18-latka to zawodniczka z dziecięcym porażeniem czterokończynowym. Lekarze popełnili błąd przy porodzie i nastąpiło niedotlenienie mózgu. Porażenie często uniemożliwia samodzielne funkcjonowanie. Lekarze nie dawali jej szans, że kiedykolwiek stanie na nogi, ale dzięki heroicznej pracy jej matki, która dbała o odpowiednią rehabilitację Kibil nie tylko stanęła na nogi, ale także została paralekkoatletką.
- Nasza mamusia jest strasznie uparta. Zawzięła się i tak nas sama rehabilitowała, że w wieku dwóch lat byliśmy w stanie stać. Przy drabince, koślawo, z powyginanymi kończynami, ale staliśmy. Lekarka kiedy to zobaczyła aż wybiegła z gabinetu w szoku po koleżanki, bo nie mogła uwierzyć. A po roku byliśmy już w stanie oboje chodzić – opowiada Jagoda cytowana przez portal paralympic.org.pl.
Trenować zaczęła dopiero trzy lata temu, a z ME w Berlinie przywiozła złoto, choć miała w ogóle nie wystartować.
- Na miejscu okazało się, że Kibil ma problem ze stawem skokowym. Tak poważny, że jej występ stał pod wielkim znakiem zapytania. Jagodzie nie tylko odradzano start, ale nawet go zakazano. Rozmawiałem z trenerem Szczygłem i my po prostu powinniśmy ją wycofać. Ale ona się uparła, powiedziała, że to zrobi - mówi Marcel Jarosławski, kierownik reprezentacji Polski na ME cytowany przez portal WP SportoweFakty.
I zrobiła. Wystartowała w zawodach i zdeklasowała rywalki.
Dzięki jej występowi biało-czerwoni ustanowili swój nowy rekord na mistrzostwach Starego Kontynentu. Dwa lata temu w Grosseto zdobyli 22 złote medale, w Berlinie ten wynik poprawili o cztery krążki.
Tuż za Polakami w klasyfikacji medalowej uplasowali się Brytyjczycy (50 medali, z czego 20 złotych) i Ukraińcy (49 krążków, 19 złotych).
Paralekkoatletyczne ME w Berlinie. Polska wygrała klasyfikację medalową!
