Adam Kszczot ze łzami w oczach tłumaczył przyczyny klęski. "Tak szybko w swoim odczuciu biegnę, a oni uciekają"

Adam Kszczot zasugerował, że przestanie współpracować z trenerem Zbigniewem Królem. Trudny dla siebie sezon dwukrotny wicemistrz świata w biegu na 800 m zakończył nie awansując do finału MŚ w Dausze. Przedstawiając przyczyny porażki miał łzy w oczach.

- Na początek wszystkich, którzy byli w Chorzowie bardzo przepraszam za swoje zachowanie - tak Kszczot zaczął rozmowę z dziennikarzami po tym jak w swoim półfinale zajął szóste miejsce i odpadł z rywalizacji. Właściwie to nie była rozmowa, tylko monolog. Ale o tym za chwilę.

Zobacz niesamowite pudło Lewandowskiego:

Zobacz wideo

Przed wygłoszeniem czegoś w rodzaju oświadczenia, ale bardzo emocjonalnego, wicemistrz świata z 2015 i 2017 roku wrócił do wydarzenia z połowy września, z Memoriału Kamili Skolimowskiej. Tam przepychał się na bieżni z Michałem Rozmysem. I później nerwy z biegu przeniósł do mixed zony. - To była dla mnie bardzo trudna sytuacja. Ona się ciągnie za mną po dziś dzień, chodzi o kontuzjowane kolano. Ale przepraszam was za trudne i ciężkie słowa, które wtedy powiedziałem - usłyszeli ci, których Kszczot źle potraktował.

Profesor dał wykład

Po przeprosinach "Profesor" przeszedł do wykładu podsumowującego sezon 2019 w jego wykonaniu.

- Jestem po sezonie bardzo trudnym. Na każdym etapie przygotowań zdarzały się duże problemy. Dwa razy byłem chory, z gorączką, było zakażenie pokarmowe, antybiotyki. Później była ta przygoda w Chorzowie. Wszystko się zdarzało w takich momentach, w których chciałbym uniknąć nawet kichnięcia. Ale taka jest kolej sportu. Od tych, którzy są w finale różni mnie to, że oni mieli możliwość przygotowania się w sposób optymalny. Mnie tego brakowało, ale i tak cały czas złe myśli odsuwałem, starałem się wszystko wycisnąć z treningu, żeby uzyskać jak najlepszą formę i jak najlepszy występ - mówił Kszczot.

- To, co jest na stoperze, się zgadzało. Zakwaszenia i wszystko, co mierzymy też było całkiem niezłe. Ale brakowało luzu, polotu, czegoś ekstra. Tego, co zawsze mnie definiowało. Nie miałem tu mocnych ostatnich 150-200 metrów. Ale cały czas miałem pozytywne nastawienie. Aż w eliminacjach zderzyłem się z trudną rzeczywistością. A w półfinale, gdzie zakończyła się moja przygoda, źle biegło mi się już od pierwszych 70 metrów. Kiedy rywale mnie mijali, to pomyślałem: "Nie no, tak szybko w swoim odczuciu biegnę, a oni uciekają. To jest nieprawdopodobne". Ale podjąłem walkę, złapałem się, kontrolowałem czas, widziałem, że jest nieźle, że ciągle mam szansę, żeby w tym biegu zaistnieć. Jednak nie było tych ostatnich 130 metrów - analizował multimedalista wielkich imprez.

"Zabrakło komedii, został sam dramat. Nie co roku można być mistrzem"

- Przegrywać jest trudno. To jest bolesne. Ale sport jest z definicji piękny, choć też tragiczny. Zawsze się śmialiśmy, że w czasie rywalizacji piszę własne komedio-dramaty. Teraz zabrakło komedii, a został sam dramat. Chciałem podziękować wszystkim, którzy ze mną bardzo mocno pracowali przez te wszystkie miesiące. Jest to trener Zbigniew Król, jest to Jan Blecharz, jest to Jakub Dukiewicz, jest to Tomasz Mikulski, jest to Michał Robakowski, jest to Michał Adamczewski. Wszyscy dążyliśmy do jednego celu - żeby znów było podium na mistrzowskiej imprezie. W tym roku nie będzie mi to dane, ale nie co roku można być mistrzem. Choć naprawdę wszyscy walczyliśmy do ostatniego treningu, do ostatniej godziny, żeby te zawody były jak najlepsze - mówił dalej Kszczot, nie zostawiając ani chwili, w której ktokolwiek mógłby mu zadać pytanie.

- Dziękuję wam, że tu jesteście. Że wy, widzowie nas oglądacie, że wy, którzy tworzycie media, jesteście z nami. Trzymam kciuki za resztę swojej reprezentacji, bo to są wspaniali ludzie. To wszystko - powiedział.

Komu Kszczot podziękuje?

Czy Kszczot wymienił wszystkich ludzi, z którymi pracuje, bo zamierza dokonać zmian w sztabie? - Zachęcę was do tego, żeby obserwować moje social media. Albo przyślijcie mi swoje adresy mailowe, a przyślę wam najnowszy update - odpowiedział. Teraz chciałbym wyjechać na wakacje z rodziną. Wiecie? - wzruszył się.

Pytany konkretnie o to, czy na 10 miesięcy przed igrzyskami w Tokio zamierza zmieniać treningową drogę Kszczot odpowiedział: - Będą ciężkie przygotowania, na 99 proc. przez halę, ale na 95 proc. bez halowych MŚ w marcu. Do igrzysk jest mniej czasu niż zazwyczaj i mogłoby tych dwóch-trzech tygodni zabraknąć.

Na podkreślenie, że pytamy czy ta ciężka praca będzie wykonywana w niezmienionym zespole, Kszczot powiedział: - No i tutaj zachęcam do przysłania maila.

W końcu jeden z dziennikarzy zapytał czy prawdziwe są plotki, że Kszczot rozstanie się z trenerem Królem. - To nie jest moment, żeby odpowiedzieć. Muszę najpierw z trenerem się spotkać i podsumować ten rok - usłyszeliśmy wtedy.

- Serce chciało, ale nogi nie grały w tym samym rytmie - na koniec Kszczot wrócił do przegranego półfinału. - Porażki bolą, uczą. Czego mnie ta nauczy, jeszcze nie wiem. Muszę to przemyśleć - stwierdził.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.