ME 2018. Polacy gratulują medalistom i wylewają żale na piłkarzy. Nadchodzi początek wielkiej mody na lekką atletykę?

Czy po fantastycznych mistrzostwach Europy Polacy zaczną bardziej kochać lekkoatletów od piłkarzy? - Dużo zależy od nas, kibiców. Nie powinniśmy zapominać tego worka medali z Berlina. To idealny moment dla PZLA na rozpoczęcie wielkiej kampanii, czyli "mody na lekką". Po Amsterdamie dwa lata temu nie zostało to dobrze poprowadzone. Teraz wszystko w rękach związku. Przed Tokio 2020 chciałbym widzieć na balkonach flagi Polski i biało-czerwone zagłówki w samochodach na ulicach. Jest to do zrobienia - mówi Paweł Sławski, dyrektor agencji marketingu sportowego Arskom.

Damian Bąbol: "No to jak panowie gwiazdorki od łupieżu i innych reklam. Oglądaliście ME w lekkiej atletyce? Brawo dla naszych mocarzy! 12 medali, w tym siedem złotych. Dla przypomnienia reprezentacja Polski na mundialu była najgorszą drużyną" - oprócz gratulacji dla naszych sportowców, właśnie na takie komentarze kibiców natrafiam w mediach społecznościowych. Z czego to wynika? 

Paweł Sławski: - Z niekończącego się żalu kibiców do piłkarzy. Przed mundialem widzieliśmy naszych reprezentantów w każdym sklepie spożywczym – na opakowaniu wody, soku czy kosmetyków. Kibice rozbudzili swoje nadzieje co najmniej na podobny wynik, jak na Euro 2016. Reklamy w telewizji, billboardy w miastach z wizerunkiem naszych „Orłów” - to działało na wyobraźnię. Jest żal do piłkarzy i on szybko nie odejdzie. W przypadku lekkoatletów nie widzieliśmy takiego zaangażowania i tu mamy widoczny kontrast, który kibic wykorzystuje właśnie po to, żeby po raz kolejny wypomnieć piłkarzom, jak bardzo go zawiedli.

Lekkoatletyka. Berlin 2018. Reprezentacja Polski wróciła do kraju

 "Skromność, brak gwiazdorzenia, brak ociekającego szmalu i lanserki - normalność, czyli krótkie podsumowanie naszych lekkoatletów" - podałem dalej tweeta o takiej treści. Szybko dostałem odpowiedź: "Dajcie im takie marketingowe możliwości, jak mają piłkarze. Wtedy sprawdzimy, czy nie są podatni na gwiazdorzenie". No właśnie, byliby? 

- Nie wiemy tego na sto procent, ale pieniądze zmieniają charaktery. Patrząc jednak na Roberta Lewandowskiego, sportowca z olbrzymim potencjałem marketingowym i pieniędzmi, nie nazwałbym go gwiazdorem czy osobą bez poczucia skromności. Uważam, że akurat on skromność posiada i wielu jego kolegów z reprezentacji również. Mam na myśli skromność, jako cechę charakteru, a nie zestaw ciuchów czy dobrych samochodów. Skala pieniędzy jakimi dysponują piłkarze jest kilkukrotnie, jak nie kilkunastokrotnie większa niż u lekkoatletów. To co dla nas jest lanserką, dla piłkarza z ogromnym kontraktem zaczyna być normalnością. Nie rażą mnie torby Louis Vuitton czy dżinsy DSquared u piłkarzy. Skoro zarabiają dużo, to kupują to, co jest na poziomie ich portfela. Jeśli lekkoatleta miałby podobne pieniądze jak piłkarz, widzielibyśmy takie same obrazki. Też jeździłby porsche. Nie ma to wpływu na wynik sportowy. Kibic myśli jednak inaczej i stąd takie komentarze.

Armand Duplantis zadziwił świat. "Czy ty w ogóle jesteś człowiekiem?"

