Paweł Czapiewski: Moim zdaniem Adam ma bardzo duże szanse zostać mistrzem świata. Na tych mistrzostwach 800 metrów jest słabe. Oglądając biegi półfinałowe zauważyłem, że takich międzyczasów na 400 metrów dawno nie było. Gość, który nabiegał w sumie czas 1:45,83 nie miał prawa wejść do finału jako lucky loser [szczęśliwy przegrany], bo zawsze trzeba było o sekundę szybciej biegać. Adam ma dwóch klasowych rywali – Nijela Amosa i Mohammeda Amana. Dobry rekord życiowy ma jeszcze Pierre-Ambroise Bosse, ale Francuz na wielkich imprezach nigdy się nie sprawdza. Adam jest z nich wszystkich najcwańszy, najbardziej doświadczony i w czasach bezkrólewia – bo nie ma Davida Rudishy, więc trzeba wyłonić pierwszego wśród równych - to właśnie on ma największe możliwości.
- Pobiegł poprawnie, spokojnie zaczął, potem przeszedł do przodu, zaatakował, a ostatnie 200 metrów miał minimalnie poniżej 26 sekund i nikt nie był mu w stanie dotrzymać kroku, co świadczy o tym, że rywale nie są za mocni. Adam pokazał mądrość, to jest inteligentny biegacz. Oczywiście finał będzie trudny dla wszystkich, dla niego też, zdecydowanym liderem nie jest. Ale stawiam, że sobie najlepiej poradzi.
- Tak było. Ale 800 i 1500 m to najbardziej wariackie i nieprzewidywalne dystanse. Na 100, 200 czy 400 każdy leci swoje, a tutaj jest konkurencja interaktywna, trzeba reagować na to, co się dzieje. W Rio Adam dał się podpuścić Rudishy, który bardzo mocno otworzył pierwsze 200 metrów, a on 400 metrów, czyli wyznacznik szybkości, biega o 1,5 sekundy szybciej od Adama. Dla Rudishy takie tempo to nie było nic wielkiego, a Adama zagotowało i później zabrakło mu kilku setnych, żeby awansować do finału i tam walczyć o medal. W tym roku widać, że biega lepiej, mądrzej.
- Jasne, że nie. Ale Adam już ma srebrny medal MŚ i choć kolejny taki byłby dużym wydarzeniem, to na pewno on marzy o złocie. I ma na to bardzo duże szanse. Bieg się może ułożyć na dziesiątki sposobów, ale Kszczot powinien sobie poradzić najlepiej.
- Nie, to jest niemożliwe, bo nie będzie nikogo, kto by podyktował takie tempo. W tym roku najlepszy wynik na świecie jest szybszy od rekordu Polski tylko o 0,12 s. W roku poolimpijskim wszyscy zawodnicy biegają wolniej. Ale umówmy się – rekord Polski to teraz trzeciorzędna sprawa.
- Napisał do mnie jakiś fan statystyk, który powyliczał, że najdłużej – przez 5835 dni – rekordzistą był Kazimierz Kucharski, a mi od rekordu minie 5836 dni w dniu finału tego dystansu na mistrzostwach w Londynie. Dzień wcześniej zrównałem się z Kucharskim, to się stało w 16. rocznicę swojego brązowego medalu MŚ z Edmonton. A dzisiaj jest ten mój, za przeproszeniem, wielki dzień.
- Aj, tu Adam mi troszeczkę podpadł swoim zachowaniem. Znam Alka, on jest zawsze życzliwy, a jego pytanie było proste. Nie trzeba być wielkim filozofem, żeby stwierdzić, że w tym roku Adam jest wolniejszy niż w roku ubiegłym. Co będzie za trzy lata? W 2008 roku P w Pekinie żeby zostać mistrzem olimpijskim wystarczyło pobiec 1:44,65, a cztery lata później w Londynie wynik 1:42,95, czyli rezultat o lata świetlne lepszy, o pięć poziomów wyżej, dawał tylko piąte miejsce. W 2020 roku Adam będzie miał 31 lat, za bardzo się treningowo nie oszczędzał, zawsze pracował bardzo ciężko. Jeśli będzie taki poziom jak w tym roku, to będzie miał szanse. Bardzo mu życzę medalu olimpijskiego, bo on na taki sukces zasługuje. Ale teraz niech pamięta, że w sporcie obowiązuje zasada carpe diem [chwytaj dzień]. Jak jest szansa na medal, to trzeba po niego iść nawet na chama, na nic się nie oglądać, bo za rok czy dwa może być zupełnie inaczej.