Haratyk ze złotem HME w Glasgow! Majewski uradowany: Panuje nam na stadionie, panuje też na hali!

Michał Haratyk zdobył złoty medal Halowych Mistrzostw Europy w Glasgow. Polak sięgnął po niego już w pierwszym rzucie. - To był bardzo dobry konkurs. Wszyscy zawodnicy z czołówki zrobili najlepsze wyniki w sezonie. Brawa dla nich za przygotowania - mówi nam mistrz olimpijski Tomasz Majewski.
Zobacz wideo

Haratyk na Wyspach był w formie. Przez kwalifikacje przebrnął z drugim wynikiem. Uzyskał w nich swój najlepszy wynik w sezonie – 20.98. Dalej w Glasgow pchnął kulę jedynie Bośniak Mesud Pezer (21.08). W eliminacjach odpadli za to dwaj inni Polacy - osłabiony po chorobie obrońca tytułu - Konrad Bukowiecki (był 11. z wynikiem 20.11) oraz Konrad Szyszkowski, któremu do pierwszej ósemki i występu w finale zabrakło niewiele (20.28). Trzeba jednak podkreślić dość wysoki poziom kwalifikacji. Do tej pory ponad 20 metrowa odległość zawsze premiowała zawodników awansem do finału.

Pierwszy rzut po medal

Finał dla Haratyka rozpoczął się za to znakomicie. Polak, który rzucał jako pierwszy od razu oddał dobry technicznie i jak się okazało daleki rzut. 21.65 to był najlepszy wynik na Starym Kontynencie w tym sezonie i jego rekord życiowy, a warto przypomnieć, że Haratyk przyjechał do Glasgow z rezultatem nie przekraczającym 21 metrów. Natomiast każdy z jego rzutów - nawet tych spalonych w finale Halowych Mistrzostw Europy - był od tych 21 metrów lepszy (kolejno 21.65, 21.33, 21.43, X, X, X).

- Zaczął zawody tak jak powinien, ustawił sobie ten konkurs, natomiast powiem, że już na rozgrzewce wyglądał znakomicie. Zrobił to, co powinien pierwszym rzutem, a potem machał na spokojnie. Nawet te spalone pchnięcia były bardzo długie, tam mogło być w okolicach 21.8 metra – mówi Sport.pl rozemocjonowany wiceprezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Tomasz Majewski, który zawody oglądał na żywo. - Panuje nam Michał na stadionie, panuje też na hali! - dodał z uśmiechem.

Konkurs był jednak emocjonujący. Po piętach polakowi deptał Niemiec David Strol, mistrz świata i mistrz Europy ze stadionu, który w najlepszej próbie uzyskał jednak 21.54 – 11 centymetrów mniej od zawodnika z Cieszyna.

- Jak na niego to też był świetny wynik, David dawno tak dużo w hali nie pchał. To był w ogóle dobry konkurs. Wszyscy zawodnicy z czołówki mieli najlepsze wyniki w sezonie. Brawa dla nich za przygotowania – mówi nam mistrz olimpijski z Pekinu i Londynu.

Trzeci w konkursie w Glasgow był Czech, Tomas Stanek (21.25).

Polska reprezentacja halowe mistrzostwa rozpoczęła ze 100 procentową skutecznością. W jedynym finale z naszym udziałem zdobyliśmy najcenniejszy medal. Przypomnijmy, że dwa lata temu w Belgradzie biało-czerwoni wywalczyli 12 krążków, w tym siedem złotych.

- Spokojnie, wtedy nam wszystko wychodziło. Tu tak różowo nie jest. Mamy i pecha i kontuzje i słabsze występy - tonuje nastroje Majewski.

Święty-Ersetic do finału z rezerwami

W piątek emocjonowaliśmy się też m.in. występami naszych biegaczek. W półfinale biegu kobiet na 400 m znakomicie pobiegła Justyna Święty-Ersetic. W swojej rywalizacji była druga i do finału uzyskała bezpośredni awans. Na mecie miała 52 sekundy 85 setnych. To wynik o sekundę gorszy niż jej najlepszego rezultatu.

W drugim półfinale pobiegła natomiast Iga Baumgart-Witan, która do Glasgow przyjechała z najlepszym wynikiem u pań, ale presji nie wytrzymała. To był mocny bieg, a Polka nie najlepiej rozegrała go na pierwszej połowie dystansu. W dodatku upadek jednej z rywalek nieco wytrącił ją z równowagi przed ostatnią prostą. Lepsze były od niej trzy zawodniczki, a czas Polki 53,85 był nieco rozczarowującym wynikiem.

- Spieprzyłam sprawę, nie mam nic na swoje usprawiedliwienie – powiedziała Polka przed kamerami TVP Sport.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.