Piotr Lisek po swoim rekordowym skoku: A wam się ostrzą ząbki

- Wam, kibicom, ostrzą się ząbki - śmieje się Piotr Lisek. W piątek w Lozannie wicemistrz świata w skoku o tyczce wygrał mityng Diamentowej Ligi, uzyskując rewelacyjną wysokość 6,01 m. To nowy rekord Polski i dziesiąty wynik na świecie w historii. Lisek uzyskał go, będąc w ciężkim treningu i nie mając swoich najlepszych tyczek! - Miałem założone klapki na oczy, nawet nie wiedziałem, ile skoczyłem przed 6,01 - opowiada.

Łukasz Jachimiak: Rozmawiamy o pierwszej w nocy - adrenalina nie da Ci zasnąć do rana?

Piotr Lisek: Po takich mityngach nie kładę się wcześnie. Nie chodzi o to, że chcę celebrować wynik, bo na to będzie czas po sezonie. Teraz już myślę o niedzielnym starcie na rynku w Białymstoku. Przed własną publicznością zawsze bardzo chcę dobrze wypaść. Nie będzie to łatwe, bo jestem bardzo zmęczony.

Zobacz wideo

Pewnie emocjonalnie, przez wystrzał radości po skoczeniu sześciu metrów?

- Kurczę, to jest coś nie do opisania! Już kiedyś raz taki wystrzał miałem, po skoczeniu 6,00. Myślę, że dzięki tamtemu wynikowi, swój nowy rekord odebrałem spokojniej. Ale pewnie, że emocje i tak poczułem ogromne. Chociaż powiem ci, że w Lozannie ciekawsza rzecz przytrafiła mi się na niższej wysokości. Nie wiedziałem, ile skoczyłem przed 6,01. Myślałem, że to było 5,91, a tu nagle patrzę, było 5,95. No kurczę, naprawdę? Nie dowierzałem. W tym konkursie miałem założone klapki na oczy, chciałem tylko robić swoje, nie rozglądałem się, nic mnie nie rozpraszało.

Czyli nad 5,95 przeszedłeś tak łatwo, że nie zauważyłeś, że to aż tak wysoko?

- Łatwo, nie łatwo, po prostu chciałem zrobić swoją dobrą robotę i zupełnie nie myślałem o wysokościach. Zadowolony jestem bardzo. Chyba nie mam powodów do niezadowolenia, ha, ha?

6,01 skoczyłeś na najtwardszej tyczce, jaką masz?

- No właśnie nie! Mam jeszcze dużo twardszych tyczek. Sytuacja wygląda tak, że od tego sezonu niektóre linie lotnicze wycofały się z przewożenia tyczek. I tu musiałem skorzystać z zestawu, który trzymam we Frankfurcie i który jeździ stamtąd do mnie na zawody samochodem. W tym zestawie nie ma tyczki supertwardej. Ale skoro i bez takiej się skacze sześć metrów, to myślę, że jest okej.

Ty sobie możesz pozwolić na używanie bardzo twardych tyczek, bo jesteś duży, muskularny i masz siłę, żeby taką tyczkę zgiąć?

- Wiadomo, że jak się uda wejść na twardszą tyczkę, to można skoczyć wyżej. Ale problem jest ze zgięciem takiej tyczki.

Z drugiej strony taki Renaud Lavillenie [rekordzista świata, w 2014 roku w hali skoczył 6,16 m] jest dowodem, że i filigranowi tyczkarze mogą fruwać.

- Na pewno mamy zupełnie różne style. I właśnie dlatego skok o tyczce jest tak bardzo emocjonujący, że każdy z nas, z czołówki, jest inny. To jedna z nielicznych konkurencji, gdzie każdy może walczyć. I walczymy, widać, że każdy z nas wkłada mnóstwo pracy w to, żeby był coraz lepszy.

Przypomniałeś mi ubiegłoroczne mistrzostwa Europy w Berlinie - pamiętam, jak byliśmy zdziwieni, że 5,90 nie dało Ci medalu. Taka wysokość wcześniej przez wiele lat dawała podium wszystkich wielkich imprez.

- No tak, też wtedy nie wierzyłem, że 5,90 nie starcza do medalu. Teraz powoli już się przyzwyczajamy, że tak jest. Trzeba się dostosować. Staram się robić, co w mojej mocy, żeby walczyć o medale.

