Irena Szewińska pochowana na Powązkach. Wspominają ją Przemysław Babiarz i Włodzimierz Szaranowicz

Irena Szewińska, czyli najlepsza polska lekkoatletka w historii, w czwartkowe popołudnie została pochowana na warszawskich Powązkach. Wybitną zawodniczkę wspominają Przemysław Babiarz i Włodzimierz Szaranowicz.

Szewińska zmarła w piątek 29 czerwca, miała 72 lata. Była wiceprezesem Polskiego Komitetu Olimpijskiego. To najlepsza lekkoatletka w historii polskiego sportu. Zdobyła siedem medali igrzysk olimpijskich (trzy złote, dwa srebrne i dwa brązowe). Dodatkowo zdobyła dziesięć medali mistrzostw Europy i dziesięciokrotnie poprawiała rekordy świata.

Jej śmierć poruszyła cały sportowy świat. Wspomnieniami dzielili się lekkoatleci rywalizujący w jej czasach, jak i sportowcy młodszej generacji. Niezwykle ciekawie i wzruszająco opowiadali o niej także dziennikarze TVP Sport, Włodzimierz Szaranowicz oraz Przemysław Babiarz.

- To szczególny dzień, chociaż przykry i bolesny. Po raz pierwszy widziałem ją... 58 lat temu. To był zwykły przypadek. Mieszkałem na warszawskim muranowie, gdzie znajdował się basen. Po pływaniu chodziliśmy na stadion się wysuszyć, a tam trenowała własnie Irena. Już jako dziewięciolatka wyróżniała się wielkim sportowym talentem - mówi Szaranowicz. Więcej możecie znaleźć TU

Babiarz dodaje: - Moje pierwsze wspomnienie z Szewińską? Pamiętam, że jako mały chłopiec jechałem pociągiem, a obok mnie siedziała para Rumunów. Mówiąc trochę po rosyjsku i na migi, rozmawiali z parą Polaków o wybitnych sportowcach. Nagle Rumun powiedział: - Wy, Polacy macie wybitną sportsmenke! Polacy nie wiedzieli o kogo chodzi, więc odezwałem się: " Szewińską!". Jak to usłyszeli to mnie wyściskali - wspomina dziennikarz TVP Sport.

Niezwykłe słowa Justyny Kowalczyk
- Zanim udekorowała mnie medalem, poprosiła o autografy. Zatkało mnie! Pani Irena (TA PANI IRENA!!!) prosi mnie o autografy! To że tam była tego wieczoru, było dla mnie ważniejsze i bardziej doniosłe niż odbiór olimpijskiego złota! - napisała Justyna Kowalczyk, biegaczka narciarska.

Władysław Kozakiewicz wspomina: Dama, czuła opiekunka, wielka mistrzyni rozpoznawana wszędzie
- Mówiłem 'Dzień dobry Pani Ireno', myślałem sobie 'o, jest Irena, widzę ją, a ona też mnie widzi'. Wspólny wyjazd do USA i Kanady wszystko zmienił. Spędziliśmy razem półtora miesiąca i wróciliśmy jako przyjaciele na całe życie. Nie było drugiej sportsmenki, z którą byłbym tak zaprzyjaźniony, na amen - Władysław Kozakiewicz wspomina Irenę Szewińską.

Jej wynik z Montrealu wciąż zapewniałby medale
Na igrzyskach olimpijskich w Montrealu w 1976 Irena Szewińska zdobyła złoty medal, ustanawiając czasem 49,29 s nowy rekord świata na 400 metrów. Nawet w dzisiejszych czasach taki wynik zapewniłby jej medale.
Więcej przeczytasz TU

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.