Kamila Lićwinko, czyli Matka Polka skacząca, spisała się na piątkę

Trzy lata temu nie wykorzystała wielkiej szansy i nie doskoczyła do medalu olimpijskiego w Rio. Wtedy miała 30 lat i przez prawie pół roku zastanawiała się czy chce zostać w sporcie. Została, rok później zdobyła brąz mistrzostw świata, po kolejnym roku urodziła córkę, a teraz, na rok przed igrzyskami w Tokio, zajęła świetne piąte miejsce w MŚ w Dausze. Kto? Kamila "Matka Polka skacząca" Lićwinko.

W gronie 12 finalistek Lićwinko miała w tym roku ósmy wynik. Mierzyła siły na zamiary, chciała poprawić swój najlepszy rezultat (195 cm) i wskoczyć do ósemki. Zrobiła co chciała - 198 cm dało jej piąte miejsce - i jest to imponujące, biorąc pod uwagę okoliczności.

Hania ma rok i dwa tygodnie. Jest w Katarze. Ale nie mieszka z mamą. - Ja mieszkam w hotelu kadry, a rodzina jest w innym hotelu. Tak jest lepiej. Byłam u nich dzień przed eliminacjami i dzień po. Poza tym się koncentruję i trenuję - mówiła Kamila przed finałem.

Hania z ciocią pod telefonem

Trudno być na wielkich zawodach i mamą, i zawodniczką. Ale Lićwinko sobie radzi. - Jest mi ciężko, to dużo kosztuje całą naszą rodzinę, bo to jest tułaczka z dzieckiem po świecie. Ale już umiem nie myśleć za dużo o tym, że gdzieś tam blisko jest Hania, ale nie przebywa ani ze mną, ani z Michałem [to mąż i trener Kamili]. Wiem, że jest pod opieką, że moja siostra sobie dobrze radzi, a na wszelki wypadek jest cały czas pod telefonem - opowiada mama-skoczkini. - Przez ten rok wypracowaliśmy dobry system. Wychodzi nam to. Hania dobrze te nasze tułaczki znosi. Jest dzielna. Michał też mi bardzo dużo pomaga. Dzięki nim mogę dalej spełniać swoje marzenia - dodaje Matka Polka skacząca.

Zapomnieć Rio

Lićwinko sama tak siebie nazywa. Jako mama wszystko ma przed sobą. Jako sporstmenka ma jeszcze jedno marzenie do zrealizowania. Po Rio była rozgoryczona. Zajęła dziewiąte miejsce ze słabym wynikiem 193 cm. Również słabe 197 cm dawało medal. Tak bardzo roztrząsała straconą szansę, że męczyło ją każde skojarzenie z igrzyskami. Nawet olimpijską kolekcję ubrań wywiozła do domu swojej mamy, żeby na nią nie patrzeć.

Teraz, rok po urodzeniu córki, Kamila skacze wyżej niż skoczyła w Rio. I niż trzeba było skoczyć tam, by mieć medal.

"E tam, będę żyła!"

Lićwinko chyba wreszcie mniej się stresuje. Nie przejmowała się ani dokuczającym jej trochę ścięgnem Achillesa ("E tam, będę żyła!"), ani trudnymi sytuacjami. W finale miała zrzutkę już na pierwszej wysokości - 184 cm. Później strącała poprzeczkę jeszcze cztery razy, ale nie poddawała się i doskoczyła do naprawdę bardzo dobrego wyniku. Po skoczeniu 198 cm szalała z radości.

Ostatecznie nie zaliczyła wysokości dwóch metrów i zajęła piąte miejsce. Do medalu potrzebowałaby skoku na 2,02 m. Złoto zdobyła Marija Łasickiene. Rosjanka niestartująca pod flagą swojego kraju uzyskała 2,04 m. Tyle samo, tylko w trzeciej a nie pierwszej próbie, skoczyła 18-letnia Ukrainka Jarosława Machuczich. Brąz przypadł Amerykance Vashti Cunningham, która w pierwszej próbie zaliczyła 2,00 m.

MŚ: Srebrna Fiodorow, sztafeta blisko podium i dramat Kszczota

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.