Dziesięć lat temu Usain Bolt pobiegł do przyszłości

- To jest po prostu rekord dwudziestego drugiego wieku! - krzyczał Włodzimierz Szaranowicz. W 2009 roku na mistrzostwach świata w Berlinie Usain Bolt przebiegł 100 metrów w 9,58 s. Matematycy liczyli, że tak wynik człowiek osiągnie dopiero ćwierć wieku później. Dzisiaj wszyscy zastanawiamy się, jak długo rezultat genialnego Jamajczyka pozostanie niepobity.

Prezes PZLA: My mamy się pokazać na mistrzostwach świata, a nie w Bydgoszczy

Zobacz wideo

Za pięć dni kończył 22 lata. Na królewskim, sprinterskim dystansie na serio biegał dopiero od roku. Trener Glen Mills chciał zrobić z niego 200- i 400-metrowca. Ale on miał na siebie inny pomysł.

Jak podejrzany został legendą

Na dwa i pół miesiąca przed igrzyskami olimpijskimi Pekin 2008 pobił rekord świata. Sto metrów przebiegł w 9,72 s. "Bolt to debiutant, który w oficjalnych zawodach przebiegł 100 metrów dopiero piąty raz w karierze. Jego oszałamiający czas kiedyś stworzyłby z niego legendę, ale teraz jest podejrzany" - pisał "The Times". Ponad połowę tekstu o sensacyjnym, nowojorskim rekordzie Jamajczyka brytyjski dziennik poświęcił na przypomnienie jak bardzo przed Boltem reputację lekkoatletyce, a szczególnie sprintom zepsuli Marion Jones, Justin Gatlin czy Dwain Chambers.

Na Bolta patrzono jeszcze bardziej nieufnie po tym biegu:

 

9,69! Nowy rekord świata, ustanowiony w całkowicie bezwietrznych warunkach, z pełnym gazem tylko do 70-80. metra - niesamowite! Trener Mills złościł się na swoją gwiazdę i przekonywał, że do "urwania" było jeszcze co najmniej 0,15 s. Naukowcy przeanalizowali m.in. jak prędkość na ostatnich 20 metrach utrzymał dużo wolniejszy przecież wicemistrz olimpijski Richard Thompson (9,89 s na mecie) i orzekli, że Bolt faktycznie uzyskałby czas w okolicach 9,55 s, gdyby finiszując nie zwalniał, nie gratulował samemu sobie i nie oglądał się na rywali. No i gdyby miał zawiązane sznurówki w obu butach, nie tylko w jednym.

- Powinien okazać więcej szacunku swoim przeciwnikom. Ten młody człowiek musi się jeszcze wiele nauczyć - oburzał się Jacques Rogge, prezydent Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego.

Trochę biegł, ale głównie leciał

Równo rok po złotym biegu z Pekinu Bolt pokazał, że jednego się nauczył: jak wbiec do historii już w takim tempie, którego nikt inny szybko nie osiągnie.

 

Z rewelacyjnych 9,58 s Jamajczyk aż 6,30 s sprzędził w locie! Postawił 41 kroków, każdy miał średnio dwa i pół metra długości. W najlepszym dla siebie momencie tego biegu uzyskał prędkość 44,72 km. Był najszybszy w historii nie tylko na całym dystansie 100 metrów, ale też na odcinkach:

- od 10. do 20. metra (0,99 s)

- od 30. do 40. (0,86 s)

- od 40. do 50. (0,83 s)

- od 50. do 60. (0,82 s)

- od 60. do 70. (0,81 s)

- od 70. do 80. (0,82 s)

- od 80. do 90. (0,83 s)

- i od 90. do 100. (0,83 s)

Cóż, że po wypadku?

To był popis. Bolt zwykle potrzebował co najmniej 30 metrów, by rozpędzić swoje mierzące 195 cm i ważące około 94 kg ciało. W Berlinie rytm złapał szybciej, choć wcześniej twierdzono, że prezentuje tylko 85 proc. tego, co mógłby pokazać, gdyby nie kwietniowy wypadek. Mistrz szybkości rozbił wtedy swoje BMW, a odłamki auta znalazły się w jego nogach, dlatego konieczna była operacja.

Tak czy inaczej w Berlinie Bolt poprawił rekord świata na "setkę" tak bardzo, jak nie zrobił tego nikt inny, odkąd stosowany jest elektroniczny pomiar czasu, czyli od 1968 roku. 16 sierpnia 2008 roku Jamajczyk pokonał 100 metrów w 9,69 s, a już 16 sierpnia 2009 roku zrobił to aż o 0,11 s szybciej. Wcześniej największym skokiem najlepszego wyniku było przesunięcie go o 0,05 s. Stało się to w 1999 roku, gdy Maurice Green uzyskał rezultat 9,79, bijąc rekordowy czas 9,84 s Donovana Baileya z roku 1996.

Supergeny

Dziesięć lat temu świat naprawdę zaczął się zastanawiać, jak Bolt to robi. Tłumaczenie jego osiągów dopingiem przestawało być modne, skoro atleta przeszedł mnóstwo kontroli i żadna nie wykazała niczego podejrzanego. Naukowcy zaczęli twierdzić, że Bolt bawi się z rywalami - jednym imponował, a innych denerwował jego przedstartowy luz, jego zabawy z publiką w momentach, w których zwykli sprinterzy już próbowali się maksymalnie koncentrować - bo ma nad nimi genetyczną przewagę. Z badań wyszło, że Jamajczycy mają tzw. gen sprintera, który zarządza produkcją superszybkich włókien mięśniowych. Wyliczono, że przeciętny człowiek ma ich 2 proc, a Bolt musi mieć co najmniej 10 razy więcej. Takie przypuszczenia wzięły się stąd, że biopsji poddał się słynny płotkarz Colin Jackson, który zdobywał medale wielkich imprez i bił rekordy świata dla Wielkiej Brytanii, ale pochodzi z Jamajki. Specjalnie na potrzeby filmu dokumentalnego produkowanego przez BBC ekspert tej stacji z lekarzami sprawdził, że ma aż 25 proc. superszybkich włókien. To tymi włóknami zaczęto tłumaczyć sukcesy kolegów i koleżanek Bolta z jamajskiej reprezentacji.