Myślisz, że jesienią w Katarze będzie trzeba skoczyć sześć metrów, żeby być na podium mistrzostw świata?

- Tendencja na pewno jest zwyżkowa i polecam śledzić konkurs, ponieważ wielu nas będzie miało chrapkę na tytuł mistrza świata. U mnie akurat tak się dziwnie składa, że mistrzostw Europy mam medale we wszystkich kolorach, a z mistrzostwa świata nie mam tylko złota. Będę się starał o krążek z najcenniejszego kruszcu.

Żadnego medalu nie masz jeszcze z igrzysk olimpijskich. Pracujesz już z myślą o Tokio czy z trenerem robicie plany tylko na dany rok startów?

- Nie, nie, planujemy dalej, idziemy torem olimpijskim. Tokio mamy założone bardzo mocno i cieszę się, że idziemy do przodu małymi kroczkami.

Ładne te małe kroczki, skoro już skaczesz 6,01.

- Nie ukrywam, że się cieszę z tego wyniku, bo jestem w ciężkiej pracy i mam potwierdzenie, że wszystko wskakuje tam, gdzie powinno. Jestem dobrej myśli, ale też muszę zaznaczyć, że wam, kibicom, ostrzą się ząbki, że już w każdych zawodach będę skakał sześć metrów, a to nie jest możliwe.

Nie przesadzajmy, 6,01 to 10. najlepszy wynik w historii skoku o tyczce, czyli to święto, a nie codzienność.

- Mam więc nadzieję, że zrozumiecie, jeśli czasem będzie niżej. Ale już setki razy to powtarzałem i powiem jeszcze raz - skoki na 5,70-5,80 są już naprawdę bardzo wysokie, to jest światowa czołówka, a my z Pawłem Wojciechowskim i Robertem Soberą już tak was przyzwyczailiśmy do dobrego, że nawet po komentarzach w swoich social mediach widzę, że nawet 5,80 kibicom już nie wystarcza. Zawsze się staram skoczyć jak najwyżej, ale pamiętajcie, że nie zawsze się da.

Ile planujesz skakać na igrzyskach? Wpisaliście z trenerem 6,10, a może rekord świata?

- Dużo by o tym gadać. Mamy założenia wynikowe, ale to jest bardzo długi temat.

Przyjmuję, że nie chcesz tych założeń ujawniać.

- Co się będziemy wdawać w szczegóły? Mamy założone, żeby skakać jak najwyżej. Zawsze się staramy trafić z formą, na razie nam to wychodzi i mam nadzieję, że to utrzymamy. Ja się nie martwię. Jeśli będzie zdrowie, to wiem, że mogę skakać wysoko. Myślę, że coraz częściej to udowadniam.

Czujesz, że w Lozannie coś udowodniłeś mistrzowi świata Samowi Kendricksowi i mistrzowi Europy Armandowi Duplantisowi? Wiem, że w waszej rywalizacji nie ma zawiści, że wy sobie przybijacie piątkę, gratulujecie, ale uzyskując najlepszy wynik w tym sezonie na pewno zrobiłeś na nich wrażenie?

- Co mogę powiedzieć? Każdy chciał wygrać, bo Diamentowe Ligi są dla nas bardzo ważne. Jeśli ktoś się interesuje sportem, a szczególnie lekkoatletyką, to wie, że to są najbardziej prestiżowe mityngi. Cieszę się, że właśnie na takim udało mi się skoczyć 6,01. Od chłopaków dostałem gratulacje i jedziemy dalej z tematem.

Wydawało się, że wygrasz wspólnie z Kendricksem, z wysokością 5,95. Bardzo się zdziwił, że w dogrywce skoczyłeś to 6,01, którego on nie dał rady pokonać?

- Widziałem, że trochę tak. Chociaż chłopaki na pewno mogli zauważyć wcześniej, że Lisek jest tego dnia w formie, że z każdym skokiem nabiera wysokości nad poprzeczką. Ale Lozannę zamykamy. Na następnych zawodach nie będzie lekko, bo oni są bardzo stabilni, a ja na taką stabilność cały czas pracuję. I tu postawmy kropkę. A nawet wykrzyknik! Po takim wyniku lepiej będzie pasował, ha, ha!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.