Za nami fatalny występ naszych piłkarzy na mundialu i wielki sukces polskich lekkoatletów w Berlinie. Skrajne emocje, jakie przeżywaliśmy w ostatnich tygodniach mogą rozłożyć zainteresowanie między tymi dyscyplinami? Czy to tylko nasza chwilowa euforia z worka medali?

- Sprawdzimy to za dwa lata, czyli przed igrzyskami olimpijskimi w Tokio 2020. Mocno liczę na to, że marki zauważą ostatnie sukcesy i pieniądze z kontraktów reklamowych pozwolą zawodnikom na komfortowe warunki do trenowania. Zresztą już są bardzo dobre. Ministerstwo Sportu i Turystyki naprawdę dba o to, żeby lekkoatletyka miała dobre dofinansowanie. Główny sponsor – Orlen właśnie rozpoczął program indywidualnego finansowania sportowców. Pod względem finansowym jest całkiem nieźle, ale nie zmienia to faktu, że wiele obszarów pozostaje zaniedbanych.

To znaczy?

- Jedyne czego brakuje to szerokiego wykreowania mody na lekkoatletykę. Mamy świetny wzór, czyli kanał „Łączy nas Piłka”. Media Polskiego Związku Piłki Nożnej zrobiły dobrą robotę tworząc swoje narzędzie komunikacyjne. W PZLA pod tym względem jest jeszcze wiele do zrobienia. Należałoby pójść tym tropem i zrobić coś podobnego. To jednak wymaga inwestycji  - w ludzi oraz sprzęt. Jeśli PZLA byłby odważny, a także skuteczny i zdobył takie pieniądze od jednego ze sponsorów, to moglibyśmy mieć podobny efekt i popularność lekkoatletów byłaby jeszcze większa, co przełożyłoby się na ich większe zyski z reklam. Potrzeba odwagi i dobrego marketingu. Ludzie za tym pójdą, bo uwielbiają naszych reprezentantów. Trzeba to robić teraz, nie ma lepszego momentu. Kontrakty powinny się pojawić, bo dla marki, która chce promować się przez sport – lekkoatletyka jest obecnie idealnym rozwiązaniem.

Joanna Fiodorow: Po igrzyskach w Rio chciałam skończyć. Teraz chciałam mieć srebro

Czy związek podoła?

- Jeśli w jego strukturach pojawi się silny dział marketingu – musi się udać. Trzymam mocno kciuki. Przed takim zespołem duża, ale przyjemna praca.

Kibice zwracają uwagę na jeszcze jeden aspekt. Zwycięstwa i medale w Berlinie nie były poprzedzone transmisjami ze zgrupowań w Juracie i Arłamowie. Może to z tej skromności i normalności takie fantastyczne sukcesy?

- To mogło mieć wpływ. Spokój w treningach na pewno miał duże znaczenie. W dniu finału na 800 metrów media nie informowały o tym, że: „Adam Kszczot właśnie zjadł śniadanie”. Brak tej presji pomógł wszystkim reprezentantom, ale przede wszystkim zadecydowały ich ogromne umiejętności i świetne przygotowanie.

Lekkoatleci to fantastyczni i normalni sportowcy. Miałem okazję poznać wielu z nich podczas organizowania plebiscytu na Najlepszego Sportowca Polski czy współtworzenia rankingu lekkoatletycznego „Złote Kolce”. Normalność, znakomity kontakt z kibicem i chęć współpracy z mediami - to bym podkreślił. Im naprawdę zależy, żeby lekka atletyka była pozytywnie postrzegana. To świetni i bardzo profesjonalni sportowcy.

Po mundialu w Rosji wiele osób krytykowało piłkarzy, że zamiast ciężko pracować, zbyt dużo uwagi poświęcają swoim profilom w social mediach. Tymczasem Iga Baumgart-Witan na kilkanaście minut przed finałem sztafety 4x400 m nagrywała humorystyczne instastories i ukazywała kulisy ostatnich przygotowań przed wejściem na bieżnię. Czyli jednak da się. 

