleksander Matusiński po finale biegu na 400 m. Jedynymi Europejkami były w nim Justyna Święty-Ersetic, która zajęła siódme miejsce, i Iga Baumgart-Witan, która była ósma. Czy trener oszczędzi te zawodniczki w sobotę, gdy w eliminacjach będzie musiała biegać nasza sztafeta 4x400 m?

Łukasz Jachimiak: Czy może pan sobie pozwolić na to, żeby Justyna Święty-Ersetic i Iga Baumgart-Witan nie pobiegły w sobotnich eliminacjach sztafety 4x400 m?

Aleksander Matusiński: Zobaczymy jak będzie, muszę z nimi porozmawiać, zobaczyć jak się czują. Teraz nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Nie będziemy się spieszyć, w sobotę podejmiemy decyzję.

Paweł Fajdek zaskakuje po zdobyciu mistrzostwa świata!

Zobacz wideo

Obie finalistki indywidualnych 400 metrów powiedziały nam, że mają nadzieję na wolną sobotę. I zapewniły, że koleżanki ze sztafety wyglądają dobrze, że nie musielibyśmy się denerwować czy sobie poradzą.

- Pomyślimy, dwie godziny przed startem musimy zgłosić skład i będziemy się długo zastanawiać. Zobaczymy jak będą podzielone serie. To jest bardzo ważne. Jeśli trafimy do bardzo mocnego biegu, to trzeba będzie myśleć, co z tym zrobić.

Czyli wtedy nie będzie pan ryzykował, żeby się nie okazało, że ryzyko było za duże?

- Oczywiście. Pozostałe dziewczyny nie są na takim poziomie jak Justyna i Iga. Przecież nie były w finale mistrzostw świata. Myślę, że z czterech pozostałych dziewczyn złożylibyśmy taką sztafetę, która wywalczyłaby awans do finału, ale to jest sport i różnie bywa. Jednak liczę, że nie będziemy mieli aż tak bardzo trudnego biegu. My powinniśmy być fajnie rozstawieni, bo mamy dobry wynik w tym roku, bo wygraliśmy nieoficjalne mistrzostwa świata sztafet w Jokohamie. Mam nadzieję, że podział sztafet do serii będzie sprawiedliwy i w eliminacjach będzie można oszczędzić co najmniej jedną z naszych indywidualnych finalistek.

Jest pan niezadowolony czy zmęczony?

- Zmęczony i w szoku jaki był poziom finału. Wszyscy twierdzili, że 50 sekund z małym haczykiem da medal, a tu 49,61 s to było dopiero piąte miejsce. Justyna i Iga zrobiły wszystko, co mogły. No, może Justyna mogła wyprzedzić jedną z dziewczyn, zabrakło jej do Jamajki 0,06 s. Miałą troszeczkę słabą reakcję startową. Ale obie z Igą miały już trzy mocne biegi, ten był czwarty. Mamy październik, a one są super przygotowane. Jestem bardzo zadowolony.

Wyniki rywalek pokazują, że świat pędzi, ale my też nie stoimy w miejscu, skoro pierwszy raz mamy Polki w indywidualnym finale.

- Wskoczyliśmy do wagonu, w którym jest świat. Stoimy w drzwiach. Natomiast cała reszta Europy jeszcze biegnie za nami. Cieszę się, że my już jedziemy. Jeszcze nie jesteśmy w takiej ścisłej czołówce, która walczy o indywidualne medale, natomiast naszą siłą jest sztafeta. To zawsze powtarzam - na nią się nastawiamy, jeśli przejdziemy eliminacje, to na pewno dziewczyny się zmobilizują na mocną walkę w finale.

Na razie to są dla was mistrzostwa na piątkę, a sobotnio-niedzielna rywalizacja sztafet będzie wisienką na torcie?

- Taką mam nadzieję. A mistrzostwa są na szóstkę. Tak to trzeba ocenić, bo mieliśmy dwie dziewczyny w finale indywidualnego biegu sprinterskiego. Tego jeszcze nigdy nie było. Na 400 metrów nigdy, a na innych dystansach było, ale bardzo dawno temu. To jest impreza globalna, a nie mistrzostwa Europy, tu w sprintach każdy zdobyty punkcik [są przyznawane za miejsca 1-8] jest na wagę złota.

Czy wierzy pan, że taki wynik jak ten osiągnięty przez zwyciężczynę Salwę Eid Naser - 48,14 s - można zrobić bez wspomagania? To trzeci rezultat w historii, a te lepsze są ze sportowej prehistorii - 1983 i 1985 roku.

- Prawopodobnie tak. Wszystkie zawodniczki z topu są regularnie sprawdzane, mają pozakładane paszporty biologiczne, analizuje się ich krew, więc mam nadzieję, że wszystko jest robione z duchem fair play. Na tę chwilę jesteśmy słabsi od świata. Ale dwie zawodniczki w finale mamy tylko my, Amerykanki i Jamajki. Tak na to spójrzmy. I pamiętajmy, że za naszymi dwiema liderkami jest cała grupa fajnie biegających dziewczyn.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.