Kszczot, który przed dwoma laty na MŚ w Pekinie też zdobył srebro, rozpoczął finał spokojnie. Myśleliśmy, że za spokojnie! Ale on wiedział, co dokładnie trzeba zrobić.
Polak biegł na końcu stawki, ale w połowie ostatniego okrążenia ruszył. Na ostatnim wirażu biegł na 5-6 miejscu, ale kolejno mijał rywali - Kenijczyka Kipyegona Betta, Nijela Amosa z Botswany, Kanadyjczyka Brandona McBride’a... z przodu był tylko Francuz Pierre-Ambroise Bosse, ale on uciekł już Adamowi za daleko, choć Polak zbliżał się do niego w tempie japońskiego ekspresu!
Zabrakło niewiele, ale wynik 1:44.95 to najlepszy tegoroczny start Kszczota w sezonie. Brawo!
- Zabrakło trochę szczęścia do tego złota, ale darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby - jestem znów wicemistrzem świata! - cieszył się w rozmowie z TVP Kszczot. - Może gdybym był trochę bliżej czołówki... ale te przepychanki, które przed sobą widziałem, a które kosztowały moich rywali sporo sił, skutecznie mnie zniechęciły. A Bosse najwyraźniej jakoś tego uniknął.
To czwarty medal dla Polski na lekkoatletycznych mistrzostwach świata w Londynie - wcześniej złoto zdobyła Anita Włodarczyk, brąz Malwina Kopron w rzucie młotem, a Piotr Lisek sięgnął po srebro w skoku o tyczce.