I supersystem

Ale jeszcze ważniejszy musi być system, z którego oni wszyscy wyszli. Dziesięć lat temu w Berlinie Bolt uzyskał czas 9,58 s, a dziesięć lat wcześniej na lekcji wychowania fizycznego przebiegł "setkę" w 10,30 s, dzięki czemu nauczyciel zaczął przekonywać 13-latka, że dla niego lepsza od krykietu może się okazać lekkoatletyka.

Na Jamajce od ponad stu lat rozgrywane są zawody szkolne w wielu kategoriach wiekowych. Najlepsi docierają do finałów rozgrywanych na stadionie narodowym w Kingston. Te finały są wielkim wydarzeniem, oglądanym z trybun przez komplet 25 tysięcy widzów, relacjonowanym przez media. Bolt zaczął w nich startować jako 14-latek. I nie wygrał żadnego biegu. Ale kluczowe okazało się, że wzrastał w miejscu tak dobrym dla sprinterów, że już dziesięć lat przed Berlinem dostrzeżono w nim ogromny potencjał.

"Gdyby wykorzystał wszystko, co dostał od Boga..."

Gdy Bolt przebiegł "setkę" w 9,58 s, z wyliczeń analityków wynikało, że złamać barierę 9,6 s człowiek będzie w stanie nie w 2009, a najwcześniej w 2032 roku. Dzisiaj statystykom i matematykom trudno wypracować porozumienie i ogłosić, kiedy doczekamy się biegacza szybszego niż Bolt.

- Kiedy w 1984 roku biłem rekord Polski, osiągając 10,00 s, byłem przekonany, że utrzyma się on najwyżej kilka lat. A tu proszę, minęło tyle lat i nikt tego wyniku nie pobił. Obawiam się, że z rezultatem Bolta może być podobnie - mówi Marian Woronin.

Mistrzostwa świata w Londynie w 2017 roku, ostatnie w karierze Bolta, wygrał Gatlin ze słabym czasem 9,92 s. Za nim uplasowali się Christian Coleman z wynikiem 9,94 i Bolt z rezultatem 9,95. Coleman jest liderem tegorocznych list światowych, w swoim najlepszym starcie pobiegł "setkę" w 9,81. Przytoczone wyniki zupełnie nie przystają do berlińskiego superrekordu.

- A przecież z wyniku 9,58 s Bolt spokojnie mógł urwać co najmniej 0,08 s. A nawet więcej. Gdyby wykorzystał wszystko, co dostał od Boga czy od losu, to złamałby barierę 9,5 s. Szkoda, że on albo ostentacyjnie zwalniał przed metą, albo się rozglądał, albo zupełnie się nie skupiał na starcie, wiedząc, że z łatwością później wszystkich dogoni i przegoni - mówi Woronin. - Nigdy też nie próbował przygotować się do tego jednego, jedynego biegu i zaatakować rekordu w miejscu, w którym byłoby mu łatwiej, na przykład w Meksyku. Tam duża wysokość [2240 m nad poziomem  morza] byłaby czynnikiem znacznie ułatwiającym zadanie - dodaje nasz wicemistrz olimpijski ze sztafety 4x400 z igrzysk w Moskwie z 1980 roku.

W 1968 roku na igrzyskach w Meksyku rozegrano 13 konkurencji biegowych. Padło w nich aż 10 rekordów świata (m.in. Ireny Szewińskiej na 200 metrów). Na berlińskich MŚ 2009 na bieżni ustanowiono zaledwie dwa rekordy globu. Oba - na 100 i 200 m - pobił Bolt. - Może i bieżnia jest wolna, ale ja jestem szybki - mówił jeszcze przed swoimi startami, komentując narzekania innych.

Był szybki. Jak nikt nigdy. Nawet jeśli nie spełnił naszych kolejnych marzeń, o zejściu człowieka poniżej 9,5 s.

- Szkoda, że w Londynie żegnał się, doznając kontuzji [w sztafecie 4x100 m], a nie wygrywając po raz kolejny. Ale to właśnie – niestety – jest sport. Wszystkie piękne scenariusze, które sobie człowiek napisze nie zawsze wychodzą. W Londynie było zimno, a zawodników już rozebranych za długo przetrzymywano do startu. To jeden problem, a drugi to starość - mówi Tomasz Majewski, nasz dwukrotny mistrz olimpijski w pchnięciu kulą.

31-letnia starość: to brzmi dziwnie - zauważamy. - Faktycznie. Ale Bolt na bardzo wysokim poziomie biegał już jako nastolatek. Dlatego jemu karierę trzeba liczyć inaczej, praktycznie przez połowę życia miał superwyczyn - zauważa Majewski.

I superobciążenia. Wyliczono, że każda "setka" Bolta dla jego wielkich stóp w rozmiarze 48 była ogromnym obciążeniem. Mistrz pędził tak szybko, że jego stopy musiały wytrzymywać nacisk 300 kilogramów.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.