- W przypadku Igi nie miało to negatywnego wpływu na wynik sportowy, ale trzeba przyznać, że social media w nadmiarze szkodzą i rozpraszają, szczególnie na najważniejszej imprezie. Wszystko z umiarem - tej złotej dewizy bym się trzymał. Piłkarze popełnili błędy komunikacyjne i zostało to już głośno powiedziane. Nie chciałbym demonizować mediów społecznościowych, bo w dzisiejszych czasach są normalnością. Sportowcy wiedzą jak duże mają znaczenie i dlatego tam są. Co więcej powinni tam być, bo tam są ich kibice. A dla sponsora sportowiec z dużym zasięgiem na Facebooku czy Instagramie, to idealny cel reklamowy.

Sofia Ennaoui wicemistrzynią Europy na 1500 metrów

W porównaniu z piłkarzami polscy lekkoatleci są marketingowo niedoceniani?

- Piłka nożna i lekkoatletyka, to wciąż reklamowe dwa światy. Do IO w Tokio pozostały dwa lata i kilku lekkoatletów ten dystans do piłkarzy zmniejszy, ale nie oszukujmy się, nigdy nie będą zarabiać tyle, ile znani reprezentanci piłkarskiej reprezentacji. Kibiców w Polsce najbardziej interesuje piłka nożna i to się jeszcze długo nie zmieni.

Dwa lata temu Adam Kszczot i Marcin Lewandowski narzekali na piłkarskie szaleństwo w Polsce. Zastanawiali się głośno: dlaczego z okazji lekkoatletycznego euro nie ubieramy się na biało czerwono i nie wywieszamy flag. Tym razem zainteresowanie kibiców i mediów było adekwatne do ich osiągnięć? 

- Pamiętam te komentarze po ME w lekkoatletyce w Amsterdamie w 2016 r. Zdecydowanie nasi medaliści mieli prawo do takiej refleksji. Po raz pierwszy w historii Polska zajęła pierwsze miejsce w historii w klasyfikacji medalowej mistrzostw Europy. To był wielki sukces: sześć złotych medali, pięć srebrnych i tylko jeden brązowy. Ale dla kibica i tak istotna wtedy była reprezentacja w piłce nożnej, Euro we Francji i nasz awans do ćwierćfinału. Nie wiem czy kiedykolwiek będziemy mieli taką sytuację, że będzie można powiedzieć o podobnym zainteresowaniu kibiców i mediów. Chociaż jeśli chodzi o mistrzostwa w Berlinie, to media obsłużyły tę imprezę na bardzo wysokim poziomie. Portale rezerwowały dla naszych medalistów czołówki i biły po oczach wielkimi tytułami, a TVP Sport na czas mistrzostw zanotował dwukrotnie lepszą oglądalność od innych kanałów sportowych.

Społeczny odbiór oczywiście nie był jednak adekwatny do tych osiągnięć, bo przeciętny kibic nie spodziewał się aż takich wyników. Co więcej - większość osób, które udostępniały zdjęcia czy filmy w social mediach z Berlina - pewnie nie wiedziały wcześniej o istnieniu takich nazwisk jak Sophia Ennaoui czy Michał Haratyk. Świetnie, że jesteśmy dumni z reprezentacji lekkoatletycznej, drugie miejsce w klasyfikacji medalowej to świetny prognostyk przed nadchodzącymi IO. Tylko czy przed Tokio ogarnie nas lekkoatletyczna gorączka? Obawiam się, że znowu nie i podobne pytania będą pojawiać się za dwa lata. Obym się mylił, bo warto byłoby być częścią takiego kibicowania. Dużo zależy od nas, kibiców - nie powinniśmy zapominać tego worka medali z Berlina. Jeszcze raz powtórzę: to idealny moment dla Polskiego Związku Lekkiej Atletyki na rozpoczęcie wielkiej kampanii, czyli „mody na lekką”. Po Amsterdamie dwa lata temu nie zostało to dobrze poprowadzone. Teraz wszystko w rękach związku. Przed Tokio 2020 chciałbym widzieć na balkonach flagi Polski i biało-czerwone zagłówki w samochodach na ulicach. Kolejna próba przed nami, sportowcy pokazali że są tego warci.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.