HME w Glasgow. Polska ma królową sprintu. Swoboda ze złotem! Wojciechowski i Lisek też na podium

Po piątkowym złotym medalu Michała Haratyka w pchnięciu kulą w sobotę w Halowych Mistrzostwach Europy w Glasgow biało-czerwoni zapewnili nam jeszcze więcej emocji. Rywalki na 60 metrów w finałowym biegu zdystansowała Ewa Swoboda. Paweł Wojciechowski niespodziewanie przeskoczył natomiast Piotra Liska i to on wygrał rywalizację tyczkarzy.
Zobacz wideo

To, że Ewa Swoboda od kilku miesięcy znajduje się w znakomitej formie świadczyły jej ostatnie wyniki. Wygrała m.in w prestiżowym cyklu IAAF World Indoor Tour, a do Glasgow przybyła z pierwszym na liście wynikiem w Europie 7,08 sek. Była jedną z faworytek do medalu. Jednak być faworytem to jedno, a drugie to udowodnić, że się jest najlepszym na mistrzostwach. W przypadku Swobody bywało z tym różnie.

W sobotnie popołudnie od Polki biła jednak pewność siebie. Znakomite były też jej wyniki. Uzyskała najlepszy rezultat w eliminacjach biegu na 60 metrów. Najlepszy czas miała też w półfinale, nie tylko swoim. Wyniku lepszego niż 7,11 nie miał nikt.

Młoda biegaczka w finale bardzo nie chciała spalić startu. Ruszyła najpóźniej ze wszystkich, ale pobiegła mocno, swą najgroźniejszą konkurentkę i drugą na mecie Dafne Schippers pokonała o 0,05 sekundy. Uzyskała 7.09. Gdy się zatrzymała i popatrzyła na wyniki, nie kryła emocji, a na jej twarzy pojawiły się łzy. - Zobacz gdzie byłam dwa lata czy rok temu, a gdzie jestem teraz? Jestem halową mistrzynią Europy. Było ciężko, ale wyłączyłam się totalnie, byłam mentalnie tam gdzie powinnam, to się liczy - powiedziała przed kamerami TVP Sport.

Tyczka Polakami stoi

Duże emocje mieliśmy nie tylko za sprawą biegów. Konkurs skoku o tyczce upłynął nam pod znakiem polskiej rywalizacji. Piotr Lisek był jednym z kandydatów do złotego medalu, bo jadąc na HME legitymował się najlepszym w tym sezonie rezultatem na świecie - 5.93 m. W Glasgow tyczkarz OSOT Szczecin rozpoczął rywalizację od 5.45. Pokonał ją bez problemu. Podobnie jak kolejne wysokości. Za pierwszym razem przeskakiwał 5.65, 5.75, 5.80 i 5.85, więc szybko przewodził w stawce. Ku zadowoleniu polskich kibiców do rywalizacji z nim włączył się Paweł Wojciechowski, choć zawodnik z Bydgoszczy miał też nerwowe chwile. Mógł pożegnać się z rywalizacją na 5.65. Zaliczył ją za trzecim razem. Potem lekkie problemy miał na 5.75. Udało się jednak i tę odległość pokonać. Podobnie jak 5.80.

- Z tym skakaniem na niższych wysokościach jest czasem trudniej. Ten największy stres przychodzi właśnie tam. Zawodnik wie, że stać go na lepsze skakanie, ale delikatne błędy sprawiają, że nagle może odpaść. Trzeba się wtedy odblokować. Myślę, że tak było u Pawła. Z poprzeczką zawieszoną wysoko skacze się już przeważnie w euforii, na 110 procent – tłumaczy nam finalista mistrzostw Europy w skoku o tyczce i dobry znajomy Wojciechowskiego, Łukasz Michalski, który o konkursie w Glasgow mówi jako o jednej z najlepszych reklam tyczki. Rzeczywiście emocji na hali było sporo.

Gdy Wojciechowski strącił poprzeczkę na 5.85, musiał podnieść ją o 5 cm, bo taką wysokość za pierwszym razem pokonał Piotr Lisek. Wtedy było już wiadomo, że biało-czerwoni do Polski wrócą z dwoma medalami. Zagadką pozostawało, kto z jakim. Nieoczekiwanie Wojciechowski pokonał za pierwszym razem 5.90 - to był jego najlepszy wynik w hali. Gonić musiał go zatem Lisek. Nie dogonił. Został ze srebrnym medalem, a Wojciechowski cieszył się ze złota. Polacy uradowani byli obaj. Trzeci Szwed Svard Jacobsson zatrzymał się na 5.75. - To był trudny konkurs. Skok na 5.80 był dla mnie czymś niewyobrażalnym. Dawno już nie byłem takim fighterem jak dziś – powiedział Wojciechowski w TVP. - To srebro smakuje dobrze. Cieszę się, że wyprzedził mnie akurat Paweł, a nie koledzy z zagranicy. Wiedziałem, że moim najgroźniejszym konkurentem będzie właśnie on. Cieszę się, że to tak wyszło.

Polacy na czele klasyfikacji medalowej

Oprócz biegu na 60 metrów i rywalizacji tyczkarzy, Polacy wzięli też udział w innych finałach. Sylwester Bednarek w skoku wzwyż zajął szóste miejsce. Skoczył 2.22 metra. Wygrał Włoch Tamberi Gianmarco (2.32 metra) W finale 400 metrów pań Justyna Święty-Ersetic była natomiast ostatnia. Startowała z toru drugiego, który okazał się dla niej pechowy, a rywalki nieco ją na początku rywalizacji przyblokowały. - Nie miałam co zrobić w tym biegu - powiedziała zrezygnowana dziennikarzowi TVP.

W niedzielę ostatni dzień rywalizacji w Glasgow i szanse na kolejne krążki. Pobiegnie m.in sztafeta naszych pań. Polacy na razie na koncie mają trzy złote i jeden srebrny medal. Prowadzą w klasyfikacji medalowej.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.